– Hmm, „Trzy Koty” pójdą jak woda – wtrącił się weterynarz, który uporał się właśnie ze swoim ciastem i najwyraźniej dumał na tym, czy nie poprosić o dokładkę.
– Powinnam tak nazwać jakiś deser – zamyśliła się Daniela. – Może lody? Albo trójkolorową leguminę?
– Legumina brzmi bardzo smakowicie – stwierdził doktor, zwalczywszy chęć sięgnięcia po następny kawałek smakołyku. – Ja zresztą zjem wszystko, co wyjdzie spod rąk pani Danieli, bez względu na nazwę.
– Gdybym była bohaterką jakiegoś romansu dostępnego w umiarkowanej cenie w kiosku, to powinnam chwycić się ręką za serce, spłonić i powiedzieć: „Pochlebca”. – Daniela się roześmiała. – Ale ponieważ nie jestem, przyjmę to za dobrą wróżbę dla naszego interesu.
Doktor potaknął z uznaniem i poprosił o kolejny kryminał Agathy Christie, koniecznie z podtekstem – bo za „podteksty” uważał malownicze tytuły nadawane książkom przez autorkę.
Daniela poszperała między półkami i przyniosła mu coś z wielce tajemniczą miną.
– Może ten?
– Morderstwo w Mezopotamii – odczytał weterynarz. – Rozumiem, że daje mi to pani ze względu na panujący u nas klimat? Oczywiście mam na myśli warunki atmosferyczne, nie aurę zbrodni. Bardzo mi się podoba. Muszę już niestety opuścić wasze przemiłe towarzystwo, bo na popołudnie mam zaplanowane wizyty.
Agata pomachała mu wesoło, a Daniela zabrała się za sprzątanie ze stoliczków. Pora dnia wskazywała na to, że za chwilę zaczną się schodzić wycieczkowicze.
2
Po południu Daniela zostawiła Agatę i pomagającą jej Monikę w sklepiku, a sama poszła na drobne zakupy. Jak zwykle brakowało jej różnych składników do ciast. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie powinna sobie sprawić większego piekarnika i nie zamawiać produktów hurtowo.
– Cześć, Daniela – usłyszała niespodziewanie, mijając posiadłość Borkowskich. Wołał do niej brat Moniki, niezbyt sympatyczny młody człowiek, który na skutek wypadku, jaki miał w Stanach, poruszał się na wózku. Tak naprawdę nikt nie wiedział, co mu właściwie jest. Doktor Wilk był nawet przekonany, że Jakub po prostu histeryzuje i lubi terroryzować otoczenie swoją wyimaginowaną chorobą. Rozmawiali o tym niejeden raz.
– Czytała pani powieść Tajemniczy ogród? – spytał weterynarz pewnego dnia, pochłaniając kolejne ciastko z marmoladą.
– Tak, ale to jest książeczka dla nastolatek – zdumiała się Daniela.
– Nieważne, kto jest grupą docelową, istotne, że to mądra powieść. Powiedziałabym wręcz – życiowa. Opisano w niej kuzyna głównej bohaterki, chorowitego Colina Cravena. Biedny chłopak wmawiał sobie, że ma słaby kręgosłup i z tego powodu całymi tygodniami gnił w łóżku. Dopiero rezolutna kuzynka uświadomiła mu, że kręgosłup ma jak się patrzy i wystarczy mu trochę ruchu, by nabrał ciała. Z naszym Kubusiem jest to samo. On się, pani Danielo, upaja swoim stanem. Dzięki temu może mieć pretensje do całego świata, a to lubi najbardziej.
Daniela nie była przekonana, czy Jakub upaja się swoim stanem, czy też naprawdę mu coś dolega. W każdym razie doktor miał rację – Borkowski nie szczędził okazji, by dać wszystkim do zrozumienia, jak bardzo jest niezadowolony z życia. Siostry nie przepadały za nim, choć bardzo lubiły Monikę, która u nich pracowała. Właśnie ze względu na nią Agata i Daniela starały się być miłe dla Jakuba i zakochanej w nim matki, Jadwigi Borkowskiej, prowadzącej sklepik z farbami w rynku. Określenie „miłe” należało rozumieć w ten sposób, że schodziły im z drogi i tym samym nie prowokowały żadnych spięć. Daniela podjęła nawet kilkukrotnie heroiczny wysiłek nawiązania z Jakubem jakiegoś bardziej towarzyskiego kontaktu, ale rozmowa była trudna. Chłopak przechodził od zwykłej wymiany zdań do niepohamowanej krytyki i obrażania swego rozmówcy, więc doszła do wniosku, że po prostu nie musi tego znosić. Pomyleni zawsze się zdarzają na tym najlepszym ze światów – podsumowała w myślach i nie zaprzątała sobie tym głowy. Teraz więc, gdy zawołał do niej przez siatkę, była mocno zdziwiona. Zaraz potem zaniepokoiła się – ktoś taki jak Jakub mógł mieć wyłącznie pretensje. Mimo to zbliżyła się do ogrodzenia i skinęła głową.
