Uniosłam brew.
– Grace. Madison. Everly.
Isaac chrząknął.
Spojrzałam na oboje badawczo.
– Nie waż się jej odpowiadać – syknęła Dawn.
– Ale przecież ma rację.
– Mam siódmy zmysł, jeśli chodzi o takie sprawy. – Wsunęłam w usta porcję makaronu.
– Chyba szósty?
– Lepiej nie pytaj – mruknęła Dawn. Oparła podbródek na dłoniach. – Co robię nie tak?
– Nic – zapewniłam, kiedy już przełknęłam makaron. Wskazałam Isaaca widelcem. – Ty jesteś po prostu za grzeczny.
– Nie słuchaj jej. Kobieta twoich marzeń jest zapewne gdzieś w pobliżu i już na ciebie czeka – zawołała Dawn, jednak Isaac puścił jej słowa mimo uszu. Odwrócił się z krzesłem w moją stronę.
– Czy to znaczy, że mam się zachowywać jak łobuz, żeby kogoś wyrwać? – zapytał.
Jak łobuz. Znowu w duszy przewróciłam oczami. Tylko Isaac użyłby takiego słowa, żeby uniknąć bardziej wulgarnego określenia: dupek.
Zbyłam go wzruszeniem ramion.
– To zależy. Jakiej dziewczyny właściwie szukasz?
Zagryzł dolną wargę.
– Szczerze mówiąc, w tej chwili jest mi to obojętne. Chciałbym się po prostu z kimś umówić, chociaż na jedną randkę. – Poczerwieniał jak burak, ale cały czas patrzył mi w oczy.
– Więc przede wszystkim musisz okazywać więcej pewności siebie – odparłam. – I trochę zmienić wygląd.
– A co jest nie tak z moim wyglądem? – zapytał i wydawał się autentycznie zainteresowany.
Wzruszyłam ramionami.
– Teoretycznie nic. Jeżeli komuś podobają się superpoprawni nerdowie. Zobacz, nawet najmniejszy włosek nie ma prawa wysunąć ci się z fryzury. Na pewno są dziewczyny, które to kręci, ale większość od pierwszej chwili jest onieśmielona.
– Hm. – Isaac spojrzał na swoją koszulę i w zadumie dotknął muszki pod szyją. Tego dnia założył turkusową.
– Jestem w stanie w ciągu miesiąca zrobić z ciebie prawdziwego bad boya, za którym obejrzy się każda dziewczyna – rzuciłam od niechcenia.
– Naprawdę?
Potwierdziłam ruchem głowy.
– Naprawdę. Przecież podstawy już masz.
Uśmiechnął się nagle.
I wtedy zaskoczyłam.
Przed moimi oczami stanął obraz, a właściwie dwa. Na jednym Isaac, taki, jakim widziałam go teraz, w okularach, z muchą i starannie wycyzelowaną fryzurą. I drugi, czarno-biały, a na nim zupełnie inne oblicze Isaaca: z rozczochranymi włosami, rozluźniony, pewny siebie, z dziewczyną w objęciach. Albo dwiema.
Przed i po. Transformacja Isaaca Granta.
Idealny temat pracy dyplomowej.
– No i co się tak na siebie gapicie? – zapytała Dawn.
– Mam dla ciebie propozycję – zaczęłam.
– Zamieniam się w słuch.
Pochyliłam się, oparłam łokciami na kolanach i zajrzałam mu w oczy.
– Zrobię z ciebie prawdziwego bad boya i pomogę ci umówić się na randkę z każdą dziewczyną, którą sobie wybierzesz. W zamian za to uwiecznię twoją transformację na zdjęciach. To będzie mój projekt dyplomowy.
Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się intensywnie, jakby szukał ukrytych haczyków.
– Mówisz poważnie? – odezwał się w końcu.
– Isaac, nie musisz się zmieniać, tylko po to, żeby… – Kątem oka widziałam, że Dawn wykonuje rękami dziwne ruchy, jednak nie mogłam oderwać wzroku od brązowo-zielonego spojrzenia Isaaca.
– A jeżeli ja chcę się zmienić? – zapytał cicho.
Choć pytanie było skierowane do Dawn, odpowiedziałam na nie ja.
– Czyli mamy umowę.
Wyciągnęłam rękę. Sekundę później Isaac odwzajemnił mój gest. Przypomniało mi się, że niecały tydzień wcześniej też ściskaliśmy sobie dłonie; jego skóra była wtedy zimna i lepka. Teraz była przyjemnie ciepła. Musnęłam kciukiem grzbiet jego dłoni.
W oczach Isaaca coś błysnęło.
Czeka nas niezła zabawa, Isaacu Teodorze.
Dawn westchnęła dramatycznie.
– O Boże, co ja znowu narobiłam.
6
– Nie patrz na mnie. Udawaj, że mnie nie ma – instruowałam skupiona. Zrobiłam krok w jego stronę i kucnęłam. Właściwie do tych zdjęć przydałaby mi się asystentka, ktoś, kto pomagałby przy oświetleniu i dopilnował, żeby źródło światła nie odbijało się w okularach Isaaca. Ale i tak dam sobie radę.
Pod warunkiem, że uda mi się ogarnąć ekscytację Isaaca.
– Denerwuję się przez ciebie – mruknął i odruchowo spojrzał na mnie, prosto w obiektyw.
– Patrz na monitor – poleciłam.
Z westchnieniem spełnił moją prośbę.
Początkowo celem tej sesji było pokazać Isaaca takim, jaki był przed transformacją – nieśmiałego, zamkniętego w sobie, samotnika. Jednak zdjęcia miały wyglądać naturalnie i lekko. Jak urywki codzienności. Nie powinny emanować przejęciem, bo Sawyer mnie fotografuje.
Ponownie wcisnęłam przycisk migawki. Isaac drgnął.
– Dobra, w ten sposób daleko nie zajdziemy – mruknęłam. Zdjęłam aparat ze statywu i podeszłam do biurka Isaaca.
Mało brakowało, a z przerażenia chłopak spadłby z krzesła, kiedy po południu zjawiłam się u niego w pracy i skierowałam na niego obiektyw. Jego szef jak zwykle siedział w dziale telewizyjnym i oglądał film, i nawet nie zauważył, kiedy minęłam go i poszłam na zaplecze. Bardzo mi zależało, żeby zaskoczyć Isaaca i dlatego nie zapowiedziałam mojej wizyty. Gdyby wcześniej godzinami szykował się na to spotkanie, zapewne byłby jeszcze bardziej sztywny. Chociaż szczerze mówiąc, wątpię, czy to w ogóle możliwe.
Albo może po prostu ciągle był w szoku, że traktowałam naszą umowę poważnie.
– Miałem cię uprzedzić. Nie jestem fotogeniczny – wymamrotał.
– To akurat nieprawda – zapewniłam, pochyliłam się nad nim i włączyłam komputer. – Słuchaj, nie masz tu nic do roboty?
Bezradnie wzruszył ramionami.
Rozejrzałam się po pokoju. Podeszłam do okna i usiłowałam choć odrobinę rozsunąć grube brązowe zasłony. Otoczył mnie tuman kurzu. Zaniosłam się kaszlem.
– Od wieków tu nie sprzątałem, przepraszam. – Isaac podszedł do mnie i rozsunął je.
– A co, jesteś też sprzątaczką Wesleya? – wykrztusiłam.
Podał mi butelkę wody.
– Czasami.
Upiłam spory łyk i odstawiłam butelkę na biurko.
– On