– Brawa dla pani doktor.
– Dlaczego odbierasz przeniesienie jako coś negatywnego? Z tego, co zrozumiałam w rozmowie z nadkomisarz Steele, jest wręcz przeciwnie. Tymczasowe przeniesienie może być…
– Korzystne? Dobre dla mojego rozwoju? Widzę, że dostałyśmy tę samą notatkę służbową.
– Cynizm to powszechna postawa u ludzi, którzy doświadczyli traumatycznych przeżyć.
Śmieję się cicho w kołnierz mojego płaszcza.
– Cynizm to powszechny stan umysłu u policjantów, doktor Allen. Jestem niemal pewna, że jest jednym z podstawowych kryteriów rekrutacji. Cynizm i zdolność udźwignięcia trzydziestu pięciu kilo.
Sięga po swoją kawę, nie przestając patrzeć mi w oczy.
– Wierzysz w to, że mogę ci pomóc?
Wpatruję się w wewnętrzną część moich dłoni, udając, że zastanawiam się nad odpowiedzią. Od jakiegoś jasnowidza usłyszałam kiedyś, że zakrzywiona linia serca oznacza, iż otwieram się tylko w kontaktach w cztery oczy. Nie sądzę, by doktor Allen się z tym zgodziła.
W końcu podnoszę wzrok.
– Szczerze? Nie. Ale tu nie chodzi o panią. Już kiedyś korzystałam z pomocy psychologa, tyle że w innej kwestii. Wtedy też nie pomogło.
– Czy to coś, o czym powinnyśmy pomówić? – pyta jak gdyby nigdy nic.
– Nie bardzo. To była terapia poznawczo-behawioralna w związku z niewielkim zaburzeniem odżywiania. Mediacja rodzinna, po tym jak porysowałam tacie jego sportowe Audi TT, a on zagroził, że złamie mi rękę.
Zero reakcji z jej strony.
– Czy uważasz, że nie da się ci pomóc, Catrino?
– Tak mówią.
– Czyżby? A któż taki?
Powstrzymuję się przed wyliczaniem na palcach wszystkich tych osób, świadoma, że to może wskazywać na zaburzenia nerwicowe. Nie chcę, żeby dopisali „osobowość paranoiczna” do moich akt. Chociaż z drugiej strony warto byłoby to zrobić, żeby ujrzeć minę nadkomisarz Steele.
To za to płacę dziewięćdziesiąt funtów za godzinę? Żeby dowiedzieć się tego, co już, kurwa, wiem. Cat Kinsella wyszła z łona matki z przekonaniem, że położna jakoś dziwnie na nią patrzy – każdy ci powie, że…
– Mój tata – mówię. – Wielokrotnie. No i oczywiście nadkomisarz Steele.
Znowu unika tematu ojca – inna terapia, inna stawka godzinowa.
– Fakt, że tutaj jesteś, z pewnością świadczy o tym, że nadkomisarz Steele uważa, iż warto ci pomóc?
– Och, niech pani da spokój. Chyba nie uzyskała pani tych wszystkich tytułów przy nazwisku za bycie naiwną. Steele po prostu chroni swój tyłek. Boi się, że na widok krwi z nosa zacznę się tłumaczyć stresem pourazowym, więc zrzuciła ten problem na panią. – Wiem, że właśnie wykazałam się złośliwością, brakiem szacunku i tym wszystkim, czego bardzo staram się nie okazywać, ale cóż… w końcu jestem tylko produktem nieskończonym. – Przepraszam, bez urazy…
– Nie obrażam się, Catrino. – Odpędza moje przeprosiny kościstą, mocno ozdobioną biżuterią dłonią, a ja zauważam mały błyszczący perydot, podobny do tego, który wykradałam ze szkatułki mamy, by udawać, że jestem żoną Garetha Gatesa.
– A tak przy okazji, nikt nie mówi do mnie Catrina. Wolę Cat, jeśli to pani nie przeszkadza.
– Oczywiście, że nie. Nie musiałaś jednak czekać trzy sesje, żeby mi o tym powiedzieć. – Opiera swoje dłonie na kolanach i czuję, że zaraz zacznie mi doradzać. – Często masz trudności z mówieniem tego, czego chcesz?
A nie mówiłam.
