Pozamaterialną kradzieżą pozostaje wykorzystanie know-how lub biznesplanu wspólnika albo nawiązanych za jego pośrednictwem kontaktów, a spożytkowanych już bez jego zgody i wynagrodzenia. W chwili, gdy znajomi i kontrahenci wspólnika stają się naszymi znajomymi, brak już powodu, dla którego mielibyśmy dzielić z nim wypracowany tymi kanałami zysk. Wszelkie zlecenia przekazywane mogą być przecież z pominięciem zbędnego ogniwa. Podobnie zaangażowanie w działalność spółki usługowej – w której siłą napędową pozostaje nie infrastruktura, drogie urządzenia produkcyjne, czy kapitał, ale konkretni fachowcy posiadający unikatową wiedzę lub umiejętności manualne – umożliwia przejęcie kluczowych kontaktów i po zaoferowaniu lepszych warunków współpracy wyeliminowanie zbędnego już wówczas partnera biznesowego. Wydatki na przekupienie podwykonawców i tak będą skompensowane oszczędnościami na zwykle znacznie wyższej marży pośrednika lub jego udziałach w zyskach. Reguła nielojalności znajduje pełne przełożenie na kontakty wspólnika ze stałymi lub strategicznymi klientami, skutecznymi handlowcami, czy skorumpowanymi urzędnikami państwowymi. W chwili zawarcia znajomości z istotną osobą niezbędne staje się kontynuowanie serdecznej relacji, lecz na gruncie prywatnym lub półprywatnym, a następnie pozyskanie lepszego, bliższego kontaktu z celem niż miał nasz wspólny, przeznaczony do odsunięcia na boczny tor, kontrahent. Nieocenione pozostaje zasianie ziarna niezgody lub innego zburzenia dotychczasowego zaufania, np. poprzez plotki o braku wypłacalności, nieuczciwości lub jego innej działalności przestępczej albo niemoralnej. Jako argument dobrać tu można zindywidualizowane prywatne antypatie, konflikty uczuciowe, poglądy polityczne lub filozoficzne, a nawet odrazę do określonych preferencji seksualnych, czy pochodzenia geograficznego lub etnicznego. Wszystko dozwolone w celu zniszczenia wizerunku zbędnego ogniwa. Interesy z tak skompromitowaną lub pogardzaną osobą w sposób oczywisty skutkować mogą uszczerbkiem na prestiżu, jak i na finansach jego kontrahentów, a co najmniej na samopoczuciu. Wówczas, gdy sentyment przeważać zaczyna na korzyść nielojalnego przedsiębiorcy, pada propozycja zawarcia bezpośredniej, korzystniejszej finansowo kooperacji. Nie popełniając żadnego przestępstwa, a naruszając jedynie zasady etyki kupieckiej, ograniczyliśmy nasze wydatki, czyli wynagrodzenie zbędnego pośrednika lub wspólnika, jednocześnie eliminując konkurencję z jego strony i tym samym najpewniej przejmując na wyłączność dotychczas wspólnie obsługiwanych klientów.
Inwestycje w przedsiębiorstwa oraz przejmowanie ich w drodze skupu akcji to oczywiście działania w pełni legalne i zgodne ze zwyczajną biznesową taktyką maksymalizacji zysków przez rozbudowę kanałów zbytu lub zaplecza produkcyjnego. Wielu maklerów dorobiło się jednak majątku nie na żmudnych analizach potencjału spółek giełdowych, a na pokrewnym dla dozwolonej działalności przestępstwie zwanym Insider Trading, czyli zakupie i sprzedaży akcji przed ujawnieniem okoliczności mających wpływ na spadek lub wzrost ich kursów. Spekulant pozyskuje wówczas z wyprzedzeniem strategiczne wieści od skorumpowanych pracowników spółek, którzy przed oficjalnym ogłoszeniem danego faktu powiadamiają o stratach i zyskach nadzwyczajnych, planowanych fuzjach, zawartych lub zerwanych kontraktach, korzystnych zakupach o wielkiej wartości, czy jakichkolwiek innych wydarzeniach skutkujących zauważalnym odbiciem na wartości przedsiębiorstwa. Zwykle najlepiej poinformowanymi osobami są menedżerowie i członkowie zarządów spółek, dlaczego więc nie mieliby oni dodatkowo zarabiać na swej wiedzy, za pośrednictwem podstawionych graczy giełdowych...? Pożytkiem z oszustwa jest w takich przypadkach zakup akcji po niższej cenie na krótko przed pewnym jej wzrostem, albo sprzedaż, tych już posiadanych, przed spadkiem kursu, co skutkuje uniknięciem strat naturalnych w przypadku uczciwej gry i możliwością odkupienia takiej samej ilości akcji po już niższej cenie z zachowaniem uzyskanej nadwyżki.
