Dziecko ognia. S.K. Tremayne. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: S.K. Tremayne
Издательство: PDW
Серия: Thriller psychologiczny
Жанр произведения: Криминальные боевики
Год издания: 0
isbn: 9788380154728
Скачать книгу
że to się potoczy takszybko i tak daleko zajdzie.

      – Ale to ty nas ze sobą poznałeś.

      – Tak, wiem, że was sobie przedstawiłem. I wiedziałem, że ona ci sięspodoba.

      – A skąd to mogłeś wiedzieć?

      – Jest bystra. Drobna. Bardzo pociągająca. – Oliver otarł usta serwetką.– Myślę, że Bóg stworzył ją dla ciebie.

      – To skąd to zaskoczenie?

      Oliver wzruszył ramionami.

      – Zakładałem, że zrobisz to, co zwykle.

      – To znaczy?

      – Prześpisz się z nią, potem się nią trochę znudzisz i znajdziesz sobiekolejną.

      David westchnął.

      – Jezu! Robisz ze mnie potwora. Naprawdę jestem taki straszny?

      – Nie jesteś zły, masz tylko irytujące powodzenie u kobiet. Po prostu cizazdroszczę.

      – Daj spokój. Słucham tylko zaleceń lekarza. Ponoć liczne partnerkizmniejszają ryzyko raka prostaty.

      Oliver zaśmiał się i wsunął do ust ostatni kąsek poussin yasai zuke.Pokręcił głową.

      – No ale Rachel Daly okazała się inna. Inna niż wszystkie kobiety, z którymi spałeś. Rachel Daly. I po miesiącu się z nią ożeniłeś.

      David opadł na oparcie krzesła i zamieszał verdejo w kieliszku.

      – Dokładnie po ośmiu tygodniach. Ale przyznaję, że dość szybko.

      – Delikatnie mówiąc.

      – Naprawdę się w niej zakochałem, Oliver. Czy to aż takienieprawdopodobne? I tak dobrze się dogadywała z Jamiem. Wydawało mi sięto całkowicie słuszne. – David wpatrywał się w twarz przyjaciela,szukając ukrytych podtekstów. – Sugerujesz, że to się stało zbyt szybko…po Ninie?

      – Nie. – Oliver z przejęciem pokręcił głową, może trochę niezręcznie. – Nie, nie, nie. Oczywiście, że nie. Bardziej chodzi mi o to, że Rachel…no cóż… tak bardzo się różni od twoich innych partnerek.

      – Chcesz powiedzieć, że ma robotnicze pochodzenie?

      – Nie. Chcę powiedzieć, że jest z marginesu. Wiesz, skąd pochodzi?

      – Z pełnego melin Plumstead. Z faweli Tooting Bec. I co z tego?

      – Właściwie to nic. Chodziło mi bardziej o to, że to taki przeskok. Żetak bardzo się różni od Niny. To znaczy, wygląda podobnie, ta elfiatwarz, ta chłopięcość, która tak ci się podoba, ale pod każdym innymwzględem…

      – O to właśnie chodzi. – David pochylił się nad stolikiem. – To jeden z powodów, dla których tak szybko zakochałem się w Rachel. Jest inna. – Mówił teraz nieco za głośno, widać było, że wypił trochę wina. Ale niedbał o to. – Wszystkie te grzeczne dziewczyny z Notting Hill, z Paryża,z Manhattanu… Rachel tak bardzo się od nich różni. Ma za sobą przejścia,jakich nie potrafię sobie nawet wyobrazić. W różnych sprawach wyrażaopinie, jakich od nikogo innego nie usłyszę, ma pomysły, których nigdybym się nie spodziewał, a poza tym jest twarda, wiele przeszła, a jednak wyszła z tego cało, no i jest inteligentna i dowcipna. – Przerwałna chwilę. – I, tak, zgadza się, jest seksowna.

      Przy stoliku zapadła cisza. David pragnął powiedzieć: „Jest prawie takseksowna jak Nina. Jest jedyną kobietą, jaką spotkałem, która być możepewnego dnia będzie się mogła równać z Niną”. Nie zrobił tego jednak.Ponieważ nie chciał myśleć o Ninie. Zamiast tego zamówił dwa tokaje.

      Oliver uśmiechnął się do niego życzliwie.

      – Wydaje mi się, że ty i Rachel macie też wiele wspólnego.

