Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Cixin Liu
Издательство: PDW
Серия: s-f
Жанр произведения: Научная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788380629103
Скачать книгу
ale nie spodziewała się aż takiego tempa i takiej bezpośredniości. Z uwagi na to, że PAW została dopiero utworzona i nie miała na razie żadnych oddziałów krajowych ani regionalnych, wydawała się nieprzygotowana do realizacji tak wielkich projektów. Jednak naprawdę szokująca była śmiałość propozycji Wade’a – wyzwania technologiczne i inne przeszkody zdawały się niemożliwe do pokonania.

      – Jakie są konkretne wymogi? – zapytał Wadimow. Był jedynym człowiekiem, który przyjął oświadczenie Wade’a bez mrugnięcia okiem.

      – Konsultowałem się z przedstawicielami stałych członków ROP, ale ten pomysł nie został jeszcze oficjalnie zgłoszony. W oparciu o to, co wiem, członków ROP najbardziej interesuje jeden konkretny wymóg, i w tej sprawie nie pójdą na żaden kompromis: sonda musi osiągnąć jeden procent prędkości światła. Jeśli chodzi o inne parametry, członkowie ROP mają różne pomysły, ale jestem pewien, że w toku oficjalnych dyskusji dojdą do porozumienia.

      – Pozwólcie, że ujmę to krótko – powiedział ekspert NASA. – Przy tych parametrach misji i przy założeniu, że będziemy się martwić tylko przyspieszeniem i nie damy sondzie żadnych możliwości hamowania, dotarcie do Obłoku Oorta zajmie jej dwa do trzech stuleci. Tam przechwyci i zbada hamującą flotę trisolariańską. Proszę mi wybaczyć, ale zdaje się, że ten projekt lepiej zostawić na przyszłość.

      Wade potrząsnął głową.

      – Odkąd sofony latają z prędkością światła wokół Ziemi, stale nas szpiegują i blokują wszystkie badania w naukach podstawowych, nie jest pewne, czy w przyszłości uda się nam dokonać znaczącego postępu technologicznego. Jeśli ludzkość jest skazana na wleczenie się w ślimaczym tempie przez przestrzeń kosmiczną, to lepiej zacząć te prace jak najszybciej.

      Cheng Xin podejrzewała, że plan Wade’a jest przynajmniej częściowo motywowany polityką. Pierwsze próby nawiązania aktywnego kontaktu z cywilizacją pozaziemską bardzo podniosłyby prestiż PAW.

      – Ale w obecnym stanie naszej technologii kosmicznej dotarcie do Obłoku Oorta zajmie dwadzieścia, może trzydzieści tysięcy lat. Nawet gdybyśmy wystrzelili tę sondę teraz, to za czterysta lat, kiedy przybędzie tu flota trisolariańska, nie znaleźlibyśmy się daleko od drzwi Ziemi.

      – I właśnie dlatego musi ona osiągnąć jeden procent prędkości światła.

      – Mówi pan o stukrotnym zwiększeniu naszej obecnej prędkości maksymalnej! To wymaga zupełnie nowej formy napędu. Nie da się tego zrobić z zastosowaniem współczesnej technologii i nie ma powodu przypuszczać, że w przewidywalnej przyszłości nastąpi w tej dziedzinie przełom. Ta propozycja jest po prostu niewykonalna.

      Wade walnął pięścią w stół.

      – Zapominacie, że mamy teraz środki! Wcześniej podróże kosmiczne były luksusem, teraz są absolutną koniecznością. Możemy prosić o środki znacznie przekraczające to, co było wcześniej wyobrażalne. Możemy je wykorzystywać w pracy nad tym problemem, dopóki nie ugną się prawa fizyki. Użyjcie brutalnej siły, jeśli będzie trzeba, ale musimy przyspieszyć tę sondę do jednego procenta prędkości światła!

      Wadimow instynktownie rozejrzał się po sali. Wade zerknął na niego.

      – Niech się pan nie martwi. Nie ma tu żadnych dziennikarzy ani osób postronnych.

      Wadimow się roześmiał.

      – Bez urazy, ale jeśli nasza agencja ogłosi, że chcemy wykorzystywać środki do pracy nad tym problemem, dopóki nie ugną się prawa fizyki, to staniemy się dla całego świata pośmiewiskiem. Proszę, niech pan nie powtarza tego przed ROP.

      – I tak już wiem, że wszyscy się ze mnie śmiejecie.

      Wszyscy zamknęli usta na kłódki. Chcieli, żeby to zebranie już się skończyło. Wade spojrzał na każdego po kolei, a potem zwrócił wzrok na Cheng Xin.

