Filozofia religii. Отсутствует. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Отсутствует
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Социология
Год издания: 0
isbn: 978-83-01-20454-9
Скачать книгу
przy tym, że bezpośrednia znajomość rzeczy jest warunkiem wystarczającym, ale nie koniecznym, wiedzy o istnieniu tej rzeczy. Twierdzenie, że nie można wiedzieć, że istnieje coś, czego nie zna się bezpośrednio, a nawet coś, czego nikt nie zna bezpośrednio, Russell nazywa „ewidentnym fałszem”. Pisze: „nie ma powodu, dla którego nie miałbym wiedzieć o istnieniu czegoś, czego nikt nie zna bezpośrednio” (Russell 1995, s. 51–52).

      Wobec tego nie można uznać pytania, czy nazwa „Bóg” jest jednostkowa, czy pusta, za dokładnie równoważne z pytaniem, czy istnieje bezpośrednia znajomość Boga, czy tylko wiedza o nim przez opis. Raczej chodzi o pytanie, czy Bóg istnieje tylko jako przedmiot deskrypcji, czy też niezależnie od deskrypcji.

      Dlatego wydaje mi się, że zagadnienie nazwy „Bóg” jest dość głęboko analogiczne do problemu konstruktywizmu w filozofii matematyki. Zgodnie z tezą konstruktywizmu przedmioty matematyki są konstruktami, to jest wytworami aktów konstrukcji. Termin „konstrukcja”, który jest stosowany zarówno w odniesieniu do czynności, jak i do jej wytworu, jest używany przenośnie. Nawiązuje do konstruowania artefaktów z fizycznych obiektów, np. do budowy domu z cegieł przez wykonywanie określonych czynności. Konstrukcja w matematyce jest abstrakcyjna i wyidealizowana, ale zachowuje dostateczne podobieństwo do swojego fizycznego pierwowzoru. Prostymi przykładami konstrukcji są znane ze szkolnej matematyki konstrukcje klasyczne, które polegają na przekształcaniu jednych obiektów geometrycznych w inne za pomocą cyrkla i liniału. Na przykład, mając daną linię prostą i punkt, należy skonstruować linię prostą prostopadłą do danej linii i przechodzącą przez dany punkt. Zdaniem twórców dziewiętnastowiecznego konstruktywizmu z Leopoldem Kroneckerem na czele, matematyka była zawsze odruchowo konstruktywistyczna. Dopiero w XIX wieku, kiedy unifikowano matematykę klasyczną, przedostały się do niej założenia platońskie i obiekty matematyczne zaczęto traktować jako zastane (Fletcher 1998, s. 51–52).

      Aby uzmysłowić sobie głębię zmian, które zaszły w matematyce, wystarczy przeczytać kilka dowodów sporządzonych przez dawniejszych matematyków. Kiedy współczesny klasyczny matematyk twierdzi, że przez dany punkt przechodzi nieskończenie wiele prostych, konstruktywista, szczerze zdziwiony, pyta, gdzie one są.

      Niektóre wersje konstruktywizmu sięgają logiki. W logice konstruktywnej wartość logiczna, to jest prawda lub fałsz, każdego zdania jest uznawana za wewnętrznie i nierozerwalnie związaną z uzasadnieniem tego zdania. Często prawda jest wręcz identyfikowana z uzasadnieniem, a fałsz z obaleniem. Nie chodzi przy tym o jakiekolwiek uzasadnienie i obalenie, ale tylko o takie, któremu konstruktywista udzielił swoistej homologacji. Najczęściej jest to dowód lub wręcz szczególny typ dowodu. W logice intuicjonistycznej, która jest najważniejszym przejawem konstruktywizmu w logice, w ogóle nie są formułowane warunki prawdziwości typu: koniunkcja wyrażeń A, B jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy obydwa te wyrażenia, B, są prawdziwe. Zamiast tego obowiązują warunki typu: dowód koniunkcji wyrażeń A, B składa się z dowodu wyrażenia A i dowodu wyrażenia B, dowód wyrażenia nie-A składa się z dowodu, że wyrażenie A nigdy nie będzie mogło zostać udowodnione, na przykład z dowodu, że z założenia A można wyprowadzić wyrażenie sprzeczne (Heyting 1966, s. 98–101).

      Przy takich założeniach nie obowiązuje m.in. zasada wyłączonego środka (tertium non datur), która głosi, że każde wyrażenie bądź samo jest prawdziwe, bądź ma prawdziwą negację. Są bowiem wyrażenia, których nie można ani definitywnie potwierdzić, ani definitywnie obalić. Znanym przykładem są zdania o niepoznawalnych minionych stanach rzeczy, np. „liczba ździebeł trawy na dziedzińcu głównym KUL w dniu 24 marca 2010 roku o godzinie 15 była parzysta”. Zwolennik logiki klasycznej zgadza się, że nie wiadomo, czy to zdanie, czy jego zaprzeczenie jest prawdziwe, ale w rzeczywistości jedno z tych dwóch zdań jest prawdziwe. Konstruktywista nie godzi się natomiast na dopowiedzenie „ale w rzeczywistości…”, lecz stawia kropkę po konstatacji „nie wiadomo…”.

