– Też jesteś sam? – spytałem go, przysiadając na beli siana obok pikapa.
Zaśmiał się.
– Wiesz, jak to jest. Nie mogę się zdecydować, którą wybrać – odparł z ironicznym uśmieszkiem.
Wystarczyło, że Gunner kiwnął palcem, a dziewczyny biegły do niego w podskokach. Jasne, że jego przechwałki były paskudne, ale kiedy ktoś śpi na kasie w takiej małej mieścinie, a przy tym jest gwiazdorem licealnej drużyny futbolowej, zawsze będzie miał branie wśród lasek. Szczególnie gdy nieźle wygląda.
– Pogadamy o futbolu? – zaproponował Ryker Lee. Podszedł do nas i usiadł na pace pikapa obok Brady’ego i Ivy.
– Wolę pogadać o tym, jak się ogoliłeś – odpowiedział Brady, uśmiechając się złośliwie.
W zeszłym roku Ryker zarzekał się, że zapuści włosy i zrobi sobie dredy. Zdziwiło mnie, że ściął się na krótko już pierwszego dnia treningu. Wcześniej przebywał z rodziną u babki w Georgii, więc nie widzieliśmy go przez kilka tygodni wakacji.
– Znudziło mi się. Będę miał dredy, jak zostanę zawodowcem. Teraz nie potrzebuję tego dziadostwa – wyjaśnił, przeciągając dłonią po włosach. Wyglądało, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale zamiast tego podniósł się i zaczął rozglądać dookoła, szczerząc głupkowato zęby. – Ale chrzanić futbol. Lepiej powiedzcie mi, kto to jest.
Podążyłem za jego wzrokiem, żeby zobaczyć, o kim mówi. Z daleka od reszty imprezowiczów, prawie przy samych drzewach stała nieznana mi dziewczyna. Miała długie, brązowe włosy opadające miękkimi falami na ramiona i niesamowite zielone oczy, które właśnie spoglądały w naszą stronę. Przesunąłem wzrok w dół po jej twarzy, zawieszając go na różowych, idealnie wykrojonych ustach bez śladu szminki.
A jej figura… Jasna cholera, ale ta kiecka na niej leży!
– Zbastuj – odezwał się ostrzegawczym tonem Brady.
Chciałem się odwrócić i wyczytać z jego twarzy, dlaczego interesuje się jakąś nową dziewczyną, skoro ma już jedną siedzącą mu właśnie między nogami, ale nie byłem w stanie oderwać od niej wzroku. Wyglądała na zagubioną. A ja miałem wielką ochotę pomóc jej się odnaleźć.
– Czemu, stary? Gorąca z niej laska, wygląda, jakby tylko na mnie czekała – zapalił się Ryker.
– To moja kuzynka, kretynie – warknął Brady.
Kuzynka? Jakim cudem miał nagle kuzynkę?
Oderwałem niechętnie wzrok od dziewczyny, odwracając głowę ku Brady’emu.
– Od kiedy ty masz kuzynkę?
Brady wywrócił oczy.
– Poznałeś ją. Wieki temu, na jednym z moich rodzinnych spędów w Tennessee. Teraz mieszka z nami. Nie startuj do niej, jasne? Ona nie jest… Ma swoje problemy. Nie nadaje się dla ciebie – ostrzegł, po czym odwrócił się do Rykera i dodał: – Ani dla ciebie.
– To ja jej pomogę je rozwiązać! Jestem cholernie dobry w te klocki – zawołał Ryker, szczerząc zęby.
Nie mógłbym powiedzieć tego samego o sobie. Miałem swoje i chciałem się od nich oderwać, a nie babrać w czyichś. Poza tym jej problemy nie mogły się równać z moimi. Niczyje nie mogły.
– Ona nie gada – wyjaśnił Brady. – W ogóle. Przyprowadziłem ją dzisiaj, bo matka mnie zmusiła. Powiedziałem, że może się trzymać ze mną, ale nie chciała. Chyba ma nie po kolei w głowie, tak przypuszczam.
