Zupełnie inaczej pojmowali jednak rzecz germańscy przybysze, którzy dość wcześnie poczuli się Brytyjczykami, choć oczywiście nie Brytonami. Ich władcy, co szerzej omawiamy w rozdziale III, już w ciągu szóstego stulecia poczęli przybierać tytuły panów Brytanii – Bretwalda bądź Bryttenwealda. Z punktu widzenia dwu pozostających w antagonizmie ludów zaistniały więc dwa dość istotnie różniące się pojęcia Brytanii. Dla Celtów była to kurcząca się terytorialnie ojczyzna Brytonów, zaś dla Anglosasów kraj tak autochtonów, jak i tych, którzy go podbili. Podział ten znajdzie szybko odbicie w języku staroangielskim, gdzie przymiotnik britisc począł oznaczać wszystko, co związane z Brytanią, podczas gdy to, co wiązało się z celtyckimi Brytonami i ich zmniejszającym się terytorium, zyskało miano walijskiego, staroang. welisc, następnie współcz. Welsh. W dobie średnioangielskiej powstaje jeszcze jedno pojęcie tego, co brytońskie – brethonic, współcz. Brytonic, oznaczające język bądź cechy nieangielskiej ludności, wywodzącej się z dawnej, porzymskiej Brytanii. Równocześnie staroang. britisc, następnie średnioang. britisch ewoluuje ku współcz. British, obejmując wszystko, co znajduje się w obrębie Brytanii jako pojęcia geograficznego, a więc Brytonów (Walijczyków, Kornwalijczyków), niebrytońskiej ludności północnej Brytanii, w tym gaelickich Szkotów i zmieszanych z nimi dawnych Piktów, wreszcie Anglosasów i stopniowo anglizujących się potomków osadników skandynawskich i przybyszów z Normandii. Początkowo ten nowy sens brytyjskości nie odnosił się w języku angielskim do wysp innych niż Brytania. Jego rozszerzenie się nastąpiło z chwilą, gdy Anglia jako hegemon Brytanii zaczęła podporządkowywać sobie pozostałe wyspy, szczególnie Irlandię, rozglądając się równocześnie za nazwą wystarczająco pojemną, by określić granice, charakter i spójność nowo powstającego terytorium politycznego. Wkrótce też, wzmocniona zasobami wszystkich Wysp Brytyjskich, w podobny sposób pocznie zagarniać dalsze terytoria zamorskie. Powstaje Imperium Brytyjskie – British Empire. W ślad za tym współtworzący tę nazwę przymiotnik pocznie określać wszystko, co wiąże się z nową strukturą polityczną. Gdy w 1931 r. statut westminsterski pieczętuje rozpad Imperium, nie zmniejsza to jednak zasięgu tak rozumianej brytyjskości. Tyle tylko, że z tym momentem w odniesieniu do niemal tego samego terytorium słowniki języka angielskiego hasło „British” poczynają objaśniać jako „to, co odnosi się do brytyjskiego Commonwealthu”, zamiast jak dawniej „pertaining to the British Empire”.
W długich dziejach Wysp Brytyjskich dostrzec można bez trudu dwa odznaczające się stadia rozwojowe, których główną siłą napędową były całkowicie różne mechanizmy historyczne. Od swych prapoczątków do XI w. wyspy były celem nieustających migracji i inwazji. Przybywały tu kolejno ludy kultury maglemoskiej, tardenoskiej, mieszkańcy Iberii, tzw. Lud Kultury Pucharów, (Naczyń Dzwonowatych) Celtoiberowie, celtyccy Belgowie, Rzymianie, Anglosasi, Skandynawowie, Normanowie. Każdy z tych podbojów stawał się nowym, istotnym pierwiastkiem rozwojowym tego rejonu geograficznego. Jednocześnie jednak ograniczał zasięg i pomniejszał znaczenie kultury poprzedniej, choć nigdy jej do końca nie eliminował. To sumowanie się przez tysiące lat nowych składników, niezwykłe w swej częstotliwości i ogólnej masie, tworzyło coraz bogatszą substancję cywilizacyjną, powodowało przeobrażenia o rzadko spotykanej dynamice kulturowej i dramaturgii politycznej: przybycie nowego najeźdźcy prawie zawsze oznaczało długotrwały konflikt i głębokie zmiany we wszystkich dziedzinach życia społecznego.
Podbój normański roku 1066 oznaczał koniec „ery inwazyjnej”. Na tym wydarzeniu kończy się dopływ zewnętrznych impulsów cywilizacyjnych, wymuszanych militarnie. Krótko potem rozpocznie się proces odwrotny: to Wyspy Brytyjskie, pod niewątpliwym przewodnictwem Anglii, zainicjują erę własnej ekspansji z jej późniejszym szczytem doby kolonialnej.
