– Jestem nikim. Jestem tylko prospektem.
– A co z pozostałymi? – naciskał Chop, a mnie zadrżały ręce. Mój strach powoli zmieniał się w gniew. Odetchnąłem głęboko kilka razy, by go stłumić. Wiedziałem, że jeśli wybuchnę, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Przypomnij sobie ostatni raz. Zachowaj spokój. Jeszcze tylko kilka minut, powiedziałem sobie.
– Powiedz im, co ci kazałem powiedzieć, ty mały gnoju. Powiedz im, co powinieneś już wiedzieć. Najwyraźniej ciągle o tym zapominasz i okazujesz mi brak szacunku.
Spojrzałem na mężczyzn, którzy wyglądali na rozbawionych, uśmiechali się i szturchali łokciami, jakby oglądali jakiś kabaret. Tylko siwowłosy mężczyzna stojący z tyłu grupy się nie śmiał, a nawet wyglądał tak, jakby mi współczuł, chociaż wiedziałem, że brat nie współczułby prospectowi.
Odchrząknąłem.
– Jestem prospectem w najlepszym klubie motocyklowym na Florydzie – wycedziłem przez zęby. – W klubie Beach Bastards. Nie jestem synem, nie mam ojca. Jestem żołnierzem w armii wyjętych spod prawa i nikim więcej.
Chop mruknął z zadowoleniem.
– Mam nadzieję, że to ci dało nauczkę, bo najwyraźniej nie potrafiłeś pojąć wcześniej tego, że nie potrzebuję i nie chcę mieć syna. Potrzebuję tylko dobrego żołnierza. – Chop puścił moją kamizelkę i popchnął mnie na kolana. Kopnął mnie w kość ogonową, a ja upadłem na podłogę, uderzając policzkiem o biało-czarne linoleum. – Dorośnij, kurwa, i zacznij okazywać mi pieprzony szacunek, zanim wyślę cię w to samo miejsce, w które wysłałem twoją matkę dziwkę.
Chop wymienił spojrzenia z mężczyzną o siwych włosach, a potem wypadł z pokoju. Pozostali bracia wrócili do picia i grania, jakby ta scena w ogóle się nie wydarzyła.
Siwowłosy mężczyzna przyklęknął i wyciągnął do mnie rękę, a ja posłałem mu spojrzenie, które musiało wyrażać dokładnie to, co myślałem. Czy to jakaś sztuczka? Zaśmiał się, złapał mnie za rękę i pociągnął do góry. Przyłożyłem dłoń do pulsującego policzka i z czerwonej plamy na białym kwadracie na podłodze wywnioskowałem, że krwawię.
– Kiedyś będzie lepiej – powiedział, klepiąc mnie mocno po plecach.
– Serio? – zapytałem, bo naprawdę chciałem wiedzieć. Potrzebowałem wiedzieć. Widziałem to, co mieli bracia, i też tego chciałem. Imprezy. Dziewczyny. Zarąbiste motocykle.
Odrobina pieprzonego szacunku.
Ale w tym momencie musiałem wiedzieć, czy to, przez co każe mi przechodzić Chop, kiedyś się opłaci.
– Jasne, dzieciaku. Jestem Joker – powiedział, prowadząc mnie do baru.
– Joker? – zapytałem. – Jesteś komikiem czy kimś w tym stylu?
– Nie, po prostu bardzo lubię filmy z Batmanem, ale Batman nie był dobrą ksywą, więc zaczęli mnie nazywać Joker. – Zaśmiał się i upił łyk piwa. – I tak zawsze wolałem czarne charaktery. – Dał znać dziewczynie za barem, by podała jeszcze dwie butelki. Podsunął mi jedną z nich.
– Nie widziałem cię tu wcześniej – powiedziałem i wziąłem łyk. To nie było moje pierwsze piwo. – Znam wszystkich, którzy tu przychodzą.
Wzruszył ramionami.
– Stwierdziłem, że skoro nasze kluby chwilowo się ze sobą przyjaźnią i mamy coś razem do załatwienia, to przyjdę was sprawdzić – powiedział, obracając się, bym mógł zobaczyć jego kamizelkę z naszywką Wolf Warriors.
