– Nie jestem twoja.
– Może tak ci się tylko wydaje, co nie zmienia faktu, że jesteś.
Zbyt znajomo to zabrzmiało, niepokojąco znajomo. Faceci!
– Nie należę do ciebie! – krzyknęłam na tyle głośno, że Shamus szczeknął.
– Wiem, Roxie, usiłujesz być niezależna i silna…
No pięknie, teraz traktował mnie protekcjonalnie! Nie cierpiałam tego.
– Nie waż się patrzeć na mnie z góry, Hanku Nightingale! Jestem niezależna! – Nie wspomniałam o byciu silną, bo to byłoby bezczelne kłamstwo. – Dosyć mam facetów, którym się wydaje, że…
Zamilkłam. Prawie się zagalopowałam.
– Że co? – spytał, a gdy nie odpowiedziałam, drążył: – Facetów, którym co się wydaje?
Wybuchnęłam mu prosto w twarz:
– Facetów, którym się wydaje, że mogą mnie mieć na własność, uwięzić, zmuszać do bycia tam, gdzie nie chcę być, wmawiać, że czuję coś, czego wcale nie czuję!
Gdy tylko to powiedziałam, rzucił mnie na łóżko i pochylił się nade mną. W jego spojrzeniu był ogień.
– To, że do mnie należysz, nie znaczy wcale, że będę cię do czegokolwiek przymuszał. To znaczy tylko tyle, że póki to, co jest między nami, trwa, będę cię uważał za moją. To znaczy, że będę cię chronił. Będę się o ciebie troszczył. Może inni faceci rozumieją to inaczej.
Jego spojrzenie się zmieniło, poweselało, stało się hipnotyzujące. W końcu poprosił:
– Nie porównuj mnie z innymi facetami.
Te słowa zniszczyły całą moją linię obrony. Musiałam jakoś utrzymać ten kruszący się mur oddzielający mnie od niego; rzuciłam więc filozoficzną bzdurę z książki dla dzieci:
– Mówią, że jeśli coś kochasz, musisz to uwolnić, a jeśli wróci do ciebie, to znaczy, że tak miało być.
– Pierdoły!
No cóż, poległam w kwestii filozofowania. Postanowiłam przejść w tryb wkurzony.
– Hank! – wystrzeliłam.
Uśmiechnął się, dał mi całusa i rzucił:
– Pogadamy o tym przy śniadaniu. Ja wysłucham ciebie, ty wysłuchasz mnie. Jakoś to wszystko poskładamy.
Gdybym mogła podeprzeć się pod boki, zrobiłabym to.
– Jesteś uparty jak wujek Tex!
Jego uśmiech się poszerzył.
– Więc chyba wpadłaś na dobre!
– Już to wiem… – skonkludowałam.
Przygniótł mnie do materaca, odbierając mi oddech.
– W chwili, w której przekroczyłaś próg Fortnum, wiedziałem, że zrobię wszystko, żebyś znalazła się właśnie tu, gdzie teraz jesteś. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, by cię tu zatrzymać do momentu, w którym stwierdzisz, że to dobre dla nas obojga.
Przygryzłam wargę, no bo co mogłam odpowiedzieć na taką deklarację? Przecież już dawno mnie przekonał. Nie mogłam jednak mu tego powiedzieć.
– I to ja niby jestem wariatką? – spytałam.
– Tak właśnie, skoro ciągle usiłujesz przekonać samą siebie, że nie chcesz tu być. To wariactwo i samooszukiwanie. – Cmoknął mnie w nos. – Ale spokojnie, jestem cierpliwy.
Cholera!
Podniósł się, po czym ułożył mnie wygodnie i ucałował w skroń.
Zanim zdążyłam wymyślić kolejną wymówkę, wyszedł.
Słyszałam, jak wychodził. Oczywiście, że nie zasnęłam, nie byłam w stanie. W głowie miałam mętlik. Było mi słabo, a przecież nawet nie było go w domu! Próbowałam schować się za moją mentalną tarczą, ale na nic się to zdało. A co mi tam! Musiałam zaadaptować Hanka do mojego planu. To nie było trudne, bo coś mi się zdawało, że Hank sam się do niego wkręci i na dodatek rozwiąże wszystko po swojemu. Mogło być gorzej, prawda?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.