– Idź pod prysznic, bo robi się późno – poleciła, wycierając zaczerwienione oczy. – Ja chyba będę musiała się znowu przebrać. Patrz! – Pokazała na upaćkany łzami i pudrem rękaw sukienki.
– Nie możesz tak iść – stwierdził to, co od kilku minut było już faktem.
Dwie pieczenie przy jednym ogniu? Mistrzyni.
Wróciła do sypialni i zaskakująco szybko wyplątała się z sukienki, wkładając połyskujące legginsy i jasnoróżową satynową tunikę, o której dopiero teraz sobie przypomniała. Może nie wyglądała w niej jak miss polonia, ale ubiór choć odrobinę przypominał jej styl. Tak bardzo pragnęła włożyć wysokie szpilki, których przez lata w zasadzie nie zdejmowała. Ta ciąża wszystko, dosłownie wszystko postawiła na głowie. Magda próbowała ubierać się jak dawniej, ale po kilkunastu minutach na wysokim obcasie kostki wyglądały jak balony, a stopy nie dawały się upchnąć nawet w tenisówki.
Magda westchnęła, odwracając wzrok od półki z butami. Jeszcze chwila, a przyjdzie czas na wielki powrót. Wyjęła zamszowe botki kupione jesienią. Po chwili stanęła przed lustrem w całej, dosłownie w całej okazałości. Odnotowała brak zadowolenia ze swojego wyglądu i brak zadowolenia ze swojego wyglądu. W zasadzie to jeden fakt, ale miał dla niej podwójne znaczenie. Pewnie dołożyłaby i trzecie identyczne spostrzeżenie, gdyby nie to, że do sypialni wszedł Darek.
– Wyglądasz bosko! – oświadczył, całując ją w czoło. – Nie ma piękniejszego widoku niż kobieta w ciąży – dodał, poprawiając ręcznik zawiązany wokół bioder.
Patrzyła na jego nagi tors, po którym spływały kropelki wody. Niewielki brzuszek, symbol siedzącego trybu życia, a może nadmiernego stresu wywołanego prowadzeniem własnej firmy rachunkowej sprawił, że Magda powzięła decyzję, aby pozbyć się zbędnego balastu. Zaraz po przeprowadzce Darka opracowała PRŻ, czyli plan racjonalnego żywienia. Niestety mężczyzna czasem wbrew umowie zastępował posiłki żarciem z fast foodów, a waga bezlitośnie to odnotowywała. Kobieta postanowiła przetrwać ten stan, aby przejść do działania zaraz po porodzie. Wówczas nie będzie zmiłuj. Obydwoje będą pracować nad formą i rzeźbą, bo masę już zdobyli.
– Jasne – odparła kompletnie bez przekonania i przeczesała długie włosy. – Ty naprawdę niczego nie widzisz czy tylko nie chcesz sprawiać mi przykrości?
– Kochanie, za chwilę zostaniesz matką i tylko to się liczy.
– Czyli tak naprawdę nie ma znaczenia, z kim będziesz miał dziecko i jak ta osoba wygląda? – zapytała, czując nagły skok ciśnienia. – Matka to jedynie dodatek do dziecka?
– Skąd! – Zareagował natychmiast. – Skarbie, po prostu kobieta w ciąży zmienia się, bo jej ciało ma służyć czemuś innemu.
– Tak? – zdziwiła się. – Wyjaśnij mi z łaski swojej, czemu ma służyć moje ciało, bo zawsze sądziłam, że powinno być zdrowe i zadbane, ale najwidoczniej czegoś nie wiem! – rzuciła, nie spuszczając z niego wzroku.
– Przecież wiesz, co mam na myśli. – Próbował wybrnąć z sytuacji, która najwidoczniej wymykała się spod kontroli.
– Nie – ucięła krótko.
– Zawsze byłaś piękna i mądra. Właśnie dlatego podobałaś mi się już w liceum – usiłował tłumaczyć, choć mina Magdy nie wróżyła niczego dobrego. – Uwielbiam słuchać, kiedy mówisz o jedzeniu, używając tak wielu przymiotników, o których istnieniu nie miałem pojęcia, a już na pewno nigdy nie użyłbym ich, opisując jadłospis. Kocham patrzeć, w jaki sposób dobierasz swój strój niczym kompozytor zapisujący nuty na pięciolinii. Jesteś wyjątkowa i za to cię kocham. – Przedłużające się milczenie pozwoliło Darkowi zrozumieć, że najwidoczniej nie powiedział tego, na czym najbardziej zależało matce jego dziecka. – Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. – Nie czekając na zachętę, przytulił ją, skrzętnie omijając jej wzrok, w którym trudno byłoby się doszukać zrozumienia.
