Otoczeni przez idiotów. Thomas Erikson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Thomas Erikson
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Личностный рост
Год издания: 0
isbn: 9788380321953
Скачать книгу
Kiedy mówią, że poważnie niepokoją się o ciebie, to naprawdę nie śpią po nocach i zamartwiają się twoimi problemami. Podobnie jak Żółci, Zieloni bardzo cenią relacje z innymi, a ich zainteresowanie bliźnimi jest szczere i autentyczne.

      Kiedy spytasz osób w grupie, kto jest gotów pomóc, ręka Zielonego wystrzeli w górę, a on sam będzie prosił, by wybrać właśnie jego. Jednak zanim tak się stanie, Zielony rozejrzy się i dopiero gdy nikt inny nie będzie się kwapił z pomocą, ruszy do działania. Dlaczego? Ponieważ nie chce cię zostawić na lodzie. Wie, że jeśli nikt ci nie pomoże, poczujesz się kiepsko, więc chociaż mógłby stanąć z boku, pośpieszy przyjacielowi na ratunek.

      Pamiętam pewną młodą kobietę, z którą na początku tego stulecia pracowałem w firmie konsultingowej. Co prawda Maja z pewnością była trochę Niebieska, jednak dominowała u niej Zieleń. Miała jedną wyróżniającą cechę: ktokolwiek prosił o pomoc, zawsze się zgłaszała. Zawsze.

      Brała na siebie tyle pracy, że nie było jej widać zza papierów, jednak w końcu wszystko ogarniała. Można było liczyć na jej wsparcie, załatwiała sprawy, o których pozostali po prostu zapomnieli. Zawsze była ciepła i uśmiechnięta, więc uznaliśmy, że idealnie nada się do pracy w recepcji, ponieważ interesanci natkną się na nią na samym początku. Nigdy nie zapomniała przygotować kawy, poprawiała poduszki na fotelach, pilnowała, by klienci nie czekali zbyt długo.

      Nie koniec na tym. Maja zawsze pamiętała o urodzinach i imieninach wszystkich współpracowników (oraz ich dzieci, żon, mężów…). Przywykliśmy, że wysyłała krótkie e-maile do nas wszystkich – zestresowanych konsultantów – przypominając, że mamy rodziny, które też potrzebują uwagi. Oczywiście sami mogliśmy zatroszczyć się o siebie, ale ona była tak uważna i opiekuńcza, że z dobroci serca zajmowała się naszymi sprawami. Dla niej była to rzecz naturalna, a gdy mówiliśmy, że powinna pomyśleć o sobie, odbierała to niemal jak obrazę. Chciała zajmować się nami – to sprawiało, że dobrze się czuła. Oczywiście, wszystko miało swoje granice i Maja zawsze mogła być narażona na to, że ktoś nadużyje jej dobroci. Ale w stosownej dawce to piękna cecha charakteru.

      Dla Zielonych podobna postawa jest całkiem naturalna. Sączymy kawę, pytamy, czy siedzący obok mają ochotę na więcej. Kiedy inne Kolory biorą swoją filiżankę i idą po dolewkę, Zielony pójdzie po dzbanek, napełni go i wróci, by obsłużyć innych.

      Chce utrzymywać dobre relacje z wszystkimi, więc pomaga nawet tym, których tak naprawdę nie lubi. Inaczej – wiadomo – powstałoby zamieszanie.

      Zieloni dobrze myślą o większości ludzi, ufają innym. Niekiedy kończy się to źle, ale zwykle dzieje się tak z winy innych, a nie Zielonego. Jest tak poczciwy, że inni po prostu go wykorzystują.

      Mój przyjaciel Lasse do naprawdę dobry kumpel. Nieważne, jak bardzo jest zajęty – jeśli ktoś potrzebuje wsparcia, Lasse wyciąga pomocną dłoń. Pomaga w przeprowadzkach, nawet nieproszony wyciąga narzędzia. Kiedy dzwonisz, żeby mu się wyżalić, cierpliwie wysłucha, zaprosi na kawę, jakby sam niczego bardziej nie pragnął. Oczywiście wszystko to zabiera masę czasu, ale jemu sprawia przyjemność.

