Ella Carmichael wciąż była na nogach. Wyglądała na zmęczoną, ale zdążyła już otworzyć bar w recepcji. Lisbeth zajęła stolik przy kontuarze, zamówiła kawę i poprosiła o kanapkę. Wyjrzała przez puste otwory okienne obok wejścia i zobaczyła zaparkowany radiowóz. Właśnie dostała kawę, gdy Freddy McBain wyszedł ze swego biura przy recepcji, prowadząc policjanta w mundurze. McBain zauważył Lisbeth, powiedział coś do policjanta, po czym podeszli do jej stolika.
– To jest posterunkowy Ferguson. Chce zadać kilka pytań.
Lisbeth skinęła grzecznie głową. Posterunkowy Ferguson wyglądał na zmęczonego. Wyciągnął notes i długopis i zanotował nazwisko Lisbeth.
– Panno Salander, dowiedziałem się, że razem z przyjacielem znaleźliście panią Forbes podczas huraganu wczorajszej nocy.
Lisbeth kiwnęła głową.
– Gdzie ją państwo znaleźli?
– Na plaży, tuż przy bramie – odpowiedziała. – Praktycznie niemal się o nią potknęliśmy.
Ferguson zanotował.
– Mówiła coś?
Lisbeth pokręciła głową.
– Była nieprzytomna?
Lisbeth skinęła rozsądnie.
– Miała paskudną ranę na głowie.
Znów skinęła.
– Nie wie pani, jak się zraniła?
Lisbeth potrząsnęła głową. Ferguson zdawał się odrobinę zirytowany jej milczeniem.
– Sporo rupieci latało w powietrzu – podpowiedziała usłużnie. – Sama prawie dostałam drewnianą płytą w łeb.
Ferguson z powagą pokiwał głową.
– Zraniła się pani w nogę? – Wskazał na jej bandaż. – Co się stało?
– Nie wiem. Zobaczyłam ranę, dopiero gdy zeszłam do piwnicy.
– Była pani z młodym mężczyzną.
– To George Bland.
– Gdzie mieszka?
– W chacie za The Coconut, kawałek w stronę lotniska. Jeśli chata wciąż stoi, znaczy się.
Lisbeth nie pokwapiła się, by wyjaśnić, że George Bland obecnie śpi w jej łóżku piętro wyżej.
– Widzieli państwo jej męża, Richarda Forbesa?
Lisbeth potrząsnęła głową.
Posterunkowemu Fergusonowi najwyraźniej nie przychodziło na myśl kolejne pytanie, więc zamknął notes.
– Dziękuję, panno Salander. Przypadek śmiertelny, muszę spisać raport.
– Zmarła?
– Pani Forbes? Nie, jest w szpitalu w Saint George’s. Chyba może podziękować pani i pani koledze za to, że żyje. Ale jej mąż zginął. Znaleziono go na lotniskowym parkingu dwie godziny temu.
Dobre sześćset metrów dalej na południe.
– Był bardzo pokiereszowany – powiedział Ferguson.
– To smutne – odrzekła Lisbeth, nie okazując większego zainteresowania.
Gdy McBain i posterunkowy Ferguson się oddalili, nadeszła Ella Carmichael i usiadła przy stoliku Lisbeth. Postawiła dwa kieliszki rumu. Lisbeth spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
– Po takiej nocy trzeba się czymś wzmocnić. Stawiam. Stawiam całe śniadanie.
Popatrzyły na siebie. Następnie stuknęły się kieliszkami.
Jeszcze przez długi czas Matylda była przedmiotem badań naukowych i dociekań instytutów meteorologicznych na Karaibach i w USA. Tornada o skali Matyldy były niemal nieznane w tym regionie. Teoretycznie uważano za niemożliwe, by tworzyły się nad powierzchnią wody. Z czasem eksperci zgodzili się co do tego, że jakiś przedziwny układ frontów atmosferycznych stworzył „pseudotornado” – coś, co właściwie tornadem nie było, ale zdawało się nim być. Ekolodzy przedstawiali teorie o efekcie cieplarnianym i zakłóceniu równowagi ekologicznej.