      Ta nieco przydługa dygresja matematyczna jest mi potrzebna do następującego stwierdzenia: sądzę, że pozytywne rozwiązanie problemu desygnatu nazwy „Bóg” – a mam nadzieję takie rozwiązanie wskazać – może polegać na wskazaniu pewnej pełności czy też kompletności Boga. Byłaby to cecha, której nie tłumaczy istnienie samych deskrypcji, których Bóg miałby być konstruktem. Podobnie jak konstrukcyjna koncepcja przedmiotu matematyki nie tłumaczy, zdaniem zwolenników logiki konstruktywnej, zasady wyłączonego środka. Nie tyle więc doskonałość lub wielkość, jak chcą zwolennicy słynnego dowodu Anzelma, ale pewna kompletność Boga mogłaby, jak sądzę, posłużyć za rozwiązanie dyskutowanego problemu.

      2. Si enim vel in solo intellectu est

      Są co najmniej cztery sposoby tworzenia rzetelnego pojęcia Boga. Posługując się zwrotem z Proslogionu Anzelma można niezbyt dokładnie, ale obrazowo powiedzieć, że Bóg pojawia się w umyśle czterema drogami, nazwijmy je drogą metafizyczną, egzystencjalną, mistyczną i teologiczną. Ten podział, a raczej mała typologia, nie jest zapewne ani rozłączny, ani wyczerpujący, ale daje, jak sądzę, wystarczającą orientację w materiale.

      Pojęcie Boga pojawia się na drodze metafizycznej jako składnik ostatecznego i uniwersalnego wyjaśnienia zjawisk. Praktycznie cała wiedza, może z wyjątkiem nauk czysto dedukcyjnych, powstaje dzięki wykorzystaniu metod indukcyjnych, w szczególności przez poszukiwanie wyjaśnienia. Zwykle wyjaśnienie jest lokalne i przejściowe. Znaczy to, że obejmuje ono tylko pewną grupę zjawisk oraz że przyjęte wyjaśnienie (zwykle niemalże natychmiast) samo staje się przedmiotem pytania o wyjaśnienie. Na przykład spadanie przedmiotów materialnych na ziemię wyjaśniamy przez działanie grawitacji, działanie grawitacji przez ugięcie czasoprzestrzeni i niezwłocznie poszukujemy wyjaśnienia dla przyjętej swoistej czasoprzestrzennej geometrii. Nauka, a nawet wiedza w ogóle, zachowuje się bardzo podobnie do dziecka w wieku koziołka, bez końca zadającego nowe pytania w odniesieniu do właśnie uzyskanych odpowiedzi. Jest to, jak powiedziałem, stan zwyczajny, a także, zapewne, jeden z głównych motorów postępu wiedzy. Nie znaczy to, żeby formułowanie pytania o wyjaśnienie uniwersalne i ostateczne było czymś niestosownym. Można poszukiwać jednego wyjaśnienia wszystkich dostępnych danych i to wyjaśnienia, w odniesieniu do którego nie będzie już można formułować dalszych pytań o wyjaśnienie. Teizm jest jednym z możliwych wyjaśnień ostatecznych i uniwersalnych. Teoria zakłada istnienie transcendentnego podmiotu, który sam nie wymaga wyjaśnienia i którego decyzje stanowią wyjaśnienie wszystkich pozostałych stanów rzeczy.

      Jeżeli, idąc przez las, widzę kołek wbity w ziemię, to wolno mi sensownie zapytać: (a) czy ten kołek znalazł się tutaj przypadkiem, np. rzucony przez wiatr, czy też ktoś wbił go celowo; (b) jeśli kołek został wbity w ziemię celowo, to przez kogo i w jakim celu; (c) czy ten, kto wbił kołek, nie zrobił tego ze względu na mnie, np. ponieważ usiłował zostawić mi jakiś znak, przekazać jakiś komunikat; (d) jeżeli tak, to jaka jest treść tego komunikatu (jaki jest jego sens). To samo pytanie, które zadałem w odniesieniu do napotkanego przy drodze, wbitego w ziemię kołka, mogę stawiać w odniesieniu do całego świata, który staje na mojej egzystencjalnej drodze.

      Sposób, w jaki na drodze metafizycznej powstaje pojęcie Boga, został zobrazowany przez Stanisława Lema w powieści Głos Pana (2008). Ta, moim zdaniem, niedoceniana, jedna z ważniejszych książek metafizycznych opowiada o grupie uczonych, reprezentujących różne dyscypliny, pracujących przy projekcie MAVO. Urządzenia pomiarowe wpatrujące się w przestrzeń kosmiczną zarejestrowały pewne zakłócenie. Zadaniem bohaterów jest zbadanie, czy to zakłócenie jest przypadkowe, czy też ma sens. W tym drugim wypadku nieuniknione jest pytanie o nadawcę komunikatu. Chociaż, jak pokazuje Lem, w ogóle nie wiadomo, jakimi metodami można by rozstrzygnąć dylemat, pytanie o ewentualny sens zastanej rzeczywistości