5.
– Cześć. Krystian, potrzebuję przysługi – oznajmił bez ogródek.
– Zamieniam się w słuch.
– Oczywiście w zamian przez cały miesiąc wejściówki masz za free.
– Okej. Taki układ jak najbardziej mi pasuje – ucieszył się. – To w czym mogę ci pomóc? – zaciekawił się.
– Wszystkie potrzebne informacje prześlę ci e-mailem – powiedział krótko i zakończył połączenie.
Krystian Krawecki, jego przyjaciel jeszcze z czasów liceum, znał go już na tyle dobrze, że takie zachowanie go z pewnością nie uraziło.
Kiedy Oliwia odjechała, Leon był święcie przekonany, że za dzień, dwa lub najdalej trzy zadzwoni z wiadomością, że przyjmuje jego ofertę. Ona jednak tego samego wieczoru napisała tylko krótką informację, że dojechała na miejsce bez żadnego uszczerbku na karoserii. Minął tydzień, a ona nadal milczała. Oczywiście wiedział, gdzie zostało zaparkowane auto. Sprawdzał codziennie dane z nadajnika i odkąd w zeszły piątek zatrzymała się na parkingu, od tamtej pory nie było uruchamiane.
Nie wiedział, co o tym sądzić. Zwykle kiedy proponował dziewczynom ten układ, początkowo były zszokowane i wściekłe, ale summa summarum przyjmowały jego propozycję. Nigdy dotąd nie miał takiego problemu, tym bardziej że Oliwii zaoferował więcej niż zazwyczaj.
Zabiła mu ćwieka swoim zachowaniem. Musiał z nią koniecznie porozmawiać. Ale i to było utrudnione. Początkowo ignorowała jego SMS-y, więc dzwonił. Nie odbierała telefonów, aż w końcu zablokowała jego numer. Dlatego też musiał wyciągnąć asa z rękawa. A był nim właśnie Krystian, spec od informatyki.
Kiedy po godzinie przyszła wiadomość zwrotna od przyjaciela, na twarzy Leona pojawił się szeroki uśmiech.
Wybrał interesujący go numer.
– Igor, klub jest na twojej głowie. Wracam najpóźniej jutro – rozłączył się.
***
Przez opary snu Oliwia słyszała uporczywe walenie do drzwi na przemian z dzwonkiem, który głuchym echem dudnił jej w głowie. Po omacku znalazła swój telefon. Syknęła przez zęby, kiedy ostre światło ukłuło ją w oczy. Dochodziła osiemnasta. Nie miała zamiaru ruszać się z łóżka. Z pracy wróciła trzy godziny wcześniej. Wzięła szybki prysznic, zaciągnęła wszystkie rolety w mieszkaniu i zakopała się pod kołdrą.
Koszmar, od którego uciekała całe życie, właśnie dzisiaj dał o sobie znać. Dlatego uznała, że ten, kto dobija się do jej drzwi, za chwilę powinien się znudzić lub zmęczyć i odejść. Dookoła ponownie zapanuje cisza i spokój, a ona znów będzie mogła rzucić się w kojące objęcia Morfeusza.
Po dwóch długich i zbyt głośnych minutach poddała się. Powoli powlekła się do drzwi, marudząc na tępotę i brak zwojów mózgowych u niektórych ludzi.
Otworzyła drzwi i zamarła.
– O nie – powiedziała z wyraźnym zniechęceniem.
Tego się nie spodziewała. Oczywiście brała taką możliwość pod uwagę, ale dziś był najmniej odpowiedni dzień.
Nie czekając na zaproszenie, Leon wszedł do środka, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Skrzywiła się z bólu. Otaksował jej sylwetkę. Miała na sobie krótkie czarne szorty i koszulkę na ramiączkach z kotkiem, a włosy związała na czubku głowy w niedbały kok. Przepaska na oczy posłużyła jej za opaskę.
