– To twoja wina, źle prowadzisz – odparowała starsza.
Kopciuszek, przyglądając się pląsaniu sióstr, ujął w dłonie miotłę i też spróbował zatańczyć. Siostry przyrodnie zauważyły, że porusza się lekko i z wdziękiem, i poprosiły na wyścigi:
– Ze mną zatańcz, Kopciuszku.
– Nie, najpierw ze mną, ja jestem zręczniejsza.
Kopciuszek zatańczył z jedną i z drugą, i zasmucił się jeszcze bardziej.
– Ach, jaka szkoda, że ja nie będę na balu. Tak dawno nie tańczyłam. Dziw bierze, że jeszcze nie zapomniałam, jak to się robi.
– O czym tak myślisz, Kopciuszku? – zapytały siostry.
– O balu na zamku – odpowiedziała szczerze dziewczyna.
– O ludzie, trzymajcie mnie, bo pęknę ze śmiechu. Kopciuszek w brudnej sukience i w dziurawych butach na królewskim balu – szydziła starsza siostra.
Kopciuszek wyjątkowo się zbuntował. Widział swą ładną buzię w lustrze i przypomniał sobie taneczne kroki. Poczuł się pewniej i chciał powiedzieć kilka słów prawdy przyrodniej siostrze, ale właśnie zajechała kareta zaprzężona w cztery konie.
– Wsiadajcie, moje śliczne córeczki, bo się spóźnimy – ponaglała wdowa. Wkrótce powóz odjechał na królewski zamek.
Kopciuszek został sam, w ciemnej izbie, wśród zrobionego przez siostry nieporządku.
– Ach, jak to miło jechać tak na bal, w eleganckiej sukni. Potem znaleźć się w wielkiej złotej sali i tańczyć w ramionach wytwornych młodzieńców do białego rana… – rozmarzyła się biedna dziewczyna.
– Niedługo będziesz tańczyć – ozwał się wesoły głos.
– Kto tu jest? Nikogo nie widzę – przestraszyła się dziewczyna.
– To ja, twoja chrzestna matka, dobra wróżka – powiedział niespodziewany gość. – Słyszałam, moja panno, że chciałabyś pojechać na bal… – dodała wróżka.
– Ach, nie dodawaj mi żalu, chrzestna matko. Widzisz przecie, że mam na sobie zniszczoną sukienkę i dziurawe buciki.
– Nic się nie martw. Od czego masz dobrą wróżkę i matkę chrzestną w jednej osobie?
Mówiąc to, pomachała czarodziejską różdżką. Kopciuszek poczuł radość, uwierzył, że nie wszystko stracone. Dobra wróżka zaśpiewała:
Niech ta noc przecudna szczęście ci przyniesie.
Skrzypi już kareta w kalinowym lesie,
Powiozą cię na bal cztery wrone konie
I w blasku twych oczu królewicz utonie.
Biedna dziewczyna rozmarzyła się. Ale wróżka szybko przywołała ją do rzeczywistości.
– Oto czarodziejskie mydełko. Umyj się nim, a będziesz mieć alabastrową cerę – poradziła matka chrzestna.
Dziewczyna zręcznie wykonała toaletę, choć mydła nie miała od dawna. Zła macocha schowała je bowiem przed dziewczyną, aby nie przyćmiła urodą jej córek.
– A teraz włóż złocistą suknię i pantofelki z atłasu. A uwijaj się, bo już słychać turkot karety – ponaglała wróżka.
Kopciuszek już ubrany, spojrzał w lustro i nie uwierzył własnym oczom. W lustrzanej tafli ukazała się piękna nieznajoma. Czy to możliwe, aby ta piękna osoba przed kilkoma godzinami rąbała drewno i szorowała schody?
– Czy to dzieje się naprawdę, czy to sen jaki złoty? – spytała dziewczyna.
– Masz złocistą suknię i pantofelki, ale to nie sen złoty – szepnęła wzruszona wróżka. Wiedziała, że dziewczyna wiodła ciężkie życie, krzywdzona przez macochę i wykorzystywana przez przyrodnie siostry. I cieszyła się, że z pomocą czarodziejskiej różdżki przyda jej trochę radości.