– Cześć. Świetny mamy dzień, prawda? – powiedziała, uświadamiając sobie, że robi to z przekory, zanim Jakub otworzy usta i wypowie jakąś kąśliwą uwagę.
On spojrzał na nią dosyć nieprzytomnie.
– Tak, pogoda jest niezła, to prawda, ale ja w innej sprawie… Kiedy przyjedziecie zobaczyć projekt? Mówiłem już tej mojej durnej siostrze, żeby was przyprowadziła, ale jakoś do niej nic nie dociera. A może was to nie obchodzi?
Projekt. W połowie sierpnia miała się odbyć wystawa obrazów Ady Bielskiej. Agata zgodziła się wypożyczyć dzieła i pomóc w organizacji wernisażu w ogrodzie domu kultury. Urzędnicy z województwa sypnęli groszem i wystawie miał towarzyszyć luksusowy kolorowy album oraz strona internetowa z wirtualną galerią. Właśnie tę stronę miał zaprojektować Jakub. Siostry zgodziły się na to między innymi w imię dobrych stosunków z Moniką i jej matką. Nie wiedziały jednak, że prace postępują. Wręcz przeciwnie, miały wrażenie, że Jakub kompletnie przestał się interesować zleceniem. Takie sytuacje też się zdarzały – Borkowski zapadał się w sobie i nie reagował na bodźce. Było to dosyć uciążliwe, ale jak widać – nie miało miejsca tym razem. Dlaczego Monika nie powiedziała im o gotowym projekcie? Nieważne. Daniela nie chciała demaskować koleżanki, więc tylko zapytała z zaciekawieniem:
– Zrobiłeś już coś? Widziałam twoją stronę dla kliniki Wilka, jest świetna.
Na twarzy Jakuba nie odmalowała się żadna reakcja, jakby go to kompletnie nie dotyczyło.
– Masz teraz chwilę? Mogę ci pokazać, powiesz siostrze – rzucił i, nie czekając na jej odpowiedź, podjechał na swoim wózku do furtki, by jej otworzyć. Wobec takiego rozwoju sytuacji Danieli nie pozostawało nic innego, jak wejść do środka. W milczeniu poszła za nim w kierunku ogrodowego stolika. Gościły tu kilka tygodni wcześniej na podwieczorku, który zakończył się niemiłym zgrzytem, utarczką słowną pomiędzy nią a Jakubem. Daniela już prawie zapomniała, jak tu było pięknie. Pani Jadwiga Borkowska miała dobrą rękę do kwiatów. Ogród wyglądał po prostu bajkowo, a najcudowniej kwitły wielkie purpurowe róże, roztaczające absolutnie niesamowity zapach.
– Przyjemne miejsce do pracy – powiedziała, siadając w wygodnym wiklinowym fotelu. Jakub wzruszył ramionami.
– Może dla ciebie. Ja nie lubię tych mdlących zapachów. Duszą mnie i rozpraszają.
Wyjął z półki pod stolikiem przenośny komputer i uruchomił go.
– To wstępny projekt waszej strony. Zobacz, czy będzie wam to odpowiadało – słowa te wypowiedział tonem, w którym wyraźnie brzmiało ostrzeżenie, że jeżeli coś się im ośmieli nie podobać, będą miały poważne kłopoty. Daniela przygryzła wargi i zaczekała, aż projekt się wczyta.
Strona była piękna. Świadczyła o tym, że Jakub miał nie tylko duże umiejętności, ale i talent. Tło stanowiło starannie wystylizowane zdjęcie ich domu, zrobione najwyraźniej od strony pól, bo widać było na nim przeszkoloną dobudówkę, która mieściła pracownię Ady. Fotografia wyglądała jak olejny obraz w stylu samej Bielskiej. W galerii były zaledwie cztery reprodukcje