Klimat, jako że [Wenus] jest bliżej Słońca niż my, przyjmuje z racji jego oddziaływania jaśniejsze światło i więcej ożywczego ciepła… Mieszkańcy Wenus to… mali, opaleni dżentelmeni, zawsze zakochani, pełni życia i ognia, mający skłonność do pisania wierszy, wielcy miłośnicy muzyki, codziennie wymyślający jakieś uczty, bale i maskarady, aby zabawiać swoje panie.
Obraz ziemiopodobnej Wenus okazał się daleki od prawdy. W rzeczywistości pod czystymi, białymi chmurami kryje się mroczna tajemnica: brzydka twarz i piekielne usposobienie, które sprawiają, że trudno sobie wyobrazić – wydaje się to wręcz niemożliwe – żeby mogło tam istnieć jakiekolwiek życie. Powierzchnię Wenus pokrywają wyjałowione, spękane, czarne skały wulkaniczne, poprzecinane rzekami zastygłej lawy, która wypłynęła z niezliczonych wulkanów. Atmosfera jest bardzo gęsta; ciśnienie atmosferyczne na powierzchni jest dziewięćdziesiąt razy większe niż na Ziemi; odpowiada ciśnieniu w ziemskich oceanach na głębokości około kilometra. Jest to maksymalna głębokość, na jakiej zwykle działają nasze łodzie podwodne, chociaż specjalnie skonstruowane łodzie badawcze oraz ratunkowe mogą schodzić niżej. Atmosfera składa się głównie z dwutlenku węgla, są w niej też niewielka ilość azotu oraz śladowe ilości kwasu siarkowego, chlorowodoru i fluorowodoru. Kwasy te spadają na powierzchnię w postaci kwaśnych deszczów, co gwarantuje szybką śmierć wszelkiego rodzaju maszynom, na przykład statkom kosmicznym, gdyby takowe wylądowały na powierzchni Wenus. Chmury są unoszącymi się w powietrzu kroplami, ale nie wody tak jak na Ziemi, lecz kwasu siarkowego. Skąpe światło słoneczne, które przenika przez grubą, siarkową atmosferę, zalewa powierzchnię Wenus złowrogą, żółtą poświatą.
Przed nastaniem ery kosmicznej znanych było niewiele szczegółów dotyczących tego, jak wygląda powierzchnia Wenus; astronomowie wiedzieli w ogólnych zarysach o składzie atmosfery, jej dużej gęstości i temperaturze, która życiu na Wenus wymierza cios dosłownie zabójczy. W 1956 roku pionier radioastronomii Cornell H. Mayer i jego koledzy z US Naval Research Laboratory zgromadzili obserwacje mikrofalowe Wenus – promieniowanie o większej długości fali docierało z głęboko położonych warstw atmosfery. Wiele wskazywało na to, że na powierzchni planety panuje bardzo wysoka temperatura, dużo wyższa niż na Ziemi, wystarczająco wysoka, aby stopić ołów.
Pierwszym gościem z kosmosu, który dotarł w pobliże Wenus, była amerykańska sonda Mariner 2. Przelotu obok planety dokonała w 1962 roku. Podczas prac przy nowej rakiecie, która miała wynieść sondę Mariner 2 na orbitę, wystąpiły problemy i musiano użyć rakiety zastępczej. Była mniejsza i miała mniejszą nośność. Konsekwencją tego była konieczność znaczącego zredukowania wyposażenia Mariner 2 w stosunku do planu pierwotnego. Niemniej misja zakończyła się sukcesem. Badania radiowe przeprowadzone sześć lat wcześniej sondowały atmosferę Wenus z daleka i nie były w pełni autorytatywne. Głównym osiągnięciem naukowym Mariner 2 było potwierdzenie, na podstawie obserwacji z bliskiej odległości, że temperatura na powierzchni Wenus jest bardzo wysoka, przekraczająca 400ºC.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku wystrzelono kolejne sondy w ramach programu Mariner. Jednak najbardziej szczegółowych informacji o właściwościach powierzchni Wenus dostarczyła seria opuszczanych na spadochronach radzieckich lądowników, które zeszły poniżej chmur. W latach sześćdziesiątych amerykańska agencja NASA koncentrowała się na programie Apollo, którego celem było doprowadzenie do lądowania ludzi na Księżycu, zgodnie z wyzwaniem sformułowanym przez prezydenta Kennedy’ego w 1962 roku: „Zadecydowaliśmy, że polecimy na Księżyc”. Tymczasem Związek Radziecki uczynił swoimi podstawowymi celami w ramach badania kosmosu najbliższe planety, Wenus i Marsa. W 1967 roku radziecki statek kosmiczny z programu Wenera zaprojektowany przez pioniera radzieckiej inżynierii kosmicznej Siergieja Korolowa zapoczątkował naukową eksplorację Wenus. Pierwsze sondy z programu Wenera, podobnie jak Mariner 2, miały wykonać obserwacje Wenus metodami teledetekcyjnymi, przelatując w pobliżu planety. Następnie kilka statków weszło w atmosferę Wenus z wykorzystaniem spadochronów i podczas zniżania się dokonywało przez godzinę pomiarów bezpośrednich. Sondami miotały silne wiatry o prędkości ponad 300 kilometrów na godzinę. Atmosfera Wenus rzeczywiście wykazuje superszybką rotację w przeciwieństwie do samej planety. Planeta wykonuje jeden obrót w ciągu 243 dni i jest to obrót wsteczny. Górne regiony atmosfery okrążają planetę na wysokości równika raz na cztery dni.
