Człowiek Nad Morzem. Jack Benton. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jack Benton
Издательство: Tektime S.r.l.s.
Серия:
Жанр произведения: Зарубежные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788835424901
Скачать книгу
potwierdzenie, jak i zaprzeczenie.

      - Mieszkam w Yatton. To kilka mil na wschód od Carnwell. My, wyspiarze, rzadko wypuszczamy się na wybrzeże – odparł.

      - Znam Yatton. W soboty jest tam przyzwoity jarmark – brodacz zwrócił oczy ku morzu. – Jeśli będzie pan na tyle głupi, żeby wejść do wody, proszę uważać na prądy. Mogą zabić.

      Powiedział to z taką pewnością, że po plecach Slima przebiegły dreszcze.

      - Na pewno będę – odpowiedział. – I tak dziś jest za zimno na kąpiel.

      - Tak jak codziennie – zauważył mężczyzna. – Chce pan popływać, to jedź pan do Francji. Do zobaczenia!

      Pożegnawszy się, przyłożył dłoń do brwi. Slim obserwował jak brodacz oddalał się wzdłuż plaży. Pies cały czas biegał dookoła swojego właściciela i chlapał wodą z malutkich kałuż, pozostawionych przez przypływ. Mężczyzna czasem przeskakiwał przez większe z nich i nadal kręcił smyczą, jakby chciał złapać na nią czworonoga. Gdy pozostali spacerowicze zniknęli z zasięgu słuchu, Slima zaczęła ogarniać samotność. Wiatr zaczął się wzmagać, więc mężczyzna postanowił wracać do samochodu. Wyjeżdżając z parkingu na przybrzeżną drogę, zauważył coś leżącego w podszyciu zaraz przy skrzyżowaniu.

      Zatrzymał auto, wysiadł i przystąpił do wyciągania przedmiotu spod krzaków. Otaczające go gałęzie jeżyny utrudniały zadanie, a ponadto zadrapały starą drewnianą powierzchnię.

      Był to drogowskaz. Zgniły i wyblakły.

      Na jego dolnej części widniał napis:

      CRAMER COVE

      Bezwzględny zakaz pływania

      Niebezpieczne prądy

      Slim oparł go o żywopłot, lecz chwilę później drogowskaz przewrócił się, upadając treścią do ziemi. Po chwili namysłu mężczyzna postanowił pozostawić go na miejscu i wrócił do samochodu.

      Odjeżdżając krętą przybrzeżną drogą otoczoną dwoma pokaźnymi żywopłotami, wrócił myślami do słów napotkanego spacerowicza. Drogowskaz wyjaśniał, dlaczego zastał tylko kilka osób na plaży. Z drugiej strony, skoro był on powalony, informacja o prądach musiała być powszechnie znana miejscowym.

      Znajomość nazwy plaży była dla niego jednak jakimkolwiek tropem.

      3

      Na poniedziałek umówił się z Emmą Douglas na przekazanie informacji o postępach w śledztwie.

      - Jestem bliski przełomu – rzekł. – Potrzebuję jeszcze kilku tygodni.

      Emma była przesadnie wystrojoną, lecz prostą kobietą. Była lekko po pięćdziesiątce. Zdjęła okulary i potarła oczy. Zaledwie kilka zmarszczek i niemal zero siwych włosów sugerowało, że poza znikającym na kilka godzin tygodniowo mężem, nie miała wiele prawdziwych zmartwień.

      - Zna pan jej imię? To na pewno ta szmata z…

      Slim uniósł dłoń. Jego wojskowy wzrok był nadal wystarczająco skuteczny, aby kobieta przerwała zdanie. Szybko jednak złagodził ten wizerunek uśmiechem.

      - Najlepiej będzie, jeśli najpierw zbiorę wszystkie możliwe dowody – uspokoił ją. – Nie chciałbym rozmawiać o przypuszczeniach.

      Emma wydawała się poddenerwowana, jednak po chwili przerwy przytaknęła.

      - Rozumiem. Pan jednak też musi zrozumieć, jakie to dla mnie trudne.

      - Proszę uwierzyć, że rozumiem – zapewnił Slim. – Moja żona zostawiła mnie dla rzeźnika.