– Ubieraj się, bo naprawdę nie zdążymy – odparła, jakby nie słysząc jego słów.
– Już, już. – Ucieszył się ze zmiany tematu, po czym rozpoczął poszukiwania ulubionej koszuli.
Magda głęboko zaczerpnęła powietrza. Nie pomogło. Wykonała drugi, równie głęboki wdech, ale i to zawiodło. Przymknęła powieki i przez chwilę wsłuchiwała się w odgłosy przesuwanych wieszaków. Wreszcie ruszyła w stronę szafy. Wyjęła białą koszulę w drobne granatowe kropki i bez słowa podała ją mężczyźnie. Nie był w stanie ukryć zaskoczenia.
– Może być? – spytał.
– Zdecydowanie tak – odparła, wychodząc do przedpokoju.
– Zaraz będę gotowy – uspokajał ją. – Zakładaj płaszcz – dodał.
Wzniosła oczy w górę i lekko skinęła głową. Cicho westchnęła. Stała w przedpokoju przed lustrem i zastanawiała się, czy jest w stanie znaleźć w sobie choćby namiastkę cierpliwości. Doprawdy wystarczyłoby ździebełko, by udawać, że nie słyszy połowy wypowiadanych przez Darka słów. Zaczynała rozumieć, czym jest samotność i aktualnie wyjątkowo wyraźnie widziała jej zalety. Jeszcze przez moment wpatrywała się w odbicie, w którym trudno jej było rozpoznać samą siebie. Wreszcie, nie odwracając się, ruszyła do wyjścia. Klapnięcie drzwi miało wystarczyć za informację, że wyszła. Ostrożnie zaczęła pokonywać kolejne schodki. Kiedy z niemałym wysiłkiem dotarła na parter, miała wrażenie, że jej brzuch w niewyjaśnionych okolicznościach zdążył się powiększyć. Do rozwiązania pozostało jeszcze kilkanaście dni, a ona już nie była w stanie zapiąć płaszcza. Na pierwszy rzut oka brakowało pięciu centymetrów. Spróbowała naciągnąć materiał. Wciągnęła brzuch, który odrobinę drgnął, ale to nie wystarczyło. Trzymając za dwie części, spróbowała się okryć.
Kiedy wyszła na zewnątrz, było już całkowicie ciemno. Mrok rozświetlały uliczne latarnie gęsto ustawione wzdłuż chodnika. Pospiesznie ruszyła w stronę auta Darka. Jej toyota kupiona w ubiegłym roku tuż przed klasowym spotkaniem kompletnie nie nadawała się dla kobiety w ciąży. Owszem, jeździła nią do jesieni, ale duży brzuch i sportowe auto nie wróżyły niczego dobrego. Z niemałym żalem zamieniła swoje cacko na wygodne volvo, w którym, gdyby tylko zaszła taka potrzeba, między swoim brzuchem a kierownicą upchnęłaby jeszcze plecak.
– Bagażnik! – Z zamyślenia wyrwał ją głos Darka i pukanie w szybę od strony pasażera.
– Prezent mam w środku – oświadczyła i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu kolorowej torby, w której schowała precyzyjnie wybrany upominek.
– Ale ja chcę schować torbę z twoimi rzeczami.
– Jaką torbę? Wszystko mam przy sobie.
– Torbę z rzeczami do szpitala – wyjaśnił wreszcie, przekrzykując wiatr, bo Magda wciąż nie uchyliła szyby.
Wdech i wydech. I wdech. I wydech. Aż do skutku. A może policzyć do dziesięciu? Do stu? Do tysiąca? Zamknęła oczy. I znowu: wdech i wydech. Trzaśnięcie klapy bagażnika jedynie przypieczętowało fakt umieszczenia w schowku torby. Chwilę później podobne trzaśnięcie potwierdziło obecność Darka w aucie.
– Teraz będę czuł się bezpieczniej – oświadczył, nie kryjąc zadowolenia.
– Ty wciąż naiwnie myślisz, że dziecko ot tak wyskoczy, i po kłopocie – rzekła, powoli otwierając