Afekt. Remigiusz Mróz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Классические детективы
Год издания: 0
isbn: 9788366736245
Скачать книгу
kolejnym zdjęciu całował Aśkę w szyję, a rękę trzymał na jej piersi.

      – Jedyną osobą, która cokolwiek mi obiecała, był Artur Żelazny – rzuciła twardo Piechodzka. – A jego obietnica dotyczyła tego, że prawda wyjdzie na jaw.

      Kordian miał wrażenie, że uderzenie znikąd w tej chwili wylądowało prosto między jego oczami. Siedział w osłupieniu, patrząc na zdjęcia i nie rozumiejąc do końca, co się właśnie wydarzyło.

      Idze jakimś cudem udało się zachować na tyle trzeźwy umysł, by wyciągnąć komórkę, a potem uwiecznić fotografie leżące na stole.

      – Nie powinnam wam tego pokazywać – dodała Asia. – Ani tym bardziej mówić wam, że to Mirek był osobą, która ściągnęła mnie i Kingę na tę imprezę.

      – Ściągnęła? – odezwała się Zawada. – W jakim sensie?

      Piechodzka nagle jakby się ocknęła. Zamrugała gwałtownie, potrząsnęła głową i popatrzyła na dwójkę prawników w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości, że nic więcej im nie wyjawi.

      Zerknęła przelotnie na Oryńskiego, a potem wbiła wzrok w Igę.

      – Możesz nas na moment zostawić? – zapytała.

      Zawada nie zwlekała. Podniosła się od razu i ruszyła w kierunku drzwi, zakładając zapewne, że przy odrobinie szczęścia Kordianowi może udać się wyciągnąć z Aśki coś jeszcze.

      Oryński nie mógł jednak pozbierać myśli. Powoli docierała do niego świadomość, że Halski kłamał. Nie tylko był na tej imprezie, ale też znał obydwie dziewczyny. I jeśli zdjęcia mogły o czymkolwiek świadczyć, to całkiem nieźle.

      Kurwa mać, naprawdę bronili pedofila?

      Chyłka tego nie udźwignie, skwitował w duchu. Na sali sądowej nie będzie w stanie zaatakować ofiar ani tym bardziej stanąć w obronie oprawcy.

      Po chwili Zawada wyszła na korytarz i rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Kordian spojrzał przelotnie na Aśkę, niepewny, czego powinien się spodziewać.

      – Muszę powiedzieć ci coś jeszcze – odezwała się. – I nie będzie to dla mnie łatwe. Dla ciebie też nie.

      Oryński machinalnie sięgnął do kieszeni marynarki po blister tabletek. Łyknął jedną, nawet do końca sobie tego nie uświadamiając.

      Co chciała mu powiedzieć? Miał jakiś związek z tym wszystkim i nie był tego świadomy? Znał obydwie dziewczyny, nie mógł więc wykluczyć, że w jakiś pośredni sposób został zamieszany.

      – Powinieneś wiedzieć, że ostatecznie nie wyszłam wtedy za mąż – powiedziała cicho Asia. – Po tym, co się stało między nami…

      Urwała, a Kordian nie bardzo wiedział, jak zareagować.

      – Powiedziałam mojemu partnerowi o wszystkim. To on zerwał zaręczyny, a ja… chyba poczułam pewną ulgę.

      Oryński zaklął w duchu, wciąż się nie odzywając. Właściwie nie było dobrego sposobu, by skomentować taką deklarację.

      – Czułam, że to nie to – ciągnęła. – I uświadomiłam sobie, że chcę wyjść za niego tylko dlatego, że wszyscy wokół tego oczekują.

      Kordian przyglądał jej się z coraz większą rezerwą, obawiając się tego, co zaraz usłyszy.

      – Nie chodziło o ciebie – dodała szybko, jakby rozczytała jego reakcję. – Nie zrozum mnie źle, zawsze bardzo ciepło cię wspominałam, ale to wszystko. Nie byłeś jakąś wielką miłością mojego życia.