      I to właśnie przez zaatakowanie brzytwą niewłaściwego mężczyzny został zwolniony z wojska i dostał trzy lata w zawieszeniu. Na szczęście dla jego wolności, jak i twarzy jego ofiary, przez wypicie pół butelki whisky, podczas całego zdarzenia był tak celny jak ślepiec z opaską na oczach, tłukący się w ciemnościach.

      - Rozumiem – dodał. – Chciałbym, żeby zrobiła pani coś dla mnie.

      - Co takiego?

      Wręczył jej mały plastikowy przedmiot.

      - Gdy go widzę… ma na sobie wiatrówkę. Proszę owinąć to w jakąś szmatkę i wrzucić do jego kieszeni. Znam takie kurtki. Mają wiele kieszonek w wewnętrznej podszewce. Nie powinien niczego zauważyć.

      Uniosła przedmiot i obróciła go.

      - Przecież to pendrive…

      - To tylko ma wyglądać na pendrive, w razie gdyby zostało znalezione. To zdalnie sterowana automatyczna pluskwa. Wojskowa.

      - A jeśli będzie chciał podłączyć to coś do komputera?

      - Nie podłączy.

      A nawet jeśli by spróbował, załadowany na dysk folder z pornografią spowoduje wyrzucenie urządzenia do najbliższego kosza na śmieci. Oczywiście, jeśli Ted ma choć odrobinę przyzwoitości. Tak czy inaczej, mały mikrofon ukryty za obudową USB nie zostałby wykryty.

      - Proszę mi zaufać – powiedział Slim z nadzieją, że zabrzmiał władczo. – Jestem profesjonalistą.

      Emma nie wyglądała na przekonaną. W odpowiedzi wysłała mu jednak niemrawy uśmiech i pokiwała głową.

      - Zrobię to dziś w nocy – odparła.

      4

      W następny piątek Slim przyjechał na Cramer Cove kilka godzin przed spodziewanym pojawieniem się Teda. Chciał znaleźć dobre miejsce do rozstawienia sprzętu nagrywającego. Zwykle obserwował Teda z trawiastego obszaru niedaleko przybrzeżnej ścieżki. Tym razem wdrapał się nieco wyżej i zajął pozycję na trawiastej półce skalnej. Miał z niej dobry widok na plażę, a jednocześnie był ukryty przed widokiem potencjalnych spacerowiczów. Przyniósł ze sobą również wodoodporną płachtę na wypadek deszczu. Ustawił sprzęt, usiadł i czekał.

      Ted pojawił się na miejscu chwilę po 14. Od rana przelotnie padało, a gdy pogoda pogorszyła się całkowicie, Slim był niepocieszony, gdyż stukot kropel deszczu o jego płachtę nasilał się, a to mogło pogorszyć jakość nagrania. Ted miał na sobie płaszcz przeciwdeszczowy, dotarł spacerkiem do brzegu i przyjął zwyczajową pozycję. Tego dnia fale docierały do połowy plaży. Ted był sam. Ostatni spacerowicz poszedł do domu pół godziny przed jego przyjazdem.

      Mężczyzna kucnął i wyciągnął książkę. Ułożył ją na kolanie, a następnie pochylił się, aby jego kaptur osłonił ją przed deszczem. Zaczął czytać. Przytłumiony głos chrzęścił w słuchawkach Slima.

      Przez pierwszych kilka sekund Slim regulował częstotliwość. Był bowiem przekonany, że rejestruje coś innego niż głos Teda. Słowa brzmiały jak zwykły bełkot, lecz gesty mężczyzny pasowały do jego intonacji. Slim usiadł więc i słuchał dalej. Ted burczał coś przez kolejne minuty, zrobił krótką przerwę i kontynuował. Slim próbował zrozumieć cokolwiek z nagrania, lecz łapał się na tym, że nie może się skupić. Gapił się na delikatnie toczące się fale i myślał o czymś zupełnie innym. Nagle Ted zabłagał: „Proszę, powiedz, że mi wybaczasz”.

      Slim wyprostował się, a Ted wcisnął książkę do kieszeni. Spojrzał ostatni raz na morze i ze spuszczoną głową udał się z powrotem do samochodu. Slim zaczął pakowanie sprzętu. Drżały mu dłonie, a w głowie miał natłok