Pokusa ZŁA. M. Robinson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: M. Robinson
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 9788378897699
Скачать книгу
snu od jawy. Cały się trząsłem, nie mogąc złapać tchu.

      Czułem przerażenie, dokładnie takie jak wówczas, gdy byłem dzieckiem. Nie mogłem już spać, a teraz czuwanie również stawało się nie do zniesienia. Zaczynało mnie to przerastać. Wszystko wydawało się zbyt realne. Ponownie znalazłem się w tamtym pokoju. Znów modliłem się, pełen nadziei, pragnąc, aby to wszystko się skończyło, i czując się bezradny oraz samotny.

      Zawsze samotny.

      – Kurwa… Kurwa… Kurwa… Kurwa…

      Dysząc, zsunąłem się z łóżka. Moja skóra była śliska, a w głowie pulsowało. Zasłoniłem twarz dłońmi, desperacko próbując zablokować uderzające we mnie jeden za drugim obrazy. Osunąłem się po ścianie. Usiłując osłaniać umysł ramionami i ciałem, zwinąłem się na podłodze w ciasną kulkę.

      – O mój Boże, Jezu Chryste. Tak mi przykro… Przepraszam… mamo… Tak mi przykro… – powtarzałem bez końca, wiedząc, że jestem sam, a to tylko koszmarny sen.

      Lecz nie do końca…

      To było wspomnienie.

      Nie potrafiłem się od nich uwolnić.

      Zawsze mnie prześladowały.

      DWANAŚCIE

*B*

      – Jesteś z tych Stevensów? – spytała Madam neutralnym głosem.

      Byłam z VIP-ami już dwa tygodnie. Nie spotkałam się jeszcze z żadnym klientem, lecz przygotowywano mnie i rozpieszczano. Moje blond włosy zostały wycieniowane, rozjaśnione i nabrały blasku. Okalały moją twarz, ale wciąż sięgały mi aż do pasa. Poddano mnie depilacji woskiem na całym ciele, pozostawiając tylko włosy na głowie i brwi. Od nowa zaprojektowano moją garderobę i przeprowadziłam się do centrum miasta.

      Miałam wizytę u lekarza Madam i przebadano mnie na wszystko, na co tylko się da. O wielu z tych schorzeń nigdy nawet nie słyszałam. Moje życie poza VIP-ami pozostało bez zmian. Nie chciałam, by rodzina wiedziała, czym się zajmuję, więc wciąż uczęszczałam do college’u.

      Otrzymałam od Madam nowiutkie porsche, biżuterię i przybory do makijażu. Twierdziła jednak, że moja uroda jest niczym z magazynu „Vogue”, więc nie muszę się mocno malować. Nazywała mnie swoim klejnotem.

      Spędzałam z nią mnóstwo czasu i pewnego razu mi powiedziała, że będę jedną z jej ulubienic. Czasem była dla mnie niczym matka, a czasami, jak teraz, budziła we mnie strach. Zawołała mnie do swojego biura, zaznaczając, że musimy porozmawiać. Nie miałam pojęcia, o co może jej chodzić.

      Aż do teraz.

      – Ja…

      – To nie było pytanie – przerwała mi, unosząc palec.

      Siedziałam na tym samym krześle, co podczas naszego pierwszego oficjalnego spotkania, teraz jednak okoliczności były zupełnie inne.

      – Jestem zwolniona? – spytałam, pochylając głowę i opierając dłonie na kolanach. Nie chciałam jej zawieść. Czułam się jak besztane dziecko.

      Zaśmiała się, a ja podniosłam głowę.

      – Naprawdę? Za kłamstwo? Nie, Brooke, skarbie. Nie zwolnię cię za to… Właściwie to jest umiejętność, której wymagam od moich dziewcząt. Bo widzisz… – wyszeptała, przechylając się ku mnie przez biurko – ja też jestem kłamcą. Jednak różnica jest taka, że gdy ty kłamiesz, ja, w przeciwieństwie do innych, zawsze poznam prawdę. Więc pomyśl dwa albo i trzy razy, zanim znów spróbujesz mnie okłamać. Rozumiesz?

      Przytaknęłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

      – Dobrze. A wracając do twojego ojca. Jest naszym klientem już od dawna. Poznałam nawet twoją matkę…

      Moją matkę?