Legalny obrót akcjami też można uczynić szczególnie intratnym, poprzez nielojalne działania na szkodę akcjonariuszy, czyli „czarny public relations”. Pozorne obniżenie wartości spółki, a tym samym rzeczywiste wartości jej akcji bądź udziałów, pozostaje, jak każde inne nieuczciwe działanie, stosunkowo proste. W przypadku dużych podmiotów giełdowych konieczne jest wywołanie dużego i głośnego wydarzenia, które negatywnie odbije się na wizerunku przedsiębiorstwa i obniży jego wiarygodność w oczach inwestorów giełdowych. Owy „event” dotyczyć może wiarygodnie nagłośnionej, niekoniecznie mającej jakikolwiek związek ze stanem rzeczywistym, informacji o niewypłacalności spółki, rychłej upadłości, chybionym kontrakcie lub zerwanym strategicznym sojuszu, działalności przestępczej – szczególnie dot. działania na szkodę akcjonariuszy albo słynącego z możliwości miażdżenia przedsiębiorstw urzędu skarbowego. Nie bez powodu mówi się, że największy wpływ na notowania giełdowe mają akcje... ale nie spółek, tylko ABW, CBA i CBŚ. Rzadziej zastosowanie znajduje odwołanie do skandalu natury obyczajowej, chyba, że inicjator ukierunkowuje się na bieżące i powszechnie potępiane tematy lub żelazne poglądy kluczowego akcjonariusza, co pozwala prognozować natychmiastową rezygnację ze wspierania niemoralnego przedmiotu inwestycji. Droga rozpowszechnienia zarzutu to media tradycyjne i (o wiele łatwiej dostępne dla mniej wpływowych spekulantów) elektroniczne, a także kanały szeptane. Powierzona w zaufaniu i tajemnicy informacja ma w zwyczaju obiec całą branżę dużo szybciej, niż apel zamieszczony na afiszu w centrum Warszawy.
W 2008 roku dotychczasowy właściciel, wspominanej już wcześniej, ogólnopolskiej sieci franczyzowej postanowił odzyskać pakiet większościowy akcji utworzonej przed laty spółki giełdowej. Konkurentem do tego był dysponujący o wiele większym kapitałem inwestycyjnym potentat branży restauracyjnej – właściciel m.in. sieci fast-foodów KFC. Nowy inwestor przedstawił, jak się wydawało, propozycję nie do odrzucenia: może odkupić posiadany jeszcze przez restauratora pakiet akcji lub też skupi z rynku akcje rozproszone. W obu przypadkach utracona zostanie niepodzielna władza nad siecią franczyzobiorców, a w praktyce także nad wypłatą dywidendy. Od decyzji walnego zgromadzenia akcjonariuszy – a więc w przypadku pakietu kontrolnego akcji od jego właściciela – zależy redystrybucja zysku wypracowanego w danym roku obrachunkowym. Może on zostać zainwestowany, przeznaczony na kapitał zapasowy, bądź na dywidendę dla akcjonariuszy. Sytuacja wydawała się więc finansowo jednoznaczna. Jedyną