Pan Wołodyjowski. Henryk Sienkiewicz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Henryk Sienkiewicz
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
musiał, chybabyś i żonę przez rozbujałe flukta[250] chciał przewozić, a tego nie suponuję. Raiłem ci, cóż, nie chciałeś słuchać!

      Tu pan Zagłoba począł uważnie wpatrywać się w twarz Ketlinga, chcąc wyraźnie jakowychś od niego objaśnień, ale Ketling milczał, głowę tylko spuścił i oczy wbił w podłogę.

      — Cóż ty na to, hę? — rzekł po chwili Zagłoba.

      — Nie było do tego nijakiego podobieństwa — odparł z wolna młody rycerz.

      Zagłoba począł chodzić po izbie, potem stanął przed Ketlingiem, założył ręce w tył i rzekł:

      — A ja ci powiadam, że było! Jeśli nie było, to niech od dziś dnia nigdy tego oto brzucha tym oto pasem nie obwiążę. Krzysia jest ci przyjacielem!

      — Da Bóg, że i zostanie, chociaż nas morza przedzielą!

      — Więc co?

      — Nic więcej! Nic więcej!

      — Pytałeś się jej?

      — Daj waćpan spokój! Już mi i tak smutno, że odjeżdżam!

      — Ketling! Chcesz, żebym ja jeszcze, póki czas, spytał?

      Ketling pomyślał, że jeśli Krzysia tak bardzo życzyła sobie, aby ich uczucia pozostały w ukryciu, to może będzie rada, gdy się trafi sposobność zaprzeczenia ich otwarcie, więc odrzekł:

      — Ja waści upewniam, że to się na nic nie zdało, i sam jestem pewien tak dalece, żem uczynił wszystko, żeby sobie ten afekt z głowy wybić, ale jeśli waćpan cudu się spodziewasz, to pytaj!

      — Ha! Jeśliś ty ją sobie z głowy wybił — rzekł z pewną goryczą pan Zagłoba — w takim razie istotnie nie ma co robić. Tylko pozwól sobie powiedzieć, żem cię za stateczniejszego uważał kawalera.

      Ketling wstał i wyciągnąwszy gorączkowo obie ręce ku górze, odrzekł z niezwykłą sobie gwałtownością:

      — Co mi pomoże której z tych tam gwiazd pożądać? Ni ja do niej wzlecieć mogę, ni ona do mnie nie zejdzie! Gorze takim, którzy do srebrnej luny[251] wzdychają!

      Lecz pan Zagłoba rozgniewał się także i sapać począł. Przez chwilę nie mógł nawet mówić i dopiero opanowawszy złość tak odparł przerywanym głosem:

      — Mój kochany, nie czyńże mnie kpem i masz mi racje dawać, to dawaj jak człowiekowi, co się żywi chlebem i mięsem, nie zaś szalejem... Bo żebym ja teraz sfiksował i powiedział sobie, że moja ta czapka jest luna, której ręką nie dosięgnę, to bym z gołym łysem po mieście chodził i mróz by mnie w uszy kąsał jak pies. Ja takimi racjami nie wojuję, jeno to wiem, że ta dziewka stąd o trzy izby siedzi, że je, pije, że jak chodzi, to nogami przebierać musi; że na mróz nos jej czerwienieje, a w upał jej gorąco; że jak ją komar utnie, to ją swędzi, i że do luny w tym chyba podobna, iż brody nie ma. Ale w taki sposób, w jaki ty mówisz, można także powiedzieć, że rzepa to astrolog. Co się zaś Krzysi tyczy, jeśliś nie próbował, jeśliś nie pytał, to twoja sprawa, ale jeśliś dziewkę rozkochał, a teraz odjeżdżasz powiedziawszy sobie „luna”, to uczciwość swoją, równie jak rozum, lada strawą nakarmić możesz. Ot, w czym rzecz!

      Na to Ketling:

      — Nie słodko mi, ale gorzko w gębie od tej strawy, którą się karmię. Jadę, bo muszę; nie spytam, bo nie mam o co. Ale waść mnie krzywo sądzisz... Bóg widzi, jak krzywo!

      — Ketling! Ja przecie wiem, żeś ty porządny człowiek, tylko tych waszych manier wyrozumieć nie mogę. Za moich czasów szło się do dziewki i mówiło się jej w oczy tym rytmem: „Chcesz, to będziem żyli w kupie, a nie, to ja cię nie kupię!” I każdy wiedział, czego się trzymać... Kto zaś był ciemięga[252] i sam nie śmiał gadać, to mówniejszego[253] od siebie posyłał. Ofiarowałem ci się i jeszcze ofiaruję. Pójdę, przemówię, respons[254] ci odniosę, a ty wedle tego pojedziesz albo zostaniesz...

      — Pojadę! Nie może inaczej być i nie będzie!

      — To wrócisz.

      — Nie! Uczyńże mi waćpan łaskę i nie mówmy o tym więcej. Chcesz waćpan rozpytać dla własnej ciekawości, dobrze, ale nie w moim imieniu...

      — Dla Boga! Chyba żeś już pytał?

      — Nie mówmy o tym! Uczyń mi waćpan tę łaskę!

      — Dobrze, mówmy o aurze... Niechże was piorun zatrzaśnie razem z waszymi manierami! Tak, ty musisz jechać, a ja kląć!

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      Przypisy

      1

      mitręga — strata, marnowanie czasu, utrudnienie.

      2

      księżna Jeremiowa Wiśniowiecka — postać hist., Gryzelda Konstancja, zd. Zamoyska, w 1639 r. poślubiła Jeremiego Wiśniowieckiego.

      3

      siła (przestarz.) — dużo.

      4

      sława jego imieniowi — dziś popr.: sława jego imienia.

      5

      gumno (przestarz.) — stodoła; klepisko, czyli plac w stodole z twardo ubitej ziemi; a. podwórze w gospodarstwie wraz z budynkami gospodarskimi.

      6

      letnik — tu: altana.

      7

      krotofilny a. krotochwilny (starop.) — żartobliwy, dowcipny.

      8

      umknąć — tu: odebrać.

      9

      zostawuję — dziś popr.: zostawiam.

      10

      śluzy a. ślozy (daw.) — łzy.

      11

      dolor


<p>250</p>

flukta (z łac.) — tu: wody.

<p>251</p>

luna — tu: księżyc.

<p>252</p>

ciemięga (przestarz.) — człowiek niezdarny, niedołęga.

<p>253</p>

mówny (daw.) — wygadany.

<p>254</p>

respons (łac.) — odpowiedź.