Redakcja: Witold Grzechnik
Korekta: Adam Osiński
Projekt okładki: Krzysztof Rychter
Zdjęcia na okładce: © Popperfoto / GettyImages, © Keystone / GettyImages
Fotografia ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Zajęcie Zaolzia – wkroczenie wojsk polskich do Czeskiego Cieszyna (sygnatura 1-H-487-28).
Copyright © by Sławomir Koper, 2019
Copyright © by Tymoteusz Pawłowski, 2019
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, 2019
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.
Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
Wydanie I
ISBN: 9788381433310
Wydawnictwo Czarna Owca Sp. z o.o.
ul. Wspólna 35 lok. 5, 00-519 Warszawa www.czarnaowca.pl
Redakcja: tel. 22 616 29 20; e-mail: [email protected]
Dział handlowy: tel. 22 616 29 36; e-mail: [email protected]
Sklep internetowy: tel. 22 616 12 72; e-mail: [email protected]
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Wstęp
Mitem założycielskim Hellady jest wojna trojańska, Rzymu – Eneida, wilczyca kapitolińska i spór Romulusa z Remusem. Również Polska ma ich kilka: o królu Kraku, o Popielu i Piaście, a także ten dzielony z sąsiadami, a opowiadający o najwcześniejszych czasach: o Lechu i Czechu. Gdzieś na przestrzeni lat do legendy dołączył Rus, ale jeszcze Jan Długosz nie wiedział, kim ów Rus właściwie był – bratem czy synem.
Mit założycielski nie służy przekazywaniu prawdy, ale treści ideologicznych. Przykładem mogą być spotykane niemal na całym świecie mity o pierwszych władcach. Niezależnie od tego, czy chodziło o Siemowita, Lestka i Siemomysła, czy też o Romulusa, Numę Pompiliusza i Tullusa Hostiliusza, to pierwszy z nich był budowniczym państwa, drugi – prawodawcą, a trzeci – wielkim wodzem.
Wydarzenia 1939 roku to mit założycielski PRL. Formalnie rzecz biorąc, Polska Rzeczpospolita Ludowa powstała dopiero w 1952 roku, ale odnosimy się tu do czasów, w których władzę nad Polską sprawowali komuniści, a dokładniej – ludzie wierni zasadom marksizmu, czy jeszcze precyzyjniej – posłusznie wykonujący polecenia z Moskwy. To właśnie te dwa elementy: wykonywanie poleceń Moskwy i wierność zasadom marksizmu leżą u podstaw mitu założycielskiego i przedstawiania wydarzeń 1939 roku.
Przypomnijmy najpierw teorię Karla Marxa, XIX-wiecznego filozofa, twórcy najbardziej morderczej ideologii świata. Jego zdaniem źródłem wszelkich przemian społecznych były zmiany „w zakresie środków i stosunków produkcji”. Dzieje człowieka podzielił na okresy, w których dominowała określona forma własności środków produkcji: wspólnotę pierwotną, okres niewolnictwa, feudalizm i kapitalizm. Ukoronowaniem rozwoju ludzkości miał być komunizm – powstanie społeczeństwa, w którym wszelka własność będzie wspólna. Marx uznał, że nie ma żadnej alternatywy, nie można zboczyć z tej ścieżki i cały świat, chcąc nie chcąc, podąża do celu, jakim jest komunizm.
Marx, który uważał się również za historyka, uznał, że przejścia pomiędzy wielkimi okresami historycznymi dokonują się wskutek rewolucji i wojen. Feudalizm narodził się więc po najazdach barbarzyńców i upadku Cesarstwa Rzymskiego, a upadł w wyniku Wielkiej Rewolucji Francuskiej. (Nawet dla historyków marksistowskich przedłużenie średniowiecza do 1789 roku było dość karkołomne, czasem nawet dosłownie). Również kapitalizm musiał zakończyć się czymś wielkim, na przykład Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową albo przynajmniej porządną wojną. Komuniści w Polsce – przypomnijmy, że rozumiemy pod tym pojęciem ludzi wykonujących polecenia z Moskwy – potrzebowali więc jakiejś polskiej rewolucji albo wojny. Jako że Polska płynnie i bezkrwawo stała się państwem gwarantującym podstawowe swobody ludziom pracy – jednego dnia, 11 listopada 1918 roku, bez udziału komunistów – trzeba było znaleźć wojnę. Znaleziono ją i nazwano „wojną obronną Polski”. Zaczęła się 1 września 1939 roku, skończyła 6 października, doprowadziła do upadku kapitalistycznej, burżuazyjnej Polski i płynnie przeszła w wojnę wyzwoleńczą narodu polskiego, która doprowadziła do powstania Polski Ludowej.
Komuniści w Polsce upiekli dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zamiast odpowiadać na kłopotliwe pytania, kto ich tutaj sprowadził i jaka armia ich tu zainstalowała, mogli usprawiedliwić swoją obecność zgnilizną II Rzeczypospolitej, czyli państwa – zgodnie z determinizmem historycznym Marxa – od początku skazanego na porażkę. Wystarczyło jedynie w odpowiedni sposób przedstawić wydarzenia 1939 roku. I głównie tym zajmowała się służba historyczno-propagandowa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Nie było tematu politycznie ważniejszego dla komunistów w Polsce niż wydarzenia 1939 roku. Mało kogo obchodziła geneza ruchu robotniczego, wojnę polsko-sowiecką lat 1919–1920 można było przemilczeć, podobnie jak zbrodnię katyńską. Natomiast wydarzenia 1939 roku trzeba było tak przedstawić, aby uprawdopodobnić zasady marksizmu i uniknąć oskarżeń o zdradę stanu i kolaborację z Sowietami. Zadanie to powierzono wybranym ludziom.
Najpierw jednak zabrano możliwość badania tych wydarzeń naukowcom niezwiązanym z władzą. Dokumenty dotyczące 1939 roku oraz Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej zamknięto w archiwach państwowych, a do lat 80. XX wieku dostęp do nich mieli tylko zaufani badacze, czyli historycy i propagandziści partyjni. Później reżim nieco złagodniał, ale nawet w połowie lat 90., gdy autorzy tej książki po raz pierwszy odwiedzali Centralne Archiwum Wojskowe, prowadzenie w nim badań było drogą przez mękę. Tygodniami czekało się na zgodę na przejrzenie dokumentów; ograniczano liczbę teczek archiwalnych, o które można było prosić; ich wydobycie z magazynów trwało kilka dni; wówczas okazywało się, że nie ma miejsca, aby je przeczytać, bo miejsc w czytelni było tylko kilkanaście. To wystarczało, żeby zniechęcić prawie wszystkich. A po to, by zniechęcić tych najbardziej wytrwałych, w początkach lat 80. zbiory CAW uporządkowano: zmieniono wszystkie sygnatury teczek i rozdzielono je na mniejsze. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie dopasować współczesne sygnatury do tych publikowanych w książkach z lat 60. i 70.
Jednak weterani 1939 roku nie musieli korzystać z archiwów, byli przecież naocznymi świadkami wydarzeń, zachowali w swoich rękach część dokumentów, mogli też zbierać relacje od towarzyszy broni. Ale i na nich ludowa ojczyzna miała sposób: reglamentację papieru potrzebnego do druku. Proces produkcyjny książki był bardzo długi, czasami trwał nawet kilkanaście lat. To, co było aktualne w końcu lat 60., traciło na wartości na początku lat 80. Poza tym książki pokazujące Wojsko Polskie II Rzeczypospolitej we właściwym, z punktu widzenia komunistów, świetle drukowano w setkach tysięcy egzemplarzy. Książki pokazujące prawdę – w setkach lub tysiącach. Społeczeństwo nie miało do nich dostępu.
Dodatkową kontrolę sprawował Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzura. Zazwyczaj w kwestii 1939 roku wystarczały inne środki bezpieczeństwa, więc niewiele miała ona do roboty. Zdarzały się jednak widowiskowe porażki, na przykład zezwolenie na publikację Wojny polskiej Leszka Moczulskiego. Cenzura dbała natomiast o to, by w podręcznikach szkolnych znajdowały się „odpowiednie” treści. Lekcje historii w PRL często wyglądały niczym tajne komplety i gotowi jesteśmy się założyć, że większość Czytelników w naszym wieku (i starszych) po poleceniu „spakujcie zeszyty i podręczniki, schowajcie ręce pod pupę” słuchało wykładów o wojnie 1920 roku, 17 września i Katyniu.