Dobry omen. Терри Пратчетт. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Терри Пратчетт
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788381696753
Скачать книгу
pocisk z farbą w uchu bezpośredniego zwierzchnika, wskutek czego trafiony jął uskarżać się na dziwne dzwonienie w uszach podczas narad i w niedługim czasie został przeniesiony ze względów zdrowotnych.

      Koledzy z firmy, dotychczas druhowie serdeczni, byli zgodni, że tylko jeden z nich nadaje się na stanowisko prezesa United Holdings PLC Inc. z tym, że każdy sądził, iż właśnie on jest jedynym i najlepszym kandydatem.

      Urzędniczka z kadr zapowiedziała, że celem kursu jest rozwijanie zdolności przywódczych, nauczenie organizacji pracy w zespole itd. Kursanci unikali swojego wzroku, za to dokładnie patrzyli na ręce rywali.

      Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Na spływie kajakowym odpadł Johnstone (pęknięcie bębenka), zaś wyprawa w góry wyeliminowała Whittakera (zerwanie ścięgien w kroczu).

      Mrucząc mantrę biznesmena: „Wykończ innych, zanim inni wykończą ciebie, zabij albo zgiń. Bierz się do garów albo wyrywaj z kuchni. Przetrwają najtwardsi. Korzystaj z każdej okazji”, załadował kolejny pocisk.

      Podczołgał się bliżej do leżących. Jeszcze go nie dostrzegli.

      Gdy skończyła się osłona z krzewów, wziął głęboki oddech i poderwał się z ziemi.

      – Mam was, gno… no nieee!

      W miejscu, gdzie leżał jeden z trafionych, wiło się coś obrzydliwego. Zauważył, że ktoś zgasił światło.

      Crowley wrócił do ulubionej postaci.

      – Nie cierpię tego robić – burknął. – Ciągle się boję, że zapomnę, jak wrócić do normy. Chyba zniszczyłem wizytowy garnitur.

      – Tym razem te półgłówki przesadziły – stwierdził Azirafal bez zbytniej urazy w głosie. Aniołowie zobowiązani są do przestrzegania pewnych zasad. W przeciwieństwie do Crowleya kupował odzież gotową. Nie czekał, aż spadnie mu z nieba. W dodatku koszula sporo go kosztowała.

      – No popatrz tylko. Ta plama przecież nie zejdzie.

      – Dokonaj cudu – odparł Crowley, bacznie obserwując krzaki w poszukiwaniu innych kursantów.

      – Tak, ale w głębi duszy zawsze będę ją widział – powiedział anioł.

      Podniósł broń i dokładnie ją obejrzał.

      – Nie widziałem jeszcze czegoś podobnego.

      Powietrze przeciął wibrujący gwizd i posąg za nimi stracił ucho.

      – Nie stójmy tak. On nie był sam.

      – Bardzo dziwny karabin. Rzadki egzemplarz.

      – Myślałem, że u was nie przepadają za bronią – powiedział Crowley.

      Wziął strzelbę z pulchnej dłoni Azirafala i przyjrzał się grubej lufie.

      – Obecnie pewne kręgi skłaniają się ku temu, że broń wzmacnia siłę przekonywania. Oczywiście we właściwych rękach.

      – Doprawdy? – Crowley pogładził oksydowaną stal. – W takim razie wszystko się zgadza. Chodźmy stąd.

      Niedbale rzucił karabin na nieprzytomnego Tompkinsa i ruszył przez mokry trawnik.

      Drzwi frontowe nie były zamknięte. Weszli do środka nie zauważeni. W dawnym refektarzu kilku tłustawych jegomościów popijało kakao. Jeden machnął wesoło ręką na powitanie.

      W holu stał mebel podobny do kontuaru w recepcji hotelowej. Wyglądał poważnie i kompetentnie. Azirafal przyjrzał się przenośnej tablicy informacyjnej na aluminiowym stelażu.

      Plastikowe litery estetycznie wpięte w czarny blat tworzyły napis: 20 – 21 sierpnia, United Holdings PLC. Wstępny kurs walki.

      Crowley wziął z kontuaru lśniącą broszurkę. Był to prospekt Tadfield Manor reklamujący ośrodek, a zwłaszcza wanny z wirówką do masażu wodnego i kryty basen z podgrzewaną wodą. Na okładce wydrukowano mapkę okolicy. Wszystkie prospekty ośrodków szkoleniowych miały takie mapki. Były one jednakowo niedokładne, w nieodpowiedniej skali i sugerowały, że dojazd do ośrodka jest bardzo dogodny. Natomiast żadna mapka nie przedstawiała plątaniny dróg, dróżek i ścieżek ciągnących się kilometrami wokół posesji, które trzeba było przemierzyć, by dotrzeć do celu.

      – Źle trafiliśmy? – zapytał Azirafal.

      Crowley zaprzeczył.

      – Zatem jesteśmy nie w porę.

      – Niestety tak – odparł Crowley.

      Przeglądał broszurkę, mając nadzieję, że trafi na jakiś ślad. Byłoby jednak przesadą łudzić się, że zakon nie zamieni lokum. Siostry zrobiły, co do nich należało i odeszły. Prawdopodobnie przeniosły się gdzieś na antypody i nawracają chrześcijan.

      Czytał dalej, pogwizdując cicho. Czasem w broszurkach podawano rys historyczny miejsca, a to dlatego, że przedsiębiorstwa wynajmujące ośrodek na sobotnio-niedzielne szkolenia interakcji w grupie strategii dynamicznego marketingu, lubiły uczucie strategicznego wchodzenia w dynamiczną interakcję z samym budynkiem, w którym niezmiennie czuło się atmosferę elżbietańskiej prosperity. Nikt nie przejmował się tym, że budynek ów był wielokrotnie przebudowywany, doszczętnie złupiony w czasie wojny domowej, a dwa razy spalił się do fundamentów.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

      Znaczy nas wszystkich

      2

      Asystent i służący dr Frankensteina w filmie „Młody Frankenstein” (przyp. tłum.)

      3

      Zegarek ów wykonano na jednym mikroprocesorze zbudowanym specjalnie dla Crowleya. Trochę go to kosztowało, ale nie można całe życie mieć węża w kieszeni. Chronometr wskazywał dokładny czas w dwudziestu stolicach świata oraz czas w stolicy innego świata, gdzie w zasadzie wszystkie zegary pokazywały jedną godzinę – to znaczy, że za pięć dwunasta było dziesięć minut temu.

      4

      Święta Berylia Artykulantka (Beryl Articulata) z Krakowa. Panuje przekonanie, że zeszła z tego świata śmiercią męczeńską w połowie piątego wieku. Legenda głosi, iż Berylia – jako młoda i nadobna niewiasta – została wbrew swej woli poślubiona pewnemu poganinowi, ale księciu, imieniem Kazimierz. W noc poślubną modliła się tak żarliwie, by Pan wstawił się za nią, że aż jej wargi trajkotały. Oczekiwała, że za chwilę pojawi się cudowna broda – nawiasem mówiąc, trzymała w gotowości niepozorną brzytwę oprawioną w kość słoniową, tak zwaną damską brzytwę – na wypadek, gdyby broda