– Nie – odpowiadam, dopijając resztki kawy. – Chociaż, skoro już przy tym jesteśmy, zdecydowanie bardziej wolę herbatę.
Uśmiecha się i coś tam odnotowuje. Podejrzewam, że to raczej coś w stylu „żartem odpiera niewygodne pytania” niż „następnym razem zaparzyć herbatę”.
Na zewnątrz dzieciaki przestały śpiewać.
– Niech pani posłucha, nic mi nie będzie. Naprawdę – mówię, nazbyt energicznie, by zabrzmiało to przekonująco. – Szkoda mi tylko tej małej dziewczynki. – Spowalniam oddech i uspokajam głos. – Proszę mi powiedzieć, czy ona zapamięta wszystko, co się stało, czy jest szansa, że z biegiem czasu zapomni?
Mówię o niej „mała dziewczynka”, żeby doktor Allen nie zaczęła marudzić o „nadmiernej empatii”, ale tak naprawdę ma ona na imię Alana-Jane, a jej ulubioną piosenką jest Five Little Ducks. Wiem, bo mówiła mi, że śpiewała ją swojej mamusi, żeby ją obudzić. Wiem też, że przez dwa dni jadła sucharki dla psów, bo tylko po to dała radę sięgnąć, i to stojąc na różowym wiadrze. Wiem również, że pod poplamioną krwią bluzą miała podkoszulek z napisem „Córeczka tatusia” i jestem a b s o l u t n i e p e w n a, że to tatuś zabił jej mamusię, nawet jeśli prokuratura uznała, że udowodnienie tego graniczy z niemożliwością.
– Mnie interesuje jedynie to, co t y pamiętasz, Cat. Co tobie uda się z czasem zapomnieć. – Zamyka swój notatnik, czym sygnalizuje koniec naszego tête à tête. – Podczas naszego pierwszego spotkania wspomniałaś, że nie sypiasz za dobrze? Jest lepiej?
– Nie. Ale prawdą jest, że zawsze miałam problemy ze snem. – Zmienia pozycję, na chwilę ożywiona moim wyznaniem.
– Zastanawiałaś się, dlaczego tak jest?
Wzruszam ramionami.
– Do ósmego roku życia mieszkałam nad pubem – nie wpływa to korzystnie na uregulowanie rytmu snu. A może dlatego, że zbyt późno jadam kolację? Przyczyna może tkwić również w tych tanich, gównianych poduszkach…
Doktor Allen wstaje i wolnym krokiem podchodzi do drzwi. Nie wygląda na to, by moja lekceważąca odpowiedź ją zirytowała. Nie jestem pewna czy słowo „zirytowana” znajduje się na „Liście właściwych min do dyspozycji psychologa”, ale na jej twarzy zdecydowanie pojawia się przebłysk czegoś ludzkiego. Cichy krzyk w stylu „co ja tu, kurwa, robię?”, do którego każdy z nas ma prawo po dwunastu miesiącach ciężkiego roku.
– Więc co z tą małą dziewczynką? – Nieustępliwie domagając się odpowiedzi, gram na zwłokę, z zapinania płaszcza robiąc scenę rodem z komedii slapstikowej. – Myśli pani, że może to na niej wycisnąć piętno?
– W przypadku trzyletniego dziecka trudno jest przewidzieć, jaki to będzie miało wpływ – mówi wreszcie. – Szczegółów raczej nie zapamięta. Może je nawet zapomnieć. Albo wypierać to całe „zdarzenie”. Prawdopodobnie jednak zapamięta uczucia z nim związane. Będą jej towarzyszyły przez całe życie, przeniesie je na swoje związki, relacje w pracy i tak dalej. Silne, bezwarunkowe uczucie strachu, lęku i niepewności, którego do końca nie będzie rozumiała.
Uczucie głębokiego dyskomfortu w najmniej spodziewanych momentach. To ciągłe dziwne złe przeczucie, które zatruwa wszystko, co robisz.
– No i oczywiście, mając zaledwie trzy lata, nie jest w stanie zrozumieć ostateczności śmierci swojej matki. Jej nieodwracalnej natury. Za kilka lat ta świadomość dodatkowo wszystko skomplikuje.
Wyobrażam sobie mojego siostrzeńca, Finna – sześciolatka, który nie radzi sobie z takimi wyzwaniami jak brokuły, pływanie