Thor wspiął się na grzbiet smoczycy. Stanąwszy tam zwrócił się do swej armii, tysięcy wojowników przypatrujących mu się z podziwem i radością, i uniósł miecz.
Mężczyźni unieśli swe miecze i zawiwatowali. Nieboskłon wreszcie wypełnił się zwycięskimi okrzykami.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Gwendolyn stała, patrząc na stojącego na grzbiecie Mycoples Thora i serce jej wezbrało ulgą i dumą. Przedarła się z powrotem przez ciżbę żołnierzy, na powrót w pierwsze szeregi, odrzuciwszy ochronę Steffena i reszty. Przepchnęła się na plac i stanęła przed Thorem. Z oczu popłynęły jej łzy radości, gdy rozejrzała się i spostrzegła, że Imperium jest pokonane, wszystkie zagrożenia w końcu zniknęły, a Thor, jej ukochany, żyje i jest bezpieczny. Czuła, że odniosła zwycięstwo. Miała wrażenie, że mrok i żal osnuwające ostatnie kilka miesięcy wreszcie znikają, poczuła, iż Krąg wreszcie jest znów bezpieczny. Ogarnęły ją radość i wdzięczność, a Thor spostrzegł ją i w jego błyszczących oczach dostrzegła bezgraniczną miłość.
Gwen już miała ruszyć przed siebie i podejść do niego, gdy nagle powietrze przeciął dźwięk, który zmusił ją, by się odwróciła.
– BRONSONIE! – rozległ się krzyk.
Gwen i pozostali obrócili się i serce jej zamarło z przestrachu, gdy ujrzała mężczyznę wyłaniającego się z popiołów po stronie Imperium. Człowiek ten leżał twarzą do ziemi, przysłonięty ciałami żołnierzy imperialnych, a teraz wstał, zrzucając je z siebie i prostując się.
McCloud.
Gwen przeszył dreszcz. Jakimś cudem McCloud przeżył. Kryjąc się tchórzliwie pod ciałami innych, jakimś sposobem przeżył pośród strumienia płomieni. Stanął przed nimi zeszpecony, o oznakowanej twarzy, bez jednego oka, a teraz na wpół sparzony. Jego odzienie wciąż się tliło. Był jednakże wciąż żywy, w dłoni dzierżył miecz i patrzył gniewnie wprost na swego syna, Bronsona.
Gwen poczuła, jak budzi się w niej nieodparta odraza. Stał przed nią mężczyzna, którego nienawidziła każdą cząstką swego jestestwa, mężczyzna z jej koszmarów, tych, które przeżywała na nowo każdej nocy, mężczyzna, który dopuścił się ataku na niej. Przez wszystkie te dni niczego nie pragnęła bardziej, niż ujrzeć go martwym.
Oto stał przed nimi w całej swej okazałości, wysoki i potężny, niczym koszmar przywołany do życia, jedyny ocalały z pożogi.
– BRONSONIE! – wrzasnął ponownie McCloud, wychodząc na plac.
Bronson zareagował na wołanie: wystąpił naprzód po stronie MacGilów z mieczem w dłoni, gotów spotkać się ze swym ojcem w ostatniej bitwie.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.