Filip dalej milczał, najwyraźniej musiał przetrawić zniewagę, którą usłyszał. Pewnie zareagowałby jakoś na słowa Agaty, wyraził oburzenie lub próbował się odgryźć, ale najwidoczniej uznał, że mądrzej będzie nie drażnić byłej dziewczyny.
– No właśnie, chodzi o Magdę – powiedział po chwili takim tonem, jakby w ogóle nie usłyszał wywodu Niemirskiej na swój temat. – Sama widzisz, że ona jest trudna. Trochę nieobliczalna, skomplikowana, ma problemy ze sobą.
– Tak, tak, już to wielokrotnie słyszałam, zmień płytę – urwała zniecierpliwiona Agata. – Powiem to innymi słowami, jeżeli jeszcze do ciebie nie dotarło: życzę sobie, żebyś ją stąd zabrał, bo zatruwa mi życie.
– To zgłoś na policję, że cię nachodzi – zaproponował bezczelnie, a Agata straciła oddech z oburzenia.
– Czy ty słyszysz, co ty w ogóle mówisz? – krzyknęła, gdy już odzyskała głos. – To przez ciebie jest cała ta sytuacja i to ty musisz coś z tym zrobić. Mam wrażenie, że specjalnie ją tu przysłałeś, żeby coś przed nią ukryć… – zawiesiła znacząco głos. – Powiedz mi prawdę, o co chodzi? Coś kombinujesz w pracy? Przyznaj się, bo jej powiem, że masz w Krakowie kolejną dziewczynę, a wiesz, czym się to skończy.
– Nie zrobiłabyś tego, Agatko. Zawsze jesteś taka szlachetna, najlepszym dowodem jest fakt, że poświęciłaś karierę dla młodszej siostry. Dobrze, powiem ci. Stary Halicki jest bliski śmierci, nie wiem, kto tu będzie rządził – Tomasz kłóci się z siostrą… Lora uważa, że brat jest nieodpowiedzialny, podejrzewa, że może zniszczyć spuściznę ojca. Ona jest bardzo inteligentna, ma głowę na karku, inaczej nie zrobiłaby tak spektakularnej kariery. Rozumiesz, w jakiej sytuacji się znalazłem? – zrobił pauzę, a Agata uśmiechnęła się z politowaniem.
Oczywiście, rozumiała. Znalazł się w trudnym położeniu, bo nie wiedział, z której strony zawieje wiatr, co dla takiego koniunkturalisty było prawdziwą tragedią. Już zbliżył się do Tomasza Halickiego i zaczął się do niego przymilać. Teraz pojawiła się Lora i okoliczności się zmieniły. Na którego konia postawić, komu schlebiać? Dla kogoś takiego, jak Filip, był to taniec na linie – jeden fałszywy ruch i mógł się skończyć katastrofą.
– Prawie ci współczuję – powiedziała kpiąco. – Może po prostu spróbuj się tym razem zachować uczciwie, tak dla odmiany.
Filip przełknął i tę zniewagę bez słowa, co utwierdziło Agatę w przekonaniu, że jest pozbawionym kręgosłupa lawirantem.
– Co zamierzasz zrobić z Magdą? Zadzwonisz do niej? – spytała więc twardo.
– Agata, proszę cię, porozmawiaj z nią, wytłumacz jej jakoś moją sytuację. Błagam cię, zatrzymaj ją w Zmysłowie przez kilka dni, dopóki tu się wszystko nie wyjaśni. Obiecuję ci, że za jakiś czas po nią przyjadę albo zadzwonię, żeby wszystko wytłumaczyć. Wiem, że mogę na ciebie liczyć, mimo tego wszystkiego, co między nami zaszło. Nie zasługiwałem na ciebie, naprawdę, zawsze byłaś taka prostolinijna… Pomóż mi bez względu na to, co o mnie sądzisz. Także przez wzgląd na Magdę – widzisz, jaka jest rozchwiana, niestabilna uczuciowo.
Agata już go nie słuchała. Kiedyś na ludzi takich, jak on, fałszywych i dwulicowych, mówiło się mydłek. Nikogo nie szanowali i z nikim się nie liczyli. Nie zamierzała go kryć przed Magdą, nie chciała stawać się wspólniczką tego krętacza. Inną sprawą było to, czy Magda jej uwierzy. Przy jej nieznośnym charakterze było więcej niż pewne, że nie. To była jednak zupełnie inna kwestia.
– Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Brzydzę się ludźmi twego pokroju. Nie dzwoń do mnie więcej i nie wciągaj mnie w swoje intrygi, bo naprawdę zgłoszę to na policję jako prześladowanie.
– Jak sobie chcesz, ale pamiętaj, bo sama mnie o coś kiedyś prosiłaś… O sprawdzenie tej galerii Arte, gdzie wystawiała prace twoja matka. Jeśli ty mi pomożesz z Magdą, to i ja ci pomogę. Byłem tam i dotarłem do księgi pamiątkowej. Skoro nie chcesz mi pomóc z dobrego serca, zrób to, kierując się własnym interesem.
Agata przygryzła wargi. Zależało jej na tych informacjach, ale nie zamierzała tłumaczyć Filipa przed Magdą.
– Mogę ci obiecać, że nie naślę jej na ciebie – powiedziała. – Powiem jej, że dzwoniłeś i że zatrzymują cię ważne sprawy w pracy, ale obiecałeś skontaktować się z nią za kilka dni. Jak ona na to zareaguje i czy nie będzie od razu chciała wracać, nie wiem, ale nie będę jej zatrzymywała. Tylko tyle mogę zrobić – poza tym nie kiwnę palcem.
– Tylko o to mi chodzi! Dziękuję ci. Żebyś nie myślała, że jestem niesłowny, zrobię skany tej księgi pamiątkowej i wyślę ci mailem.
Agata pożegnała się i rozłączyła. Nie była w stanie nawet mu podziękować, bo miała wciąż wrażenie, że mimo wszystko dała się wciągnąć w jego manipulacje i mierziło ją to. Poszła spać w złym nastroju i często budziła się w nocy, dręczona wyrzutami sumienia.
7
– To nie kosztuje dużo, a mamy bardzo ładny projekt – przekonywała Julia Kovacs Agatę, gdy wpadła do niej do kiosku rankiem następnego dnia. Pokazywała jej wzór logotypu kawiarni, który poprzedniej nocy starannie rozrysowała na papierze. Były to trzy kocie główki nad filiżanką herbaty.
Sąsiadka namawiała Agatę, żeby zamówić do herbaciarni komplety składające się z czajniczka, pasującej do niego filiżanki i spodka; wszystko miało być ozdobione tym rysunkiem.
Niemirska pochyliła się nad kartką. Projekt bardzo się jej podobał, sama myślała o czymś podobnym, jakimś elemencie wyróżniającym herbaciarnię spośród innych. Takie komplety – czajniczek stawiało się na filiżance i razem tworzyły zgrabną piramidkę – dodatkowo budowałyby atmosferę tego miejsca.
– No i oczywiście napis: „3 Siostry i 3 Koty”… To musi pojawić się obowiązkowo – dorzuciła Julia, a Monika pochyliła się ciekawie nad projektem.
– Bardzo elegancki – pochwaliła. – Potrzebujemy sporo tych kompletów. Przydałyby się też jeszcze pasujące talerze deserowe i jakieś miseczki na sałatki. Czy to razem drogo wyjdzie?
Julia chciała zaprzeczyć, ale właśnie przed kioskiem pojawił się doktor Wilk, nieco dziś spóźniony, po swoją gazetę.
– A mnie się to zupełnie nie podoba – zgłosił zastrzeżenie. – Wszystko będzie jednakowe, jak niegdyś w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Pamiętam, że oni też mieli jednakowe porcelanowe kubki i talerze, wszystkie z tym samym znaczkiem „GS” lub „Społem”. Brzydkie to było jak nieszczęście. W kubku lurowata kawa zbożowa lub kisiel, na talerzu gulasz z płucek. Okropieństwo.
– Teraz mamy zbieraninę filiżanek z całego domu – powiedziała Agata z namysłem. – Jedne większe, drugie mniejsze, żadnej symetrii.
– I bardzo dobrze. Światu niepotrzebna jest symetria, tylko odrobina szaleństwa – stwierdził doktor, zabierając gazetę. – Spieszę się, drogie panie, bo mam kolejną wystawę rolniczą do obsłużenia, ale szukajcie mi nowego kryminału. Ta Śmierć na Nilu była rewelacyjna. Po tej lekturze