Zerknąłem ponownie w jej kierunku, ale już jej nie było. Więc Brady ma bardzo atrakcyjną, ale szurniętą kuzynkę niemowę. Bardzo dziwne.
– No to kicha. Dochodzi do nas nowa fajna laska i oczywiście to musi być twoja kuzyneczka, a w dodatku niemowa – stwierdził Gunner, dopijając piwo.
Brady’emu wyraźnie nie spodobała się ta uwaga. Widziałem to po jego minie.
Gunner miał jednak sporo racji. W naszej dziurze od podstawówki wiecznie mieliśmy do czynienia z tymi samymi dziewczynami. Były nudne i głupie, a ja zdążyłem się już przespać z co ładniejszymi. Nic godnego uwagi. Wszystkie bez wyjątku były wkurzające jak diabli.
Gunner podniósł się na nogi.
– Idę po piwo – oznajmił, po czym odszedł. Gunner gwarantował nam bezpieczeństwo na wszystkich imprezach. Gdyby przyłapano nas na piciu, jego ojciec miał odpowiednie kontakty i mógł nas wyciągnąć z kłopotów. Podejrzewałem, że policjanci dobrze o tym wiedzieli i dlatego w ogóle nie zapuszczali się w tę okolicę.
W tym momencie znów zadzwoniła moja komórka, a ja momentalnie poczułem ucisk w żołądku. Wyszarpnąłem ją pośpiesznie z kieszeni, zerkając na wyświetlacz: mama. Niech to szlag.
Nie tłumacząc się przed nikim, odstawiłem puszkę z piwem na ziemię, odszedłem kawałek na bok i dopiero wtedy odebrałem.
– Mamo? Wszystko w porządku?
– Tak, tak. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że zostawiłam dla ciebie kawałek smażonego kurczaka w piekarniku. Aha, i byłoby dobrze, gdybyś po drodze zajechał do Walmartu i kupił mleko.
Z ulgą wypuściłem z płuc wstrzymywany bezwiednie oddech. Uff, z tatą nie dzieje się nic złego.
– Jasne, mamo. Załatwię to mleko.
– Późno wrócisz? – spytała głosem, w którym wyczułem napięcie. Coś przede mną ukrywała. Pewnie tata znowu wymiotuje albo ma bóle.
– Będę… To znaczy nie, niedługo wrócę – zapewniłem ją.
Wydała z siebie westchnienie ulgi.
– To dobrze. W takim razie jedź ostrożnie i pamiętaj o pasach. Kocham cię.
– Ja też cię kocham, mamo.
Gdy skończyłem rozmowę, dotarłem już do miejsca, gdzie zaparkowałem samochód. I tak byłem zdecydowany wracać, jeszcze zanim mnie o to spytała. Z tatą było coraz gorzej, praktycznie nie wstawał już z łóżka. Przeklęte konowały nie potrafiły nic więcej dla niego zrobić!
Poczułem ucisk w klatce, aż trudno mi było oddychać. Coś takiego zdarzało mi się ostatnio coraz częściej. Zupełnie jakby strach ściskał mnie za gardło i trzymał tak długo, że niemal traciłem oddech.
Poczułem wzbierający we mnie gniew. To takie cholernie niesprawiedliwe! Tata jest dobrym człowiekiem, nie zasługuje na taki los. Bóg siedzi sobie spokojnie gdzieś w górze, pozwalając nam przechodzić przez piekło. Dlaczego to spotyka moją mamę? Przecież tak potrzebuje męża. Ona też na to nie zasługuje.
– Niech to szlag! – wrzasnąłem na całe gardło, waląc obiema dłońmi w maskę swojego pikapa. Ból zżerał mnie od środka, a ja nie mogłem się przed nikim wygadać. Nie chciałem współczucia od kogoś, kto nie ma pojęcia, co czuję, bo to tylko pogorszyłoby sytuację.
Kątem oka zauważyłem po lewej stronie jakiś ruch. Gwałtownie podniosłem głowę, żeby sprawdzić, kto był świadkiem mojej chwili słabości.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, była znajoma sukienka. Idealnie podkreślała jej zgrabną figurę.
Ta