Lisbeth Salander nie obchodziły te spory. Była pewna tego, co widziała, i postanowiła, że w przyszłości zawsze już będzie schodzić z drogi wszystkim siostrom Matyldy.
Wielu ludzi tej nocy zostało rannych. Na cud zakrawał fakt, że zginęła tylko jedna osoba.
Nikt nie mógł pojąć, co zmusiło Richarda Forbesa do wyjścia w taki huragan, pewnie brak rozsądku, jaki zwykle cechuje amerykańskich turystów. Geraldine Forbes nie mogła pomóc tego wyjaśnić. Miała ciężki wstrząs mózgu i bezładne wspomnienia z wydarzeń owej nocy.
Natomiast zasmucił ją fakt, że została wdową.
Zazwyczaj równanie posiada jedną lub więcej niewiadomych, często oznaczanych jako x, y, z itd. O wartościach niewiadomych, dla których prawa i lewa strona równania są sobie równe, mówi się, że spełniają to równanie albo że stanowią rozwiązanie równania.
Przykład: 3x + 4 = 6x − 2 (x = 2)
Część 2
From Russia with love
10 stycznia – 23 marca
Rozdział 4
Poniedziałek 10 stycznia – wtorek 11 stycznia
Lisbeth Salander wylądowała na Arlandzie o wpół do siódmej rano. Spędziła w podróży dwadzieścia sześć godzin, z czego bite dziewięć na Grantley Adams Airport na Barbadosie. British Airways nie chciały wypuścić samolotu, póki groźba ewentualnego ataku terrorystycznego nie została zażegnana, a pasażer o arabskim wyglądzie zabrany na przesłuchanie. Gdy wylądowała na Gatwick w Londynie, spóźniła się na ostatni samolot do Szwecji i musiała długo czekać na przebukowanie rezerwacji na następny dzień.
Lisbeth czuła się jak worek bananów, który za długo leżał na słońcu. Miała jedynie bagaż podręczny, do którego upchnęła swojego PowerBooka, Dimensions in Mathematics i ubranie na zmianę. Bez przeszkód przeszła przez stanowisko Nothing to Declare przy odprawie celnej. Kiedy wyszła na terminal autobusowy, powitała ją śnieżna chlapa przy temperaturze zero stopni.
Przez krótką chwilę się zawahała. Całe życie musiała wybierać najtańszą możliwość i wciąż trudno było jej się przyzwyczaić do myśli, że dysponuje prawie trzema miliardami koron, które ukradła, łącząc internetowy przekręt ze starym dobrym oszustwem. Po kilku minutach machnęła ręką na zasady i przywołała taksówkę. Podała adres przy Lundagatan i niemal natychmiast zasnęła na tylnym siedzeniu.
Dopiero gdy samochód zatrzymał się na Lundagatan, a taksówkarz szturchnął Lisbeth, zdała sobie sprawę, że podała mu zły adres. Poprosiła, by jechał dalej na Götgatsbacken. Dała porządny napiwek w dolarach i zaklęła, postawiwszy stopę w kałuży. Miała na sobie dżinsy, T-shirt i lekką kurtkę. Na nogach sandały i cienkie, krótkie skarpetki. Dowlokła się do 7-Eleven, gdzie kupiła szampon, pastę do zębów, mydło, kefir, mleko, żółty ser, jajka, chleb, mrożone bułki cynamonowe, kawę, herbatę ekspresową Lipton, ogórki konserwowe, jabłka, duże opakowanie Billy’s Pan Pizzy i karton marlboro light. Zapłaciła kartą Visa.
Gdy wyszła na ulicę, znów zawahała się, którą drogę obrać. Mogła pójść w górę Svartensgatan albo też Hökens gata, kawałek w dół ku Slussen. Wybór Hökens gata miał tę wadę, że musiałaby przejść obok wejścia do redakcji