– A teraz dam ci złoty pierścień i złoty szal i powiem coś ważnego: pamiętaj, musisz wyjść z balu przed północą. Inaczej wszystko przepadnie. Znikną złote stroje, a ty będziesz znów w pobrudzonej popiołem sukienczynie.
– Dobrze, wrócę przed północą, nie zapomnę – przyrzekła dziewczyna i już jej nie było.
Dobra wróżka krzyknęła jeszcze za odjeżdżającą karocą:
– Życzę ci miłej zabawy, Kopciuszku.
Ale Kopciuszek już tego nie słyszał. Rozgorączkowany, podniecony, podążał na swój pierwszy bal. Kareta mknęła co koń wyskoczy i nawet gwiazdy zdziwione pytały, kto to tak pędzi na bal. Kopciuszek zanucił w odpowiedzi:
To ja Kopciuszek szary,
Na co dzień zmywam gary,
A dzisiaj w złotym szalu
Będę tańczyć na balu.
– No, no – zaszeptały gwiazdy, rade, że i do biednej, wykorzystywanej przez macochę i przyrodnie siostry dziewczyny uśmiechnęło się w końcu szczęście.
Tymczasem kareta zajechała na dziedziniec. Kopciuszek lekko i z wdziękiem zeskoczył z jej stopni i eskortowany przez służbę zmierzał ku sali balowej.
– Cóż to za księżniczka przecudnej urody przyjechała na bal? – pytali się nawzajem dworacy.
– A może to królewna? Wszak porusza się tak majestatycznie – rzekł jeden z lokajów i poszedł zawiadomić królewicza.
Królewicz, zaciekawiony, wyszedł na spotkanie nieznajomej piękności.
– Kim jesteś, piękna dziewczyno? Skąd przybywasz? Czy jesteś córką któregoś z okolicznych władców? – królewicz zasypał Kopciuszka pytaniami.
– Nie jestem królewną ani księżniczką. Jestem twoją poddaną. I niech to ci, królewiczu, wystarczy. Swoje imię pragnę zachować w tajemnicy – rzekła rezolutnie, wcale nie speszona dziewczyna.
– Niech i tak będzie – zgodził się królewicz, nie odstępując nieznajomej. Ujął dziewczynę pod rękę i powiódł do balowej sali. Muzyka przestała grać i wszyscy w zachwycie spoglądali na Kopciuszka. Były wśród gości i córki wdowy – przyrodnie siostry dziewczyny. One także jej nie poznały.
– Cóż to za piękność? – pytały jedna drugą, coraz smutniejsze.
Ale ani one, ani nikt nie znał na to pytanie odpowiedzi. Inne panny na balu posmutniały. Wszak przy Kopciuszku nie miały żadnych szans. Na balu byli też inni kawalerowie młodzi i piękni, ale każda chciała tańczyć z królewiczem.
A nawet – kto wie – zostać potem jego żoną.
A królewicz tańczył tylko z Kopciuszkiem. I jak to przepowiedziała dobra wróżka, „utonął w blasku oczu” dziewczyny. Bawił ją rozmową, częstował wyszukanymi potrawami i napojami w kryształowych kielichach i nie opuszczał ani na moment.
Kopciuszek szczęśliwy i zadowolony zapomniał o upływającym czasie. Dopiero kiedy zegar wybił kwadrans przed północą, dziewczyna złożyła królewiczowi głęboki ukłon i wybiegła na dziedziniec, gdzie czekała kareta. Zanim ktokolwiek zdołał wybiec za piękną nieznajomą – odjechała.
Dworzanie znaleźli tylko jeden złoty pantofelek, który dziewczyna zgubiła na schodach. Oddali go królewiczowi.
Kopciuszek dotarł do domu, kiedy wybiła północ. Wtedy zniknęły złote stroje i dziewczyna – znów w ubogiej sukienczynie –