Jedynymi pojazdami kosmicznymi, jakie dotychczas wylądowały na powierzchni Wenus, były sondy Wenera skonstruowane w ramach realizacji radzieckiego programu podboju kosmosu. Zostały zbudowane w Moskwie przez instytut badań kosmicznych o nazwie Stowarzyszenie Ławoczkina, powiązany z radzieckim przedsiębiorstwem lotniczym o podobnej nazwie produkującym samoloty bojowe. Kiedy zwiedzałem fabrykę, pokazano mi prywatne muzeum, w którym znajdują się urządzenia z czasów realizacji radzieckiego programu kosmicznego. Patrzyłem z podziwem na kapsułę z programu Łuna przypominającą kulę armatnią. To ta sama kapsuła, która dotarła na lądowniku na Księżyc, gdzie robotyczne ramię napełniło ją ziemią księżycową, i która następnie została odpalona i wyekspediowana w drogę powrotną do ZSRR. Jest sczerniała i ma liczne wgniecenia, co świadczy o tym, że, zanim wylądowała na radzieckich stepach, zniżała się i przechodziła przez atmosferę ziemską w płomieniach i z ogromną prędkością. Była jednak mocna i nie otworzyła się, dzięki czemu dostarczyła swój niewielki ładunek, nieskażony, radzieckim badaczom Księżyca, którzy mogli poddać go analizie. Lądowniki Wenera (widziałem tylko modele zapasowe – lądowniki wysłane w kosmos pozostały na Wenus) wyglądają na bardzo solidne, zastosowano w nich mocne połączenia nitowe. Moim zdaniem bardziej przypominają maszynerię kolejową niż pojazdy kosmiczne. Skonstruowali je inżynierowie, którzy w pełni zdawali sobie sprawę z trudnych warunków, z jakimi zetkną się opuszczone na spadochronach urządzenia, między innymi z ogromnym, „zgniatającym” ciśnieniem.
Pierwszą ziemską sondą, jaka wylądowała na powierzchni innej planety Układu Słonecznego, była Wenera 7, a miało to miejsce w 1970 roku. Jednak podczas opuszczania lądownika na Wenus coś poszło nie tak i było ono znacznie szybsze, niż planowano. Moduł uderzył w powierzchnię z prędkością samochodu uczestniczącego w poważnym wypadku drogowym, co spowodowało uszkodzenie urządzeń. Jako że lądownik był bardzo mocny, nie uległ zniszczeniu. Przewrócił się na bok, a antena radiowa skierowała się w stronę przeciwną niż Ziemia. Niemniej odebrano słaby sygnał radiowy, który przez dwadzieścia minut dostarczał informacje o warunkach panujących na Wenus. Pierwszą z serii sond, które w latach 1972–1984 wylądowały pomyślnie na powierzchni planety, była Wenera 8. Charakterystyczne dla wszystkich misji, którym udało się wylądować, jest to, że przetrwały na powierzchni co najwyżej godzinę, po czym na skutek ekstremalnej temperatury i surowych warunków atmosferycznych urządzenia przestawały działać.
Misje te pokazały, że chociaż gruba pokrywa chmur Wenus nie sięga samej powierzchni, widok na otoczenie jest ograniczony. Lądowniki nie były w stanie zobaczyć wzgórz położonych dalej niż 3–5 kilometrów. U swojej podstawy widziały tylko porozrzucane, spękane płyty czarnej, wulkanicznej skały. Szerszy krajobraz pozostał tajemnicą.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен