– Co to ma znaczyć?
Natalia kręciła głową, jakby nie słyszała pytania albo starała się zaprzeczyć temu, co nasuwało jej się na myśl.
– Za co on przeprasza?
Podała komórkę Kordianowi. Zanim zorientowała się, że nie to powinno być pierwszą rzeczą, jaką należało zrobić, Zordon już działał. Musiała przyznać, że jako jedyny zachował się przytomnie. Natychmiast wybrał numer Sendala i przyłożył telefon do ucha.
Sebastian odebrał od razu.
– Gdzie jesteś? – zapytał Oryński.
Przez chwilę milczał, Chyłka wbijała w niego wyczekujące spojrzenie. Wydawało jej się, że trwa to bez końca. Moment później Kordian zaklął pod nosem i pokręcił głową, oddając jej telefon.
– Nic nie odpowiedział – oznajmił. – I zaraz się rozłączył.
Chyłka spróbowała wybrać numer ponownie, ale Sebastian zdążył już wyłączyć komórkę. Nic dziwnego. Spodziewał się, że dzwoni żona, może chciał powiedzieć jej nieco więcej. Z prawnikami jednak najwyraźniej nie miał zamiaru rozmawiać.
Joanna spojrzała na Natalię. Miała łzy w oczach, nadal lekko kręciła głową.
– Kurwa mać… – mruknęła Chyłka.
– Co to oznacza? – odezwał się Oryński.
– A ja wiem?
– Jest winny?
– Nie! – zaoponowała Natalia, podrywając się z miejsca. – Niech wam to nawet przez myśl nie przejdzie.
Chyłka sięgnęła po paczkę marlboro, tym razem nie przejmując się tym, że właścicielka mieszkania może oponować. Poczęstowała ją nawet, ale ta pokręciła głową. Zordon nie zareagował, więc Joanna przypuszczała, że to jeden z okresów, kiedy postrzegał siebie samego jako osobę niepalącą.
– W takim razie co ma znaczyć ten SMS? – zapytał Kordian.
– Na Boga, nie wiem… Ale z pewnością nie przyznanie się do winy. Byłam z nim tamtego dnia, nie zbliżał się nawet do Krakowa!
Joanna wypuściła dym nosem.
– Jesteś pewna? – odezwała się.
– Tak. Jak mam nie być? Pamiętałabym, gdyby na dzień przed Orłami wyjeżdżał gdzieś na dłużej. Oczywiście, mogło go nie być w domu przez godzinę czy dwie… ale żeby dojechać do Krakowa, zabić tam kogoś… Jezus Maria, słyszysz, jak absurdalnie to w ogóle brzmi?
– Słyszę.
– Więc proszę was, bądźcie poważni.
Wszyscy potrzebowali chwili, by ostudzić emocje. Potem wrócili na swoje miejsca, a Natalia dopiero teraz jakby uświadomiła sobie, że Chyłka pali w jej mieszkaniu. Popatrzyła na nią z dezaprobatą, ale ostatecznie poszła do kuchni po popielniczkę.
– On po prostu… sama nie wiem.
– Uciekł? – podsunął Oryński.
– Nie, nie jest taki. Nigdy nie odwraca się od żadnego problemu, zawsze stawia im czoło.
– Jak każdy. Do pewnego momentu.
– W jego przypadku to żelazna zasada – zaoponowała Natalia. – Gdyby miał ją naginać, nie zaszedłby tak wysoko.
Chyłka musiała przyznać, że coś w tym jest. Sebastian Sendal nie należał do osób, które zbiegały z pola walki. Tym bardziej, że nie miał ku temu żadnego dobrego powodu. Nie dowiedział się dzisiaj niczego, co mogłoby wywołać tak gwałtowną reakcję. A może jednak?
Tylko dlaczego w takim razie nie podzielił się tym z nią?
