Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Terry Goodkind
Издательство: PDW
Серия: Fantasy
Жанр произведения: Героическая фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788378183488
Скачать книгу
nie żyje. – Magda odwróciła wzrok od błękitnych oczu Alrica. – Rada wkrótce go kimś zastąpi. Jak wspomniałam, bez niego nie mam żadnego statusu. To dlatego obcięli mi włosy. To prastary obyczaj mieszkańców Midlandów. Długość włosów kobiety mówi światu o jej statusie. To się ogromnie liczy w Midlandach, a zwłaszcza tutaj, w Wieży. To siedziba władzy Midlandów, toteż sprawy rangi, wpływów i mocy zawsze mają znaczenie.

      Rahl ze zniecierpliwieniem machnął ręką.

      – Wiem o tym obyczaju. To bzdura. Mogę zrozumieć, że małostkowi ludzie przywiązują wagę do takich błahostek, rozmieszczając gości przy biesiadnym stole, ale w innych przypadkach to się przestaje liczyć. A to jest poważna sprawa. Co długość twoich włosów ma wspólnego ze sprawami życia i śmierci?

      – Tu, w Midlandach, bardzo wiele. Już nie jestem godna, by mnie rozpoznawano, bo nie jestem szlachetnie urodzona, a mąż, który za życia zapewniał mi status, nie żyje. To znaczy, że znowu jestem tam, gdzie byłam, zanim mnie poślubił. To nie mój wybór, po prostu tak jest.

      Lord Rahl znów do niej podszedł.

      – Jak myślisz, czemu zostałaś żoną Pierwszego Czarodzieja Baraccusa? Uważasz, że szukał słabej, bezwartościowej kobiety?

      – Nnno, ja…

      – Zostałaś żoną Pierwszego Czarodzieja, bo byłaś jedyną kobietą, która zasługiwała na to, żeby nią zostać. Sugerujesz, że Baraccus, czarodziej wojny, zechciałby poślubić słabą kobietkę? Poślubił cię, bo jesteś silna i twarda.

      – To bardzo mi pochlebia, lordzie Rahlu, ale obawiam się, że to nieprawda. Kiedy mnie poznał, byłam nikim, i kiedy odszedł, znów jestem nikim.

      Jej słowa wyraźnie go rozczarowały. Płomień w jego oczach zgasł. Podupadł na duchu.

      – Byłaś jego żoną, więc zakładam, że powinnaś go znać lepiej niż ktokolwiek inny. – Z wielkim smutkiem potrząsnął głową. – Przyznaję, że bardzo się rozczarowałem, gdy się okazało, że Baraccus nie był człowiekiem, za jakiego go uważałem, że w istocie był zwykłym głupcem, jak wielu zwyczajnych ludzi.

      – Zwykłym głupcem? Co ty mówisz?!

      Uniósł rękę i pozwolił jej opaść bezwładnie.

      – Cały czas mydlił mi oczy. Ty ukazałaś mi niemiłą prawdę. Zawsze uważałem, że jest inteligentny i silny, lecz okazuje się, że Baraccus był po prostu zwyczajnym, pozbawionym charakteru człowiekiem, który, jak wielu, poślubił milutką i bezwartościową, pozbawioną statusu kobietę tylko dlatego, że robiła do niego słodkie oczy. Najwyraźniej nawinęłaś mu się w chwili słabości, kobiecą przymilnością połechtałaś jego męską dumę i tym prostym sposobem złowiłaś ważnego męża. Nie ma wątpliwości, że musiał być zbyt niepewny siebie, by uwierzyć, że zainteresuje się nim kobieta o wysokim statusie, i dlatego był skłonny wymienić status, którego ci brakowało, na twoje uczucia. Zgaduję więc, że nie był silnym człowiekiem, za jakiego go uważałem. Widzę, że poślubiając cię, ukrywał brak pewności siebie w kontaktach z kobietami. Nie mam już wątpliwości, że był gotowy zadowolić się pierwszą zgrabną kobietką, bez względu na jej status, która pokręciła kształtnym tyłeczkiem przed jego maślanymi oczami.

      Magda błyskawicznie przytknęła mu do szyi czubek noża.

      – Nie mam zamiaru stać bezczynnie i słuchać, jak lżysz szlachetnego człowieka, który nie może się bronić – warknęła.

      – Mój stary przyjaciel Baraccus najwyraźniej nauczył swoją nic nieznaczącą żonkę posługiwać się nożem.