– Czy w twoim klubie też traktuje się prospektów jak gówno? – zapytałem, siadając na stołku. Wybrałem ten, który już został podwyższony, żebym nie musiał się ośmieszać i go podnosić. Może i byłem podobny do ojca tak, jakby zdjął z niego skórę, łącznie z blond włosami i tymi śmiesznymi piegami, ale w wieku trzynastu lat byłem o ponad połowę niższy od niego.
– Jasne, że tak – powiedział ze śmiechem i upił piwa. Pochylił się i dodał ciszej: – Ale nie traktujemy tak naszych synów. Rodzina jest wszystkim. Zapamiętaj to, dzieciaku. Rodzina jest tym, o co chodzi w całym tym gównie – powiedział Joker, wskazując butelką piwa na wszystkich wokół.
Dokończyłem piwo, wstałem i odstawiłem swoją na bar.
– Cóż, słyszałeś szefa. Nie jestem jego synem.
Ruszyłem do wyjścia, bo moja zmiana przy bramie zaraz miała się zacząć, ale Joker powiedział coś, przez co zamarłem i się odwróciłem:
– Kiedy przejmiesz władzę, zmienisz to. Masz to we krwi. Wszystko naprawisz. Wiem o tym. Wierzę w ciebie.
Zmarszczyłem nos.
– Powiedz jeszcze raz, kim ty w ogóle jesteś – zwróciłem się do obcego, który najwyraźniej wiedział, kim byłem i co mi zostało przeznaczone.
– Jestem tylko motocyklistą, który was odwiedził, młody. – Poklepał mnie pocieszająco po ramieniu. Przyjrzał mi się w zamyśleniu i pokiwał głową, jakby utwierdził się w jakimś przekonaniu, a potem wyszedł.
I nigdy więcej go nie widziałem.
ROZDZIAL 2
Bear
W nocy od ścian cel odbijały się echa krzyków współwięźniów. Większość z tych gości za dnia była twardzielami, a w nocy zmieniała się w bezużyteczną papkę. Wyglądało na to, że gdy gasną światła, można się nad sobą użalać.
Ale ja tak nie robiłem.
W swojej grze byłem zarówno graczem, jak i rozdającym karty. Dokładnie widziałem, jakie mam karty, zanim inni je zobaczyli.
Szczególnie jeśli chodziło o Ti.
Bolało mnie wspomnienie wyrazu jej twarzy, gdy założyli mi kajdanki. Myślała, że były przeznaczone dla niej. Jej mina wyrażała zdezorientowanie, a oczy wyszły na wierzch w zaskoczeniu. Kiedy za mną zawołała, jeszcze nie odwróciłem się, myśląc, że nigdy nie wybaczy mi mojego postępowania. Ale w końcu zrobiłem to, bo nie wiedziałem, kiedy znowu ją zobaczę. Nie spodziewałem się, że wskoczy na mnie i przyciśnie swoje pełne różowe usta do moich.
Co za usta.
Myślałem, że rozłąka z nią sprawi, że zapomnę. Nie o niej, ale o tych wszystkich małych szczegółach. O rzeczach, przez które facet może zwariować, gdy nie jest mu dane być z osobą, której pragnie najbardziej. Myślałem, że z czasem jej piękna twarz zacznie zachodzić mgłą i trudniej mi będzie ją sobie wyobrazić. Że może zapomnę, jak niesamowicie pachniała.
Zapomnę o jej delikatnych jękach.
O tym, jak jej policzki czerwieniły się, gdy zaraz miała dojść.
Ale nie. Tak się nie stało.
Tak naprawdę pamiętałem wszystko i to bardzo wyraźnie. Im dłużej o niej myślałem, tym więcej szczegółów sobie przypominałem.
Miałem bardzo dużo wolnego czasu, więc teraz w myślach widziałem ją lepiej, niż gdyby stała przede mną. Przypomniałem sobie to, jak przenosiła ciężar z jednej nogi na drugą, kiedy czuła się niezręcznie. I to, jak przygryzała kciuk, gdy się denerwowała.
Nigdy wcześniej nie potrzebowałem tego, by jakaś laska była moja. Ale kiedy spróbowałem jej przy ognisku, wiedziałem, że nie będzie dla mnie odwrotu. Już nigdy. Gdy po raz pierwszy