Niepokorni. Vincent V. Severski. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Серия: Czarna Seria
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 9788382520880
Скачать книгу
kontrolować pozostałych. Nie było kawy ani wody, nie było ciasteczek. Żadnych dokumentów, kartek, teczek, żadnego długopisu. Zadbano o to, by ani jeden przedmiot na scenie nie zagrał fałszywie i nie przysłonił głównych bohaterów.

      Przed szefem, który zajął swoje miejsce na obracanym czarnym fotelu, nie było nawet szklanki z herbatą jabłkową. Konrad nie mógł uwierzyć własnym oczom i przez chwilę zastanawiał się, co to może znaczyć, ale zaraz zrozumiał absurdalność tej myśli i poczuł, że nie jest jeszcze wystarczająco wyluzowany przed pierwszym starciem, skoro rozpraszają go takie głupstwa.

      – Panie pułkowniku Wolski i pani kapitan Korska… – zaczął szef głosem mesjasza. – Na podstawie decyzji numer zero zero siedemdziesiąt cztery z piątego bieżącego miesiąca zostaliście zawieszeni w czynnościach służbowych do czasu zbadania waszej sprawy przez specjalną komisję dyscyplinarno-śledczą. Wyniki prac komisji niezwłocznie zostaną przedstawione prokuraturze. Właściwie to uwzględniając już dokonane ustalenia, komisja ma wystarczające podstawy, by złożyć zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez was szeregu nadużyć i przestępstw. Przygotowane mieliśmy też zawiadomienie o waszym zaginięciu i gdybyście nie pojawili się do jutra, zostałoby ono skierowane do ABW. Macie jednak szczęście w nieszczęściu. Czekaliśmy na wasz powrót, bo premier nie zgodził się na zawiadomienie prokuratora, jeśli wcześniej nie zostaniecie przesłuchani. – Szef mówił całkiem zgrabnie, lekko i logicznie, widać było, że dobrze sobie rzecz przemyślał. – Wszystkie osoby znajdujące się w tym pomieszczeniu są członkami komisji, której ja przewodniczę. Znacie każdego z obecnych oprócz majora Kempy z pionu śledczego ABW. – Przerwał i rozejrzał się po zebranych, po czym utkwił wzrok w stole, tam gdzie zawsze stała szklanka z herbatą.

      – Jakie są wobec nas zarzuty? – zapytała spokojnie Sara i wykrzywiła usta w naiwnym i dość bezczelnym geście zdziwienia, co musiało wszystkich poruszyć, bo dobrze znali jej sztukę grymasów i fochów, ale Konradowi to się podobało, bo we dwoje uzgodnili, że tak właśnie zrobi.

      – Mogłabyś okazać przełożonym więcej szacunku – odezwał się Belik jak wezwany do odpowiedzi, bo to na nim Sara zatrzymała wzrok.

      – A ty mógłbyś okazać więcej szacunku kobiecie i nie grzebać mi w majtkach – nie wytrzymała Sara i wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. – Co…? Nie pamiętasz już, za co dostałeś po ryju na grillu… Gdzie pchałeś łapy?

      Belik otworzył szeroko usta i oczy, ale nic nie powiedział, bo się zapowietrzył. Nawet gdyby chciał zareagować ostrzej, to i tak nie miał szans w starciu z Sarą, bo wiedział, jak bardzo nienawidzi mizoginów i jak jest wrażliwa na punkcie mobbingu kobiet. Mogła przecież zachować się znacznie bardziej agresywnie, a to była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebował. Załatwienie Konrada i Sary było jego życiową misją, więc nie mógł dać się sprowokować. Pożałował głupiego pomysłu z rozłożeniem jej bielizny na łóżku, ale nie mógł się wówczas powstrzymać.

      – Proszę skończyć te bzdury – wtrącił się szef, westchnął głęboko i oświadczył: – Za chwilę przejdziecie do pokoju WBW i zostaniecie zapoznani z wynikami kontroli w Wydziale, ustaleniami komisji i zarzutami, jakie przeciwko wam wysunięto. Będziecie mogli się do nich ustosunkować – dodał surowym i znużonym głosem. – Chcemy jednak teraz… przed sporządzeniem protokołu… jeszcze z wami porozmawiać.

      – Co z moimi ludźmi? – zapytał Konrad.

      – O tym później…

      – Co z moimi ludźmi? – powtórzył bardziej zdecydowanie.

      – Wydział Q został rozwiązany, funkcjonariusze są w dyspozycji kadr z obowiązkiem stawiania się w pracy. Wszyscy złożyli wyjaśnienia do protokołu. W tej chwili komisja przegląda i zabezpiecza wszystkie dokumenty. Ma pan jeszcze jakieś pytania, panie pułkowniku?