Nie, to wszystko było jedynie szukaniem alternatywnego scenariusza dla wersji, która była najbardziej logiczna. I która sprowadzała się do tego, że w jakiś sposób sędzia jest winny zarzucanych mu czynów.
– Może pojechał porozmawiać z ludźmi z Archiwum X? Albo z prokuratorami w Krakowie? – podsunęła jego żona.
– Więc po co ta cała tajemniczość?
Natalia nie odpowiedziała. Przez chwilę panowała typowa dla zamkniętego osiedla na uboczu cisza. Nie słychać było samochodów przejeżdżających odległą Radzymińską, dzieci wybiegających ze szkół, tramwajów czy trąbienia na kierowców, którzy zagapili się i nie ruszyli sekundę po tym, jak włączyło się zielone światło.
Potem dwa wyraźne jak grzmot dźwięki przerwały ciszę. Jednym był świst przywodzący na myśl przelatujący pocisk, drugim elektroniczne piknięcie. Chyłka i Kordian spojrzeli na siebie. Oboje domyślili się, że dostali wiadomości.
Joanna sięgnęła do torebki i spojrzała na nadawcę SMS-a. Od razu zrozumiała, dlaczego ich komórki odezwały się w tym samym momencie.
– Kormak? – zapytał Oryński.
– Mhm.
– Co się dzieje? – zapytała z niepokojem Natalia.
– Włącz TVN 24 lub NSI.
Chwilę trwało, nim znalazła pilota. Zrobiła tak, jak poleciła jej prawniczka, i po chwili wszyscy stanęli przed ekranem. Joanna czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Ziścił się najgorszy z możliwych scenariuszy.
Media wyniuchały sprawę.
– Udało nam się ustalić, że sędzia Sendal zbiegł – relacjonował dziennikarz stojący przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego.
– Zbiegł? – jęknął Kordian. – To już brzmi, jakby zapadł wyrok…
– Od popołudnia próbowano się z nim skontaktować – ciągnął reporter. – Bezskutecznie, bo ślad po nim zaginął. Udało nam się ustalić, że nie wrócił do domu, a żona oraz dwoje reprezentujących go prawników prowadzą poszukiwania.
Cała trójka popatrzyła po sobie skonsternowana.
– Przypomnijmy, że prokuratura nie może formalnie postawić sędziego w stan oskarżenia. By taka możliwość zaistniała, konieczne jest uchylenie immunitetu, który chroni go zarówno od odpowiedzialności za czyny popełnione w związku z wykonywaną funkcją, jak i wszelkie inne.
Chyłka słuchała tego amatorskiego wykładu z niedowierzaniem.
– Jutro ma się zebrać Zgromadzenie Ogólne Trybunału Konstytucyjnego, by podjąć w tej sprawie decyzję. Jak udało nam się dowiedzieć, rano nie było wielkich szans na to, by prokurator otrzymał zielone światło. Teraz jednak wszystko może się zmienić.
Joanna nerwowo strzepnęła popiół i zaklęła w duchu. Optyka przyjęta przez media była jednoznaczna. Sebastianowi nie uchylono jeszcze immunitetu, nie postawiono mu jeszcze zarzutów, nie zaczęto go sądzić, a mimo to już był uznany za winnego.
– Dlaczego sędzia Sendal uciekł? Czy może opuścić kraj? Na te pytania jeszcze przez jakiś czas nie będziemy mieć odpowiedzi. Jedno jest jednak pewne: policja nie może go ścigać. Nikt nie może go zatrzymać, a dzięki immunitetowi sędzia może w ciągu kilku godzin znaleźć się na innym kontynencie.
Relacja się zakończyła, a niewypowiedziana konkluzja zawisła nad nimi jak smród. Natalia z powrotem opadła na fotel, jakby nie mogła dłużej utrzymać się na nogach. Kordian pokręcił głową.
– To niemożliwe – powiedział. – Jak… i skąd oni tak