Cud grudniowej nocy. Magdalena Majcher. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Magdalena Majcher
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8103-381-7
Скачать книгу
jednak uwagę Kingi przyciągnął budynek dawnej Miejskiej Kasy Oszczędności, w którym dziś mieściła się siedziba jednego z największych banków w Polsce. Nie potrafiła powiedzieć dlaczego, ale kiedy myślała o wrocławskim Rynku, oczyma wyobraźni widziała właśnie ten gmach. Wielu turystów twierdziło, że ten budynek nie pasuje do zabytków Starego Miasta, jednak dla niej stanowił jego integralną część i przypominał o tym, jak bardzo złożona jest historia miasta. Uważała, że postęp jest rzeczą nieuniknioną. Nowe mieszało się ze starym i absolutnie nie należało w te procesy ingerować. Spojrzała na Tomka. Czy w ich przypadku istniało jeszcze jakieś „nowe”?

      Tomek i Kinga przyciągali uwagę. Ona była zjawisko piękna, on przystojny i niedostępny. Kobiety lubią tajemniczych mężczyzn, przyciąga je w nich mrok. Tomek tak jakby nosił w sobie ciemną, nieodkrytą tajemnicę. Tak atrakcyjna para nie mogła spłodzić innych dzieci niż te, które najłatwiej określić przymiotnikiem „śliczne”. Stali całą rodziną przy niewielkim stoliku. Chłopcy rozgrzewali się gorącą czekoladą, Kinga grzańcem w kubku w kształcie świątecznej skarpety. Patrzyła gdzieś daleko, jakby nieobecna, aż nagle się zreflektowała i wyjęła z torebki smartfon. Tomek jęknął, ale wiedział, że nie uniknie obowiązkowego rodzinnego selfie. Nawet nie protestował, bo wiedział, że Kinga się obrazi, a nie miał zamiaru znosić jej fochów. Dla świętego spokoju wolał się zgodzić.

      Miłosz i Leon od razu ustawili się do zdjęcia. Szczególnie starszy lubił pozować. „Po mamusi”, jak często myślał z przekąsem Tomasz.

      Kinga ustawiła telefon pod odpowiednim kątem. Chwilę przy nim manewrowała, tak aby w kadrze było widać świąteczną choinkę. Doskonale. Zaprezentowała idealnie proste i białe zęby, cierpliwie czekając, aż mąż i synowie zapozują do zdjęcia. Chociaż na fotografii mogła mieć idealną rodzinę.

      Zrobiła kilka zdjęć, aby wybrać to najkorzystniejsze. Pozostałe od razu usunęła. Opublikowanie fotografii na Facebooku i Instagramie zajęło jej mniej niż trzydzieści sekund. Opanowała to do perfekcji. Niemal natychmiast posypały się komentarze: „Pięknie wyglądacie”, „Wspaniała rodzinka!”. Samopoczucie Kingi od razu się poprawiło. Znajomi nadal ją podziwiali, nadal nie odkryli iluzji.

      – W porządku, idziemy dalej. Zaraz ma się rozpocząć parada z udziałem świętego mikołaja. Chyba nie chcielibyśmy jej przeoczyć, prawda?

      5 grudnia

      MAGDALENA WSTAŁA Z ŁÓŻKA Z BÓLEM GŁOWY. Pierwszym, co zrobiła, jeszcze zanim skierowała kroki do łazienki, było połknięcie proszków przeciwbólowych, chociaż doskonale wiedziała, że nie powinno się przyjmować tabletek na pusty żołądek. Starała się zachowywać cicho, żeby nie obudzić Daniela, który wrócił z pracy wcześnie rano.

      Miała wolny dzień i zastanawiała się, co z nim zrobić. Ostatecznie doszła do wniosku, że dawno nie odwiedzała rodziców i postanowiła to naprawić. Najchętniej zaszyłaby się na cały grudzień pod kołdrą, schowała przed całym światem, ale nie mogła być aż taką egoistką. Szybko, aby się nie rozmyślić, zadzwoniła do Marii i zapytała, czy zastanie w domu ją i ojca.

      – Oczywiście, jesteśmy, zapraszamy! Przyjedziesz z Danielem?

      – Eee… – bąknęła pod nosem. Nie chciała, aby matka się domyśliła, że od dłuższego czasu prowadzą właściwie osobne życia. – Daniel dopiero niedawno wrócił z pracy, nie chciałabym go budzić – powiedziała. – Chyba przyjdę sama.

      – W porządku, niech tak będzie – powiedziała Maria. – Niczego nie gotuj, ja zrobię obiad i zapakuję na wynos dla Daniela, żeby zjadł, jak już się wyśpi.

