Kiedy zespół znalazł się w dżungli, ogień nieprzyjaciela ustał. Broń Ghuli w lesie nie była lepsza od ludzkiej, zaś umiejętności strzeleckie piechoty ogromnie odstawały od tych, które prezentowali operatorzy WS. Sorilla musiała nieść porucznika, co spowalniało jej bieg, ale ponieważ wszyscy uwolnieni jeńcy byli w bardzo złym stanie fizycznym, nie miało to najmniejszego znaczenia.
Jardiens i Korman wyciągnęli nosze i załadowali na nie po czterech, pięciu ludzi. Nie można ich było tam zostawić, ale zatrzymanie się także nie wchodziło w rachubę. Sorilla niosła Crowa, a oprócz tego również ciągnęła nosze z jeńcami.
Najsilniejsi pomagali słabszym, a trójka opancerzonych wojowników służyła jako muły pociągowe dla tych, którzy nie byli w stanie zrobić już ani jednego kroku. Dziwna procesja wspinała się na szczyt obcej góry.
Kilka godzin później, kiedy okazało się, że nie ruszył za nimi pościg, grupa zatrzymała się na szczycie góry. Mack dołączył w drugiej godzinie marszu, przynosząc smutną wiadomość, że kapral Able zginął podczas grawitacyjnej odpowiedzi po ich pierwszym ataku. Strata bardzo zabolała pozostałą przy życiu i przytomną czwórkę operatorów, opierających się o skałę, pod którą znaleźli schronienie jeńcy.
Czas upływał i prawie dokładnie o wyznaczonej godzinie na niebie pojawiły się pierwsze błyski. Kule ognia rozkwitły nad głowami ludzi, oznajmiając przybycie Floty.
– Nawet się nie spóźnili – uśmiechnęła się lekko Sorilla.
Pozostali również się wyszczerzyli, patrząc na fajerwerki na niebie.
Przeciągły jęk towarzyszył pierwszemu pociskowi kinetycznemu, który, kierowany wiązką z lokalizatora pozostawionego przez Kormana, uderzył w bazę. Po chwili kolejne pociski rozdarły zawory grawitacyjne, co stanowiło preludium do pełnego szturmu planetarnego.
„Karta wojny zaczyna się odwracać” – pomyślała z odrobiną optymizmu Sorilla. Po pięciu latach walki w defensywie ludzie mieli wreszcie zająć jeden ze światów należących do przeciwnika. Nie był to szczególnie ważny świat, ale pierwszy odebrany Ghulom, a po nim miały przyjść następne.
O zakończeniu wojny nikt jeszcze nie myślał, a zwycięstwo żadnej ze stron nie było przesądzone, jednak właśnie nastąpił przełom. Od tego momentu Ghule mieli słono płacić za wszystko, co zajęli. Z nawiązką.
– Wspaniała robota, panowie – powiedziała Sorilla, a błysk odległego wybuchu rozświetlił jej twarz. – Przylecieliśmy na skale, znaleźliśmy przeciwnika i skopaliśmy mu dupę.
– Jeźdźcy Skał – powiedzieli razem. – Hua!
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.