      – Nie mam pytań i nie będę teraz udzielał żadnych odpowiedzi. Musimy najpierw zapoznać się z wynikami kontroli i zarzutami…

      – Dlaczego to zrobiliście i po co pojechaliście do Finlandii? – odezwał się po raz pierwszy Lego.

      – Nic z tego nie rozumiem – włączył się niespodziewanie Kempa z ABW. – Najlepsi oficerowie wywiadu fałszują ściśle tajne dokumenty, wykorzystują bez zgody szefa zaprzyjaźnioną służbę i znikają na tydzień gdzieś w Finlandii… Nooo… kurwa, nigdy nie uwierzę, że to jakaś prywata, bo głupota na pewno nie. Przecież to oczywiste, że musieliście się liczyć z konsekwencjami… nooo… kurwa, mamy tu tak teraz siedzieć i was sądzić? To jakieś przedstawienie… Czuję to! O co w tym wszystkim chodzi? Przecież nie jesteście przestępcami… nooo… kurwa, nie jesteście złymi ludźmi…

      – To pan nie wie, majorze, na jakim świecie żyje? – odezwała się Sara. – Przecież świat potrzebuje złych ludzi… żeby go strzegli przed jeszcze gorszymi. Przecież anioły nie upilnują diabłów, do tego my jesteśmy potrzebni. Tacy jak pan i ja…

      – Dosyć tego! – przerwał twardo szef, bo zaniepokoiły go głośno wyrażane wątpliwości majora Kempy i wrażenie, że szuka zbliżenia z Sarą, a przynajmniej próbuje ją zrozumieć.

      Szef Agencji Wywiadu, zwykły człowiek z politycznego awansu, znający służbę dobrze, lecz wyłącznie teoretycznie, wiedział, że z takimi wyjadaczami jak Konrad i Sara nie ma szans i wdawanie się w jakąkolwiek walkę z nimi musi się dla niego zakończyć fatalnie.

      W końcówce rządów obecna koalicja nie może sobie już pozwolić na żadną wpadkę. Premier Bańkowski oraz minister Tadek powiedzieli mu to wprost. Musiał załatwić to tak, by z jednej strony zneutralizować całą grupę Konrada, a z drugiej – by nie było konieczności kierowania sprawy do prokuratury, bo w obecnej sytuacji politycznej wyciek był pewny. A wraz z nim kolejna katastrofa murowana.

      Zastosowanie w tym wypadku skutecznych technik heurystycznych przerastało jego zdolności i dobrze o tym wiedział. Nie był też typem gromowładnym ani tym bardziej Gandhim. Zdał się zatem na intuicję, a ona podpowiadała mu, żeby przeciągać sprawę, jak długo się da, a potem się zobaczy. W ten prosty sposób udało mu się już kilka razy wyjść z poważnych tarapatów, a nawet awansować, więc postanowił spróbować jeszcze raz.

      – Chcielibyśmy się zobaczyć z naszym zespołem – powiedziała Sara. – Są jakieś przeciwwskazania? Jeśli wszystkie dokumenty są zabezpieczone… i nie jesteśmy aresztowani…

      – Nooo… nie mogę wam tego zabronić… – Szef był wyraźnie zaskoczony życzeniem Sary, szczególnie tym, że wyraziła je tak otwarcie. – Ale zabraniam rozmawiać o sprawie… – Zmarszczył czoło, choć wyglądało to raczej komicznie niż groźnie. – Możecie sobie tylko zaszkodzić… a i tak będę wiedział…

      Chciał naiwnie zasugerować, że ktoś w grupie, kupiony obietnicą odpuszczenia winy, współpracuje z komisją śledczą, ale w oczach Sary i Konrada ten chwyt był po prostu śmieszny. Widać było, że szef nie panuje nad sprawą.

      Zapoznanie się z protokołem komisji zajęło im ledwie piętnaście minut. Dobrze przecież wiedzieli, co zrobili. Ze zdziwieniem jednak odnotowali, że Belik nie wychwycił nawet połowy spraw, które można było spokojnie włączyć do tego swoistego aktu oskarżenia. Najistotniejsze jednak było to, że w dalszym ciągu nikt nie wiedział o ich wyprawie do Rosji. Albo fińscy koledzy tego nie wyłapali, albo Belik za mało się starał. Tak czy inaczej oznaczało to, że mają jeszcze czas, czyli to, czego – jak sądzili – najbardziej im brakowało.

      Zdali legitymacje służbowe, karty magnetyczne i od tej chwili mogli wejść do gmachu wyłącznie w towarzystwie oficera WBW. Następne spotkanie zostało zaplanowane na jutro. Mieli wówczas złożyć swoje oświadczenia.

      Sara pierwsza dostrzegła Marcina, chociaż przez moment miała wrażenie, że to tylko ktoś do niego podobny. W zielonym sweterku wyglądał na przygarbionego.