      – Dobrze, mamo – zgodziła się Magdalena.

      Umówiła się z Marią, że wpadnie za dwie godziny, więc miała jeszcze chwilę dla siebie. Położyła się na łóżku i z nudów sięgnęła po smartfon. Przeglądając Facebook, natrafiła na zdjęcie Kingi z rodziną dodane przed dwoma dniami.

      Tradycyjnie już cała czwórka prezentowała się lepiej niż dobrze. Magdalena po cichu zazdrościła kuzynce tego szczęścia. Zawsze uważała młodszą z córek ciotki Teresy za wredną i rozpieszczoną dziewuchę. Jako dziecko niechętnie się z nią bawiła, wybierając towarzystwo Kamili. Zresztą dzieliła je spora różnica wieku, która wówczas wydawała jej się nie do przeskoczenia. Niechęć z biegiem czasu się rozmyła, ale pozostała nie do końca zrozumiała dla Magdaleny zazdrość.

      Już dawno się przekonała, że los nie daje po równo. Kinga miała wszystko: przystojnego, kochającego i czarującego męża, zdrowe, szczęśliwe dzieci, dobrze płatną pracę, wielkie, nowocześnie wyposażone mieszkanie… Stop. Zapędziła się. Pieniądze, apartament czy samochód to rzecz nabyta. Ale rodzina… Magdalena przekonała się już, że rodzina jest najważniejsza na świecie. Zwykle człowiek dowiaduje się o tym, kiedy już ją straci. Tak było w jej przypadku.

      Ile by dała, żeby chociaż przez jeden dzień być po prostu szczęśliwa, tak jak Kinga! Patrzyła na tę idealną rodzinę i żal ściskał jej serce. Ona też miała taką rodzinę… Może nie taką samą, ale przecież miała! A teraz? Cisza, cztery ściany i mąż, który już dawno przestał z nią rozmawiać. Co w ogóle go przy niej trzymało? Bo to, dlaczego ona od niego nie odejdzie, było przecież jasne. Nie miała sił ani ochoty na przepychanki w sądzie. Brakowało jej energii, aby cokolwiek zmienić.

      Kiedyś jeszcze próbowała z nim rozmawiać.

      – Słuchaj, nie możemy udawać, że nic się nie stało, że jej nie było – mówiła. – To nie może być temat tabu. Ona zasługuje na to, żeby o niej mówić!

      Ale Daniel tłumaczył, że nie potrafi, że nie może, że to dla niego zbyt dużo. Oboje rzucili się w wir pracy. Skupili się na obowiązkach, żeby nie zwariować. Oddalili się od siebie. Magdalena miała wrażenie, że znaleźli się w miejscu, z którego nie ma powrotu.

      Polubiła zdjęcie Kingi i wyłączyła smartfon. Jeszcze przez chwilę leżała, wpatrując się w sufit i czekając, aż tabletka zadziała. Wzdrygnęła się, kiedy usłyszała, że drzwi od drugiego pokoju się otworzyły. Rzadko sypiali w jednym pomieszczeniu, a co dopiero mówić o jednym łóżku.

      Daniel był dyżurnym w szóstym komisariacie. Policjanci zazwyczaj mają ośmiogodzinne służby, ale w przypadku dyżurnych sprawa ma się inaczej. Pracują po dwanaście godzin, tak jak pielęgniarki. Rzadko pracowali w tym samym czasie. Zazwyczaj się mijali. Ona przychodziła do domu, kiedy on z niego wychodził, i odwrotnie. Sypiali w różnych godzinach. Utrzymywali, że chcą mieć ciszę podczas snu, dlatego przenieśli się do osobnych pokoi.

      – Już nie śpisz? – zdziwiła się, kiedy zobaczyła Daniela w drzwiach swojej sypialni.

      – Wstałem, żeby się napić, i zaraz wracam do łóżka. Masz dziś wolne?

      „Jesteś moim mężem, powinieneś to wiedzieć”, pomyślała, ale na głos powiedziała:

      – Tak. Wybieram się do rodziców.

      – Pozdrów ich ode mnie – mruknął i już miał się wycofać, kiedy nagle sobie o czymś przypomniał. – Słuchaj… W pracy pytają, czy mają mnie wpisywać na dyżur w Wigilię.

      – Jak zawsze. – Aż cała zesztywniała.

      Wiedziała, że to nie święta zabrały jej córkę, że to tylko cholernie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, iż Ola zginęła właśnie w Wigilię, ale nic nie potrafiła poradzić na to, że od tamtej pory tak bardzo nienawidziła Bożego Narodzenia.

      – W porządku, idę się napić i spać. – Machnął tylko ręką i już go