      – Nie bądź taka zdziwiona. Tatusiowi pozwalano się bawić… Brooke, skarbie, jeśli więc jesteś tutaj z zemsty za swoją matkę, nie potrzebuje tego. Wie o wszystkim, co on robi, jest w pełni świadoma jego stylu życia. Spytałam ją nawet, czy chciałaby brać w tym udział.

      – Moja matka nigdy…

      – Twoja matka nigdy co? – wtrąciła się, zakładając ręce na piersi i odchylając się na krześle. – Najważniejsza reguła, moja droga: nigdy nie mów nigdy. To twój pierwszy błąd. Następnym jest niedocenianie potęgi cipki, zwłaszcza tej z Very Important Pussy. – Uniosła brwi. – A teraz… zapytam cię ponownie. Czy jesteś tutaj, dlatego że chcesz, czy z powodu zemsty? Bo nie ma tu miejsca na ludzkie dramaty. Jesteśmy dobrze znaną i szanowaną firmą, a nie jakimś stowarzyszeniem kobiet z problemami. Zazwyczaj wiem, czego chcą moje VIP-y, bo to ja je wybieram, ale z tobą sprawa wygląda trochę inaczej. VIP-em nie można zostać, nim się trzeba urodzić. Zawsze to ja znajduję VIP-y, ale skoro w twoim przypadku scenariusz jest odwrotny, musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Myślałaś, że nie dowiem się, kim jesteś? Myślisz, kurwa, że jestem aż tak głupia? Od tego zacznijmy, co?

      – Mój ojciec ma inną rodzinę – wyrzuciłam z siebie. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam. Jedyną osobą, która wiedziała, był Landon. – Mam inne rodzeństwo, którego nawet nigdy nie spotkałam. Moi rodzice nie wiedzą, że ja wiem.

      Pochyliła się nad biurkiem ze złowrogim uśmiechem.

      – Rozumiem. A co sprawia, że tak właśnie myślisz?

      – Nigdy nic nie mówili. Odkąd się dowiedziałam, nic się nie zmieniło.

      – Oj… Oj… Oj… Tyle jeszcze musisz się nauczyć. To, że się o czymś nie mówi, nie oznacza niewiedzy. Wydaje mi się, a właściwie to jestem pewna, że są, kurwa, tego świadomi. Łatwiej jest jednak zamieść problemy pod dywan. Twój ojciec zawsze robił tak z uczuciami twojej matki.

      Drgnęłam.

      Potrząsnęła głową, uśmiechając się.

      – Musisz mieć grubszą skórę, skarbie. Jeśli ludzie dostrzegą twoje słabości, wykorzystają je. Nie dlatego, że chcą, lecz dlatego, że dałaś im wgląd we własną duszę, w swoje człowieczeństwo… twój umysł. Nigdy nie okazuj prawdziwych uczuć. Należą tylko do ciebie i nikt ci ich nie zabierze… Dopóki nie pozwolisz.

      Pełna niepokoju, oblizałam wyczekująco wargi.

      Wstała i podeszła do mnie.

      – Bardzo przypominasz mi mnie samą, gdy byłam w twoim wieku. Też nie znałam wszystkich reguł gry, lecz potrafiłam rozpoznać, którymi należy się kierować, a które… – uśmiechnęła się – lepiej zamieść pod dywan.

      – Rozumiem.

      – Jeszcze nie… Ale zrozumiesz. Upewnij się, że jesteś tu z właściwych pobudek, Brooke. Ponieważ nawet jeśli ty jeszcze ich nie znasz… – przerwała, chcąc, by jej słowa zawisły w powietrzu – to ja tak.

      – Nie chciałam cię okłamać. Nie pomyślałam, że…

      – Że cię przejrzę? Pozwól, że zapytam raz jeszcze… Czy ty mnie, kurwa, uważasz za idiotkę?

      – Oczywiście, że nie.

      – Zamierzałaś mi powiedzieć? Gdybym sama nie spytała, powiedziałabyś cokolwiek?

      – Nie wiem…

      Przewróciła oczami.

      – Jesteś obrzydliwym pieprzonym kłamcą. Teraz jestem pewna, że twoi rodzice znają prawdę, którą tak bardzo chcesz przed nimi ukryć. Jeśli tatuś będzie chciał się zabawić którejś nocy, a ja przyślę mu ciebie? Jak myślisz, skarbie, co wtedy?

      – Nie pomyślałam o tym.

      – Oczywiście. – Oparła