SCENA I
Ksantias, Dionizos.
KSANTIAS
Wasza Miłość pozwoli coś z tych modnych żartów,
Z których zawsze pękamy od śmiechu w teatrze?
DIONIZOS
Mów acan37, coć się widzi, lecz przebogi, wara
Z tym: „brzuch boli” wyjeżdżać; to mi żółć porusza!
KSANTIAS
Ani z innym dowcipem?
DIONIZOS
Z każdym, byle nie z tym,
Że popuścisz na scenie, jeśli juk nie puścisz…
KSANTIAS
Cóż to znowu? Rzecz powiem śmieszną do rozpuku…
DIONIZOS
Mówże śmiało rzecz śmieszną, tylko tego nie mów…
KSANTIAS
przerywając
Czegóż to?
DIONIZOS
Puszczę juki, bo mi się chce bardzo.
KSANTIAS
Czyż i tego nie mogę rzec, że tobół taki
Dźwigając, zahurkotam, gdy mi go nie zdejmą?
DIONIZOS
Nie bratku, chyba na to, żebym zwymiotował.
KSANTIAS
zuchwale
I po cóż tedy noszę cały ten tu bagaż,
Gdy nie mogę nic zrobić takiego, co Frynich
Lub Likis i Ameipsjas38 zwykli zawsze czynić,
Gdy w komediach swych dają pachoła z jukami?
DIONIZOS
Nie czyń tego, bo zawsze, ilekroć w teatrze
Patrzę na ich pomysły, powracam do domu
Jak gdybym się postarzał o cały rok z nudów!
KSANTIAS
z dąsami
O trzykroć nieszczęśliwy, o mój biedny grzbiecie!
I gniesz się pod jukami, i stęknąć nie możesz!
DIONIZOS
Acan jesteś bezczelny, acan mi tu bryka:
Gdy ja, bóg Dionizos, syn dzbana, sam pieszo
Maszeruję z mozołem, trutnia tego szczędząc,
Aby się nie oberwał, ten gałgan kaprysi!
KSANTIAS
Więc ja niby nie dźwigam?
DIONIZOS
Co?? Ty dźwigasz, jadąc?
KSANTIAS
Jadę, lecz dźwigam.
DIONIZOS
Jakżeż??
KSANTIAS
Z ogromnym wysiłkiem.
DIONIZOS
Czy tych sakw, które trzymasz, twój osioł nie dźwiga?
KSANTIAS
Nie, broń Boże; co niosę, tego on nie dźwiga.
DIONIZOS
Jakże ty dźwigać możesz, gdyś sam jest dźwigany?
KSANTIAS
Nie wiem tego, lecz wiedzą o tym moje bary.
DIONIZOS
żartem
Kiedy twierdzisz, że osioł tobie nie pomaga,
Na odwrót chwytaj osła i dźwigaj go teraz!
KSANTIAS
do siebie
Biada mi, nieszczęsnemu! Czemużem nie walczył
W bitwie morskiej!39 Zaiste miałbyś ty się z pyszna!
DIONIZOS
Złaź, obwiesiu! – Więc wreszcie jestem już na miejscu,
Przy podwojach, do których tak wytrwalem dążył.
Ksantias schodzi z osła, którego potem odprowadza niewolnik Heraklesa. Dionizos bije w drzwi kołatką bardzo gwałtownie.
Hej chłopie, słyszysz, puszczaj!
Wychodzi Herakles, sługa Heraklesa zabiera po chwili osła.
SCENA II
Ciż sami, Herakles.
HERAKLES
ostro
Kto tam we drzwi tak wali, co za hajdamaka40?
zobaczywszy i poznawszy Dionizosa, nieco się cofa i ze zdumieniem patrzy na niezwykły strój jego
Gadajże do stu katów, co się to ma znaczyć?
DIONIZOS
przestraszony, stłumionym głosem do swego niewolnika
Hej, chłopcze!
KSANTIAS
Cóż takiego?
DIONIZOS
po cichu
Jak to, ślepyś?
KSANTIAS
Cóż więc??
DIONIZOS
półgłosem
Ale to się mnie przeląkł!
KSANTIAS
Boi się… wariatów!
HERAKLES
wybuchając