      – I owszem – potwierdziła. – Powiedz tamtym dwóm, że jeśli zrobią jeszcze jeden krok, będziesz oddychał nie tylko przez swoją niewyparzoną gębę.

      Faktycznie wiedziała to i owo o posługiwaniu się bronią. Baraccus korzystał ze swojego daru, żeby ją wiele nauczyć o broni. Mówił, że żona Pierwszego Czarodzieja zawsze będzie celem. Chciał, żeby potrafiła się obronić, kiedy jego nie będzie w pobliżu.

      – Nie wierzę, żeby kiedykolwiek uważał cię za przyjaciela. Myślę, że już najwyższy czas, żebyś wyruszył w powrotną drogę do tej swojej D’Hary. Chcę, żebyś razem ze swoimi wojakami wyjechał bladym świtem. Zrozumiano?

      Lord Rahl uśmiechnął się szelmowsko, dając gwardzistom znak, żeby zostali na miejscach. Magdę zaskoczył ten uśmiech, ale nadal była zła i nie zabrała noża od jego szyi.

      – A cóż to takiego? Takie nic, nie urodzona szlachetnie kobieta z krótkimi włosami, bez żadnego statusu, ma czelność pouczać mnie, lorda Rahla, co mam robić? Co daje ci prawo przemawiania w ten sposób do władcy D’Hary rozkazującego żołnierzom pod twoimi drzwiami i gwardzistom w komnacie? Jak śmiesz sądzić, że możesz się do mnie tak odzywać? Skąd tobie, kobiecie bez statusu, przyszło do głowy, że masz do tego prawo?

      – Prawo?! – wściekła się Magda.

      Wtedy dostrzegła iskierki w jego oczach i dotarło do niej, o co mu chodzi. Uspokoiła się. Nagle poczuła się głupio. Nie mogła powstrzymać pełnego zawstydzenia uśmiechu.

      Skłoniła głowę z przesadnym szacunkiem.

      – Wygląda na to, że lord Rahl nie jest taki głupi, jak twierdzą niektórzy członkowie rady.

      Uśmiechnął się szerzej.

      – Magdo, znałem Baraccusa na długo przedtem, nim go spotkałaś. Walczyłem u jego boku. Znałem jego charakter. Nigdy by go nie zainteresowała słaba kobietka. Kiedy cię poznał, nie dbał ani o długość twoich włosów, ani o twój status, prawda?

      Magda pokręciła głową, wspominając pierwsze spotkanie z Baraccusem. Nawet nie spojrzał na jej włosy. Popatrzył jej w oczy i spytał, jak ma na imię.

      – Obchodził go twój charakter. To, jaka jesteś. Baraccus był silnym człowiekiem. Pociągały go tylko siła i temperament mogące dopełnić te jego cechy. Mógł mieć każdą kobietę. Wiem o tym, bo wiele starało się go zdobyć, a on je odrzucał. Wybrał ciebie. Nie dlatego, że byłaś słaba i zwyczajna, lecz dlatego, że byłaś wyjątkowa, równa mu pod każdym mającym znaczenie względem.

      Znowu się uśmiechnęła, tym razem z wdzięcznością.

      – Dziękuję za najmilsze słowa o moim mężu i o mnie, jakie kiedykolwiek słyszałam.

      – Taka jest prawda, Magdo. Wybrał cię, bo byłaś go warta. Był szczęśliwy, mając cię u swego boku. Nie pozwolę ci umniejszać żony przyjaciela.

      Jej uśmiech stał się smutny.

      – Brak mi słów, żeby wyrazić, jak mi źle bez niego.

      – Rozumiem. Dajmy teraz spokój tej błahostce, mamy ważniejsze sprawy do omówienia. Baraccus odszedł, toteż jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić po odpowiedzi. To czas na odwagę i uczciwość, jeżeli mamy mieć szansę przeżycia.

      Magda wreszcie dumnie uniosła głowę.

      – Jak mogę ci pomóc, lordzie Rahlu?

      ROZDZIAŁ 10

      Powinnaś stanąć przed radą i powiedzieć im o zagrożeniu, przekonać, że to poważna sprawa – powiedział Alric Rahl. – Baraccus nie żyje, więc to nasze zadanie, a mamy coraz mniej czasu.

      – Jakie zagrożenie?

      Trochę zaskoczony spojrzał na nią podejrzliwie spod zmarszczonych brwi.

      – Baraccus z pewnością musiał ci powiedzieć o Nawiedzających Sny.

      Magda