Tego wieczoru większość młodych siedziała w „normalnym” pokoju telewizyjnym, z wiszącym na ścianie dziewięćdziesięcioośmiocalowym telewizorem Samsung 4K Ultra HD. Crash i Kyle grali na ekranie w Madden Football, a reszta paczki – Luke, Mason, Kaitlin, Ryan i oczywiście Sutton, zawsze Sutton – spoczywała na workach sako, tak wielkich, jakby jakiś olbrzym cisnął je tam wprost z nieba. Większość kolegów Matthew była na haju. Caleb i Brianna przeszli do sąsiedniego pokoju, by się bliżej poznać.
W półmroku, w bijącym od telewizora i smartfonów błękitnym blasku, twarze nastolatków były upiornie blade. Sutton pół siedziała, pół leżała po prawej stronie Matthew i co dziwne, nikt jej nie towarzyszył. Chciał wykorzystać okazję i próbował się do niej jakoś zbliżyć. Żywił do niej nieodwzajemnioną miłość od siódmej klasy – do Sutton z jej fantastyczną figurą, blond włosami, idealną cerą i oszałamiającym uśmiechem – a poza tym była wobec niego zawsze miła i sympatyczna i dobrze wiedziała, jak utrzymać kogoś takiego jak Matthew w strefie przyjaciół.
Na ekranie telewizora rozgrywający Crasha wykonał długie podanie, które zakończyło się przyłożeniem. Crash podskoczył i wykonał krótki triumfalny taniec.
– W mordę! – krzyknął do Kyle’a.
Część widzów roześmiała się bez przekonania, ale większość dalej wbijała wzrok w ekrany swoich smartfonów. Crash rozejrzał się, jakby oczekiwał bardziej entuzjastycznej reakcji. Niestety, w dalszym ciągu nie mógł na nią liczyć.
W pokoju telewizyjnym zalatywało strachem, a może desperacją.
– Chcecie coś na ząb? – zapytał Crash.
Nikt nie zareagował.
– Co z wami?
W odpowiedzi usłyszał niezdecydowane pomruki. Wcisnął guzik interkomu.
– Tak, paniczu Crash? – rozległ się kobiecy głos z meksykańskim akcentem.
– Czy możemy dostać trochę nachos i quesadillas, Rosa?
– Oczywiście, paniczu Crash.
– I możesz zrobić więcej tego domowego guacamole?
– Oczywiście, paniczu Crash.
Na ekranie rozgrywający Crasha wprowadził piłkę do gry. Luke i Mason pili piwo. Kaitlin i Ryan palili wspólnie skręta, a Darla e-papierosa, sprawdzając najnowsze aromatyczne liquidy od Juula. W pomieszczeniu, gdzie siedzieli, ojciec Crasha miał wcześniej palarnię cygar i dzięki zamontowanemu pochłaniaczowi nie czuć było, co kto pali. Kaitlin podała e-papierosa Sutton. Ta wzięła go, ale nie wsadziła do ust.
– Człowieku, jak ja uwielbiam guacamole Rosy – mruknął Kyle.
– Naprawdę?
Crash i Kyle przybili piątkę, a potem ktoś, chyba Mason, z przymusem się roześmiał. Dołączył do niego Luke, następnie Kaitlin i w końcu rechotali wszyscy oprócz Matthew i Sutton. Matthew nie wiedział, z czego się tak śmieją – z guacamole Rosy? – ale śmiech był totalnie nieautentyczny, jakby wszyscy za bardzo się starali zachować pozory normalności.
– Logowała się na apce? – zapytał Mason.
Cisza.
– Pytałem, czy…
– Nie ma nowych informacji – przerwał mu Crash. – Mam apkę, która się sama aktualizuje.
Znów zapadła cisza.
Matthew wymknął się z pokoju i wszedł do sąsiadującej piwnicy z winem. Zamknął za sobą drzwi, usiadł na beczce z napisem „Maynard Vineyards” – tak, Maynardowie mieli również własne winnice – i zadzwonił do babci.
– Matthew?
– Znaleźliście ją?
– Dlaczego szepczesz? Gdzie jesteś?
– W domu Crasha. Rozmawiałaś z matką Naomi?
– Tak.
Serce zabiło mu mocniej w piersi.
– I co powiedziała?
– Nie wie, gdzie jest jej córka.
Matthew zamknął oczy i jęknął.
– Czego nam nie mówisz, Matthew?
– To nie ma znaczenia.
– To ma znaczenie.
Nie mógł jej nic powiedzieć. Jeszcze nie.
– Zapomnij, że cię o to prosiłem, dobrze?
– Nie, wcale nie zamierzam zapomnieć.
– Zostało dziesięć sekund – rozległ się męski głos, a potem ktoś mruknął coś, czego Matthew nie zrozumiał.
– Oddzwonię – powiedziała Hester i rozłączyła się.
– Hej – usłyszał znajomy głos, kiedy odsuwał komórkę od ucha.
Obrócił się w stronę wejścia. To była Sutton. W pokoju telewizyjnym panował półmrok i wchodząc do jasnego pomieszczenia, odruchowo zmrużyła oczy.
– Hej – rzucił.
Sutton trzymała w ręce butelkę piwa.
– Chcesz się napić? – zaproponowała.
Pokręcił głową, bojąc się, że nie wypada mu pić z cudzej butelki, że Sutton nie będzie chciała się od niego zarazić czy coś w tym rodzaju. Co prawda sama z tym wystąpiła.
Rozejrzała się po piwnicy, jakby widziała ją po raz pierwszy, choć przecież zawsze była w gronie wybrańców. Zawsze.
– Co tu robisz? – zapytała.
Matthew wzruszył ramionami.
– Nie wiem.
– Jesteś dziś jakiś nieswój.
Zaskoczyło go, że Sutton zauważyła coś takiego.
Ponownie wzruszył ramionami. Kurde, czy on w ogóle wiedział, jak zagadać do dziewczyny?
– U niej wszystko w porządku – oznajmiła nagle Sutton.
Tak po prostu.
– Matthew?
– Wiesz, gdzie jest? – zapytał.
– Nie, ale… – Teraz to ona wzruszyła ramionami.
Zaćwierkał jego telefon. Matthew zerknął na wyświetlacz. Esemes od Wilde’a.
Gdzie jesteś?
U Crasha Maynarda – odpisał Matthew.
Jest tam Naomi?
Nie.
Sutton podeszła do niego bliżej.
– Trochę się o ciebie martwią – powiedziała.