      – Nie, nie wszyscy. Ona się nie śmieje. – Wskazał ją palcem. – Co pani myśli, Cheng?

      Pod jego przenikliwym spojrzeniem poczuła się tak, jakby kierował w jej stronę nie palec, lecz miecz. Rozejrzała się bezradnie. Kim była, żeby zabierać głos w tej sprawie?

      – Musimy wcielić tu DM – powiedział Wade.

      Cheng Xin była jeszcze bardziej skonsternowana. DM? Doktor medycyny?

      – Przecież jest pani Chinką! Jak może pani nie wiedzieć, co to jest DM?

      Spojrzała na pozostałych pięciu Chińczyków w sali. Wyglądali na tak samo skołowanych.

      – Podczas wojny koreańskiej Amerykanie odkryli, że nawet wzięci do niewoli zwykli żołnierze chińscy dużo wiedzieli o strategii swoich wojsk. Okazało się, że wasi dowódcy przedstawiali żołnierzom plany bitw do masowej dyskusji, licząc na to, że w ten sposób znajdą sposoby, żeby je poprawić. Oczywiście nie chcemy, byście wiedzieli aż tyle, jeśli zostaniecie jeńcami Trisolarian.

      Kilkoro obecnych się roześmiało. Cheng Xin zrozumiała w końcu, że DM to „demokracja militarna”. Pozostali entuzjastycznie poparli propozycję Wade’a. Oczywiście ci wybitni specjaliści nie spodziewali się, że zwykła asystentka techniczna będzie miała jakieś świetne pomysły, ale byli to przeważnie mężczyźni i myśleli, że dając jej szansę mówienia, będą mieli doskonały pretekst do podziwiania jej przymiotów fizycznych. Cheng Xin zawsze dokładała starań, by ubierać się niezbyt wyzywająco, ale mimo to stale musiała sobie radzić z tego rodzaju nagabywaniem.

      – Mam pomysł… – zaczęła.

      – Pomysł, jak nagiąć prawa fizyki? – zapytała starsza Francuzka imieniem Camille, bardzo poważana i doświadczona konsultantka Europejskiej Agencji Kosmicznej. Spojrzała pogardliwie na Cheng Xin, jakby ten pokój nie był odpowiednim miejscem dla niej.

      – Raczej na to, jak je obejść. – Cheng Xin uśmiechnęła się do niej uprzejmie. – Najbardziej obiecującymi z zasobów, które mamy do dyspozycji, są zapasy broni jądrowej na świecie. Jeśli nie nastąpi jakiś przełom techniczny, będzie to największe źródło energii, którą możemy wystrzelić w kosmos. Wyobraźcie sobie statek czy sondę kosmiczną wyposażony w żagiel radiacyjny, podobny do żagla słonecznego: cienką folię popychaną przez promieniowanie. Gdybyśmy od czasu do czasu detonowali bombę jądrową za tym żaglem…

      Rozległo się kilka chichotów. Najgłośniej śmiała się Camille.

      – Moja droga, nakreśliłaś nam scenę z komiksu. Twój statek kosmiczny wypełniony jest bombami jądrowymi i ma ogromny żagiel. Na statku znajduje się bohater łudząco podobny do Arnolda Schwarzeneggera. Rzuca te bomby za statek, gdzie wybuchają i go popychają. Och, ależ to świetne! – Gdy reszta zebranych dołączyła do tej wesołości, kontynuowała: – Może zechciałabyś przejrzeć swoją pracę domową z pierwszego roku studiów i powiedzieć mi, po pierwsze, ile bomb jądrowych będzie musiał zabrać ten statek, i po drugie, jakie przyspieszenie zdoła uzyskać przy takim stosunku ciągu do wagi?

      – Nie udało się jej nagiąć praw fizyki, ale spełniła drugie życzenie szefa – powiedział inny ekspert. – Przykro mi patrzeć, jak taka piękna dziewczyna pada pod naciskiem brutalnej siły.

      Fala śmiechu osiągnęła crescendo.

      – Bomby nie będą na statku – odparła spokojnie Cheng Xin. Śmiech ustał jak nożem uciął. – Sama sonda będzie małym jądrem wyposażonym w sensory przymocowane do dużego żagla, ale musi być lekka jak piórko. Będzie ją wtedy łatwo popychać promieniowaniem pochodzącym z wybuchów jądrowych poza nią.

      W sali konferencyjnej zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy zastanawiali się, gdzie miałyby się znaleźć te bomby. Kiedy inni przez chwilę drwili z Cheng