      – Uff…

      Na twarzy Aśki pojawiła się blada wesołość, która przypominała śmiech przez łzy.

      – Nie takiej reakcji się spodziewałam, ale w porządku – odparła.

      – Po prostu nie chciałbym ci komplikować życia bardziej, niż to zrobiłem.

      Westchnęła, nie odrywając wzroku od jego oczu.

      – Obawiam się, że to zrobiłeś, Kordian – powiedziała. – Bo dziewięć miesięcy po naszym spotkaniu na porodówce w Szpitalu Bielańskim przyszło na świat moje dziecko.

      – Co?

      – Nasze dziecko.

      Czas dla Oryńskiego zdawał się zatrzymać. Świat nagle przestał przypominać miejsce, które znał, a otaczająca go rzeczywistość była jak wyimaginowana.

      – Masz sześcioletniego syna, Kordian – dodała Aśka.

      Rozdział 2

      Manifestum non eget probatione

      1

      Kancelaria KMK, The Warsaw Hub

      Chyłka odłożyła smartfon na biurko i zamarła. Jakość zdjęć, które właśnie przesłała jej Iga Zawada, nie była najlepsza – ale w zupełności wystarczająca, bo dostrzec to, co najważniejsze.

      Joanna podniosła się niepewnie, jakby obawiała się, że nie ustoi na nogach. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie zakończyła połączenia ze swoją aplikantką. Na powrót podniosła telefon.

      – Dostała pani? – spytała Iga.

      Chyłka nie odpowiedziała.

      – Piechodzka twierdzi, że to Mirek ściągnął ją i jej przyjaciółkę na tę imprezę – dodała Zawada.

      – Coś jeszcze?

      – Na razie nie. Kordian rozmawia z nią teraz w cztery oczy, sama o to poprosiła. Może uda mu się wyciągnąć z niej więcej.

      Chyłka czuła, jak nierówny ma oddech. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę znalazła się w tej sytuacji.

      – Dajcie znać, jak tylko dowiecie się czegoś więcej – rzuciła.

      – A pani?

      Przez przeszklone ściany Joanna wbiła wzrok w wejście do gabinetu Pawła Messera, partnera zarządzającego.

      – A ja muszę zrobić porządek.

      Rozłączyła się i od razu ruszyła przed siebie. Emocje szybko w niej wzbierały i zdawała sobie sprawę, że nie utrzyma ich długo na wodzy. Poszła szybko do biura Messera, a potem bez pukania pociągnęła za klamkę.

      Zamknięte. Załomotała do drzwi, ale szybko stało się jasne, że Pawła nie ma w kancelarii. Chyłka zaklęła i weszła do drugiego gabinetu, znajdującego się tuż obok.

      Kosmowski z niedowierzaniem spojrzał na prawniczkę, która nagle wtargnęła do jego małego królestwa.

      – Halski kłamie – rzuciła Joanna.

      Daniel siedział za biurkiem z nogą założoną na nogę, rozmawiając z kimś przez telefon. Przeprosił rozmówcę, zapewnił, że zaraz „kolnie z powrotem”, a potem skupił całą uwagę na Chyłce.

      – Nie tylko był na imprezie na Mazurach, ale najwyraźniej to on zaciągnął tam te nastolatki.

      – Skąd wiesz?

      – Stąd, że widziałam zdjęcia.

      Szybko streściła mu to, co przed momentem przekazała jej Iga Zawada. Kosmowski potrzebował chwili, by to przetrawić – a może po prostu zastanawiał się, w jaki sposób zareagować, by nie antagonizować stojącej przed nim prawniczki.

      Podniósł się, a potem wyciągnął z niewielkiej chłodziarki butelkę tequili Cazadores Reposado. Postawił ją na stoliku przy oknie i umieścił