DE LA TRÉFOUILLE
Hyrkan był głupim konserwatystą. Dawniej ludzie nie pytali o to, jak żyć. Po prostu żyli, jak musieli, a…
FIZDEJKO
Aaaale… panie… Nie mnie będzie pan uczył programowego zbydlęcenia. Ja przeszedłem przez wszystko: przez przeintelektualizowaną bezpośredniość i przez zbydlęcony do ostatnich granic intelekt.
DE LA TRÉFOUILLE
Tak, ale kwestie czysto techno-psychologiczne…
FIZDEJKO
Proszę nie przerywać. Owocem tej ostatniej kombinacji jest moja Janulka, którą poświęcam może dla nędznej komedii. Już i to nawet było: sztuczne królestwa! Ja kocham moją biedną Janulkę, a ona urzyna się codziennie z tym draniem w mistrzowskim płaszczu. A trzymacie mnie po prostu jak w więzieniu!
Pada na rokokowy fotelik i łka cicho. Elza zwleka się z łóżka – jest w łatanym różnokolorowym szlafroku – podchodzi do Fizdejki i obejmuje go.
DE LA TRÉFOUILLE
Biedny stary kniaź. Brak mu tylko tragicznej śmierci, aby stał się bibelotem lepszym od wszystkich tych świecidełek.
Wskazuje na bibeloty na stoliczkach.
v. PLASEWITZ
wstaje z łóżka i tańczy, śpiewając na nutę: „ojra ojra”
Implication is relation,
Ram tararampam pam!
Leibniz, Husserl i Bolzano,
Russell, Chwistek i Peano!
Wynikanie jest relacja,
Jest stosunkiem implikacja!
Do you understand? Logika stosunków daje skrzydła – tak mówił Bertrand Russell. A Henryk Poincare zarzucał mu, że mając skrzydła nie latał na nich wcale. Ja – tym, że jestem ja – dowodzę tego, że A = A. Innych dowodów na to twierdzenie nikt nie znalazł. Niech żyje psychologizm i intuicja! Będę bredził dalej, a ty, mój zięciu, tłumacz mi to na język zrozumiały dla pospólstwa i dla mnie samego. O filozofio, co się z ciebie zrobiło!
Siada na łóżku Elzy i zalewa się gorzkimi łzami.
DE LA TRÉFOUILLE
Nieściśliwość absolutna myśli. Brak jednolitego wyrazu jest w tym wszystkim. Jeden Mistrz uratuje nas od tego i zdołacie jeszcze stworzyć wielką, wspaniałą kompozycję —
w proroczym natchnieniu
– żywy obraz, który zaćmi Giotta, Botticellego, Matisse’a i Picassa, a jeśli Bóg da i ruszy się to wszystko z miejsca, to tragedia ta przewyższy i po prostu zarżnie wszystkie sztuki sceniczne od początku świata, y compris17 Ajschylosa i Szekspira. Teraz stanie się cud!
Słychać za sceną gwar i szalony huk wystrzału armatniego. Okno zakratowane, na lewo, wylatuje i zaczyna dąć przez nie straszliwy wiatr, niosąc co pewien czas tumany śniegu. (Łatwo można to zrobić przy pomocy miecha dmącego na kupy papierków czy kłaczki bawełny, które potem mogą być uprzątnięte razem z dywanem.) Księżna Amalia i Glissander wstają.
GLISSANDER
Niech Bóg broni, aby Seine Durchlaucht18 Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków von und zu Berchtoldingen miał zastać nas w takim stanie. Proszę wstać i momentalnie osuszyć łzy.
Panowie wstają chlipiąc i wycierają oczy i nosy w chustki. De la Tréfouille szybko usuwa ślady gry w karty, notuje na karneciku cyfry i czyści sukno szczoteczką. Elza zawija na głowę rozpuszczone włosy. Podczas tego rozmowa następująca:
FIZDEJKO
Jak ja mam z nim mówić? On twierdzi, że mnie kocha, bo jestem jedynym człowiekiem, do którego mógłby się przyczepić, z powodu Janulki i zbydlęcenia mego ludu. Wszelkie próby wykształcenia ludzkości torturami spełzły na niczym. Ubydlęcona dostojność moja puszy się jak kłaczek niewiadomej materii na lekkim błotku rumieńców programowej współczesności. O Wielki Zwrotniczy Światów, nastaw naszą biedną kulkę-planetę na jakiś tor wiodący w przepaść czwartego wymiaru!
DE LA TRÉFOUILLE
To jest metafizyka. Problem przepaści nie istnieje w fizyce pól grawitacyjnych. To tylko my mamy przepaście i kierunki. Czterowymiarowe continuum Minkowskiego19 nie jest czwartym wymiarem nieuków i matołów.
GLISSANDER
strasznym głosem
Baczność!!!! Teraz naprawdę idzie Wielki Zwrotniczy! Baczność, mówię! Dynamiczne napięcie pierwszej klasy.
Drzwi otwierają się cichutko i wchodzi naczelnik seansów, Der Zipfel.
DER ZIPFEL
mówi cicho i przenikliwie
Czy wszystko w porządku?
GLISSANDER
Tak jest, panie naczelniku.
DER ZIPFEL
uprzejmym ruchem wskazując kniaginię Elzę
Ta pani – zapewne Jej Światłość była kniagini Litwy i Białorusi – zechce pozwolić na powrót do łóżeczka. Jego Durchlaucht nie lubi kobiet rozbebeszonych i źle ubranych.
Elza posłusznie włazi do łóżka.
Światełko proszę zgasić i tamte świeczki też.
Elza gasi elektryczną lampę, de la Tréfouille świece.
O tak – dobrze. Teraz możemy urządzić przedstawienie oficjalne.
Krzyczy:
Można wejść!
Drzwi z trzaskiem się otwierają. Za nimi widać błękitne światło. Na scenie zupełna ciemność prócz migania krwawych płomieni w piecu. Wchodzi Wielki Mistrz von und zu Berchtoldingen. Czarna zbroja, hełm z zapuszczoną przyłbicą. Czarny pióropusz. Na ramionach ma biały płaszcz z czarnym krzyżem. Staje przed drzwiami. Glissander z Księżną biegną szybko za drzwi i wznoszą zielonawofosforycznie błyszczący ekran (płaskie pudło papierowe z lampkami wewnątrz), i stawiają za Mistrzem, i zamykają drzwi.
FIZDEJKO
wśród ciszy
Gdzie Janulka?
GLISSANDER
Cicho! Córce kniazia jest niedobrze. Za dużo wypiła tej nocy. Trzeźwią ją panny z fraucymeru, to jest: z haremu Wielkiego Mistrza. Panowie, jedyni panowie na tej ziemi – a także pewno i na przyległych planetach Marsie i Wenerze – pozwólcie, że was skojarzę oficjalnie dla dokonania ostatniego tworu, o pełnej wartości dawnych czynów naszych rycerzy i w ogóle wielkich ludzi. Kniaź Fizdejko – Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków Reichsgraf von und zu Berchtoldingen.
FIZDEJKO
Niech Mistrz nie myśli, że jestem snobem. W moim wieku i przy mojej wiedzy o życiu i historii…
GLISSANDER
Bez wstępów, panie Fizdejko.
FIZDEJKO
Że