W półmroku, jaki panował w mieszkaniu, nie dało się nie dostrzec, że był wściekły, a z jego oczu lecą w jej kierunku błyskawice. Jego gniew był tak namacalny, że aż zdawało się jej, że słyszy nawet grzmoty. Wiedziała, że przesadziła, blokując jego połączenia, ale miała dość nie tego, że wydzwaniał, lecz swoich myśli, które uporczywie krążyły jej w głowie. Kusiło ją, żeby przyjąć jego intratną propozycję.
Co miała do stracenia?
Szacunek do siebie? Przecież mogła udawać sama przed sobą, że tworzą związek, a ich układ to taka forma zabawy.
Szacunek innych? Nie miała zamiaru nikomu o tym mówić.
Ale była druga strona medalu. Leon cholernie ją pociągał. Bała się, że to grozi czymś poważniejszym. Bała się, że wróci do domu ze złamanym sercem, a na żadnego faceta już nie spojrzy w taki sposób jak na Leona. A ona była bardzo uczuciową i wrażliwą dziewczyną z duszą romantyczki.
Bez słowa podeszła do torebki i wyciągnęła dłoń w stronę Leona z kluczem do jego samochodu.
Musiała jak najszybciej pozbyć się go ze swojego domu i natychmiast wracać do łóżka. Najgorsze było jeszcze przed nią. Nie chciała, żeby oglądał ją w takim stanie, tym bardziej że jej samopoczucie pogarszało się dość szybko i osiągnęło już drugą fazę.
– Twój klucz. Weź go, proszę. Nie mam siły, żeby tu stać. Nie najlepiej się czuję, więc gdybyś mógł…? – zawiesiła głos, znacząco patrząc w kierunku drzwi.
Przyjrzał się jej uważniej. Przez światło sączące się przez rolety zauważył, że słabo wygląda. Pod jej oczami wyraźnie malowały się cienie, była blada jak ściana, a na czole perliły się kropelki potu.
– Proszę, idź już – wyszeptała z trudem.
Nie doczekawszy się jego reakcji, położyła klucz na stole i na chwiejnych nogach podeszła do zlewu. Nalała sobie wody do szklanki. Drżącą ręką z fiolki wysypała tabletki. Chwyciła dwie i popiła wodą.
– Jak będziesz wychodził, nie trzaskaj drzwiami – poprosiła, kierując się w stronę sypialni.
Leon dopadł ją w dwóch krokach, gwałtownie obracając ku sobie. Oliwia skrzywiła się i jeszcze bardziej pobladła.
– Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia?! – krzyknął, z trudem hamując furię.
Oliwia jęknęła z bólu.
– Owszem, masz rację… Odrzucam twoją chorą i niemoralną propozycję. Nie jestem zainteresowana. Wyjdź! – zawołała cicho.
Potrząsnął nią.
– Dlaczego?! Nie dlatego tłukłem się ponad sto pięćdziesiąt kilometrów. Należą mi się wyjaśnienia – nalegał zaślepiony złością, nie widząc, co się dzieje z Oliwią.
– Leon, spieprzaj stąd. W dupie mam twoją propozycję! – warknęła.
Czuła, jak fala bólu eksploduje w jej głowie. Wiedziała, co to oznacza. Z trudem łapała powietrze. Nie była w stanie wykrztusić z siebie kolejnego słowa. Ból odebrał jej wszystkie zdolności. Traciła czucie w nogach, a w ustach poczuła dobrze znany metaliczny smak. Miała wrażenie, że leci w dół.
***
Leżał na łóżku z rękami założonymi za głową, słuchając jedynego dźwięku w pokoju. Miarowego i spokojnego oddechu Oliwii.
Trzy godziny wcześniej zemdlała i gdyby nie stał tuż obok, uderzyłaby głową o płytki podłogowe. W pierwszej chwili wpadł w panikę, nie wiedząc, co robić. Już trzymał telefon, żeby zadzwonić pod numer alarmowy, ale zrezygnował. Zaniósł ją do sypialni, a sam zadzwonił do koleżanki, która pracuje w gliwickim szpitalu na oddziale wewnętrznym. Jak tylko wymienił nazwę tabletek, które Oliwia zdążyła zażyć, wytłumaczyła mu, że to są leki przepisywane na ostre migreny. Poleciła