Książka ta jest poświęcona wyłącznie pierwszej z tych faz. Nie kończy się jednak automatycznie na przybyciu ostatnich najeźdźców w 1066 r. Chcemy bowiem prześledzić pierwsze, najważniejsze skutki ich inwazji, która stanowi tak istotny punkt zwrotny w dziejach tego regionu. Na przykład w historiografii angielskiej istnieje pewna liczba prac poświęconych „fazie inwazyjnej”, urywających się z przybyciem tu Normanów. Sprawia to wrażenie błędu konstrukcyjnego: każdy z poprzednich najazdów ma swe dokończenie w opisie kolejnej epoki, jaką zapoczątkował, i tylko najazd normański bywa tego pozbawiony (jeśli nie liczyć prac jemu tylko poświęconych lub ogólnych opracowań historii Anglii). Chcąc tego uniknąć, śledzimy zatem pierwsze, najważniejsze skutki przybycia Normanów, nie tylko zresztą do Anglii. Nie przyjmujemy jednak za cezurę jednej daty. W samej Anglii jest to zasadniczo moment wyczerpania się energii dynastii normańskiej, przypieczętowany wydaniem Wielkiej Karty Wolności w 1215 r., choć kilka wątków prowadzimy nieco poza tę datę: bądź to do ich wygaśnięcia, bądź do początku nowej fazy w ich wewnętrznym rozwoju.
W odniesieniu do krajów celtyckich przyjmujemy za datę końcową przesilenie wpływów normańskich. W Szkocji momentem tym było panowanie Dawida I (1124–1153), w Walii upadek Llywelyna ap Gruffydda w 1282 r., wreszcie, w Irlandii, rozwój i załamanie się normańskiego Pale na przełomie XIII i XIV w. W ten sposób unikamy sztywnej periodyzacji, śledząc w różnych warunkach i okresach bieg tej samej „ścieżki cywilizacyjnej”.
Pomysł ogólny tej książki zrodził się wiele lat temu w toku trzech długich rozmów z wybitnym historykiem i teoretykiem literatury angielskiej, profesorem Arnoldem Kettle. Pierwsze dwie miały miejsce w 1977 r., podczas Kongresu Międzynarodowego Stowarzyszenia Profesorów Anglistyki Uniwersyteckiej (IAUPE), trzecia podczas dwudniowej wizyty w domu Profesora w Anglii w 1978 r. Pierwszą próbą realizacji pomysłu były dwa równoległe cykle wykładów z historii kultury i literatury krajów brytyjskich prowadzonych na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dla studentów anglistyki i polonistyki UAM. Po kilku latach przerwy wykłady te zostały wznowione w okresie 1987–1991 już tylko w wersji dla anglistów. Tę „wykładową genezę” książki Czytelnik wyczuje bez trudu zwłaszcza tam, gdzie próby syntezy poszczególnych zjawisk przeplatają się z podejściem „eksplanacyjnym”, sięgającym często drobnych szczegółów. Pozornie zakłóca to bieg głównej myśli, lecz jest świadomie pozostawionym śladem odpowiedzi na pytania audytorium. Skoro wykład wyzwalał takie pytania, można założyć, że stawiać je może Czytelnik, skądinąd nie mający zbyt wielu szans, by w polskiej literaturze specjalistycznej poświęconej Wyspom Brytyjskim znaleźć wyjaśnienia o charakterze szczegółowym. Wolimy się tu narazić metodologicznym purystom, niż pozostawiać w zawieszeniu ciekawość czytających, udając równocześnie, że ich wiadomości równe są zaawansowanej wiedzy kilkunastu czy kilkudziesięciu specjalistów.
Autor piszący o cywilizacji brytyjskiej z konieczności musi posługiwać się źródłami w wielu językach. Najstarsze dokumenty do dziejów wysp powstały w grece i łacinie. Dodać do tego należy kilka dawnych języków celtyckich i staroangielski, nie licząc opracowań w kilku językach nowożytnych. Pojedynczy badacz, nie będący wyjątkowym poliglotą, nie jest oczywiście w stanie operować nimi wszystkimi w stopniu umożliwiającym precyzyjne tłumaczenia. Stąd konieczność odwoływania się do specjalistów. Przekłady dokonane o własnych siłach bądź przez znawców poszczególnych dziedzin i języków lub przy ich kontroli, znajdują tu wyraz w postaci wyjątkowo licznych cytatów. Większość z przytaczanych dzieł i dokumentów, może z wyjątkiem garści tekstów starogreckich i łacińskich, nigdy nie była tłumaczona na język polski. Dotyczy to szczególnie źródeł celtyckich i staroangielskich. Z tejże przyczyny wiele przytoczeń wykracza rozmyślnie swą długością ponad zwyczajową normę cytowania, by dać Czytelnikowi