      – Chodzi ci o to, że oboje mieliśmy ojców sukinsynów i że oboje jesteśmyabsurdalnie impulsywni?

      – Nie, myślałem o tym, że… oboje jesteście trochę popierdoleni.

      – Ach! – David wybuchnął śmiechem. – Tak. Pewnie masz rację. Aleuszkodzone dziewczyny są lepsze w łóżku.

      – Słodkie.

      – Choć to samo z pewnością dotyczy mężczyzn. Może to dlatego miałempowodzenie u kobiet. Mam swoje problemy. – David spojrzał na młodąrodzinę w głębi restauracji. Na roześmiane, szczęśliwe dziecko z rodzicami. – Boże, jak ja tęsknię za Jamiem – wyrwało mu się odruchowo.

      Oliver uśmiechnął się ze współczuciem. David przywołał kelnera i poprosił o rachunek. Kieliszki z winem błyszczały dyskretnie w półmrokurestauracji.

      Oliver odchylił się na oparcie krzesła.

      – Tęsknota za dzieciakami jest gorsza, prawda? Gorsza niż tęsknota zakochanką czy partnerką. Zaskoczyłeś mnie.

      David pokręcił głową.

      – Możesz mi wierzyć. Jest gorsza. A najgorsze ze wszystkiego jest to, żenic nie możesz na to poradzić. Nawet jeśli miło spędzasz czas z dziećmi,to żałujesz, że kiedyś nie robiłeś tego częściej. Kiedy masz dziecko, tojak rewolucja przemysłowa, tyle że w uczuciach. Nagle jesteś zdolny domasowej produkcji zmartwień i poczucia winy.

      – Cóż, przynajmniej dziś wieczorem się z nim spotkasz.

      David się rozpromienił.

      – O, tak! Jest weekend. Dzięki Bogu.

      Po lunchu wyszli w jasne, łagodne światło popołudnia, Londyn w swymnajlepszym wydaniu – platany przy Piccadilly, jakby chciały uwięzić w listowiu promienie słońca. Uścisnęli sobie dłonie, poklepali się poplecach i Oliver ruszył w stronę St James, a David w przeciwną; lekkopodpity, złapał taksówkę, pojechał do swojej kancelarii w Marylebone,wziął aktówkę ze sprawami, które zamierzał przejrzeć w weekend, a potemwrócił do tej samej taksówki i udał się na Heathrow.

      Jednak w korkach Hammersmith przyjemny wpływ alkoholu zaczął słabnąć,powróciły ponure myśli, nużący, lecz nieunikniony niepokój.

      Jamie. Jego ukochany syn.

      Nie chodziło tylko o to, że za nim tęsknił. Chłopiec znów zaczął siędziwnie zachowywać. Nie było tak źle jak w tych pierwszych strasznychmiesiącach po pogrzebie Niny, ale zdecydowanie coś było nie tak. I to gonaprawdę przerażało. David liczył na to, że sprowadzenie Rachel doCarnhallow rozpocznie nowy rozdział w ich życiu i pozwoli oddzielić towszystko grubą kreską, że dzięki temu będą mogli z większą ufnościąspoglądać w przyszłość. Ale tak się nie stało. Jeśli już, to Jamieprzechodził regres. Ostatni z jego listów do matki – który David znalazłtydzień wcześniej w pokoju syna – wydawał się szczególnie niepokojący.

      Tłumiąc panikę, David poluzował krawat, jakby fizycznie zaczął się dusićna tylnym siedzeniu taksówki. Gdyby tylko mógł z kimś o tym porozmawiać,przynajmniej by mu ulżyło. Nie mógł jednak powiedzieć o tym nikomu, aniswojej nowej żonie, ani najstarszym z przyjaciół, ani nawet – co pokazałten lunch – Oliverowi. Edmund jako jedyny wiedział o wszystkim. Aleteraz Edmunda już nie było i David został sam. Jako jedyny znał prawdę.

      Być może z wyjątkiem samego Jamiego.

      To zaś było dla Davida źródłem nieustannej udręki. Ile wiedział jegosyn? Co mu powiedziała? Co chłopiec widział i słyszał?

      David wyjrzał na niekończącą się kolumnę samochodów. Teraz całkowiciesię zatrzymała. Jak zastygła w żyłach krew.

      136 dni przed Bożym Narodzeniem

      Sierpniowe słońce jasno świeci,