      KIEDY ZIELONY POWIE, ŻE COŚ ZROBI, TO ZROBI

      Jeśli Zielony powie, że coś zrobi, to zrobi. Jeśli załatwienie sprawy będzie w jego mocy, to załatwi. Może nie uczyni tego błyskawicznie, ale upora się ze wszystkim w wyznaczonym terminie. Zieloni nie chcą, by ktoś uznał, że nie dadzą rady, ponieważ to może przysporzyć kłopotów innym. Ponieważ chętnie pracują w zespole, unikają wszystkiego, co może stworzyć grupie problemy. Na pierwszym miejscu zawsze jest kolektyw. Kolektyw – firma, załoga, drużyna futbolowa, rodzina – jest najważniejszy. W sposób naturalny Zielony czuwa nad innymi, upewniając się, że sobie poradzą.

      Można się zastanawiać, czemu z Zielonymi wszystko tak świetnie się układa. Niekiedy dzieje się tak, ponieważ po prostu nie lubią konfliktów. Jednak przeważnie chodzi o to, że pragną, by wszyscy dookoła byli szczęśliwi i zadowoleni. Jeśli dobrze wykonana praca może komuś sprawić przyjemność, nie będą się oszczędzać. Dążenie do uprzyjemniania życia innym to siła napędowa Zielonych. Przychodzi im to w sposób naturalny, bez wysiłku. Niosą pomoc i zachowują taki spokój, że wszystkim wokoło spada poziom stresu.

      NIE CHCEMY NIEMIŁYCH NIESPODZIANEK. CHCEMY WIEDZIEĆ, CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ. I TO ZAWSZE

      Od razu się zorientujesz, że masz do czynienia z Zielonym. Jak go postawisz w kącie, nie ruszy się stamtąd. W niektórych instytucjach najbardziej liczy się obowiązkowość zatrudnionych. Kreatywność i inicjatywa nie są na pierwszym miejscu. Mówiąc krótko, potrzebni są ludzie rozumiejący swoje zadania oraz wypełniający je bez zbędnych pytań i podsuwania niepotrzebnych pomysłów.

      Dlatego angażuje się Zielonych. Stanowią zrównoważone, zdrowe jądro zespołu, zrobią to, co im się powie. Nie mają nic przeciwko podporządkowywaniu się poleceniom, jeśli są formułowane w odpowiedni sposób. Dobrze się czują w stabilnym i przewidywalnym środowisku zawodowym – albo domowym, wspólnoty mieszkaniowej czy klubu piłkarskiego.

      Kiedy na zewnątrz szaleje burza – czy to z powodu recesji, czy zmian wprowadzanych przez nowy zarząd – w grupie obserwujemy całą gamę zachowań. Czerwoni – którzy (co oczywiste) nawet nie wysłuchają do końca – biorą się za to, co ich zdaniem należy zrobić natychmiast; chyba że skrytykują zarząd, ponieważ nie szanują jego decyzji. Żółci od razu zaczną zażartą dyskusję i rozpowiedzą wszystkim dookoła, co myślą o właśnie podjętych decyzjach. Zamiast brać się do roboty, będą wszystko roztrząsać aż do fajrantu. Niebiescy zasiądą do biurek i papierów, zadając miliony pytań, na które nikt jeszcze nie zna odpowiedzi.

      A Zieloni? Zaczną coś mruczeć pod nosem. Jeśli kierownictwu udało się nie zagrozić ich poczuciu bezpieczeństwa, będą się guzdrać po swojemu, bez narzekania. Popłyną z głównym nurtem. Nie ma co robić zamieszania i zbytnio się przejmować. Można spokojnie kontynuować to, co się robiło. Takie nastawienie ułatwia życie. Później powiem, jak sprawić, by Zieloni zawrócili z obranej drogi, ale nikt im nie dorówna w utrzymywaniu wszystkiego pod kontrolą, kiedy zachodzi potrzeba.

      Z góry wiadomo, jak Zielony odpowie na poszczególne pytania, ponieważ nieczęsto zmienia zdanie.

      Kilka lat temu szkoliłem Gregera. Przez wiele lat był prezesem, a cały jego zarząd składał się z Zielonych. Rzucając nowe pomysły, Greger w szczególny sposób się zabawiał: pisał odpowiedzi, jakich spodziewał się od poszczególnych osób. Anna będzie przeciw. Stefan poprze. Bertil chyba też. Za każdym razem trafiał. Greger bardzo dobrze znał swoich podwładnych i wiedział, jak przyjmą jego propozycje.

      Z Żółtymi nie poszłoby mu tak łatwo. Oni sami jeszcze nie wiedzą, jak zareagują, kiedy w drzwiach pojawi się sam Wielki Szef. To ekscytujące, ale trochę męczące dla otoczenia. Przy Zielonych ten problem odpada.

      JA?! NIE MA MOWY, NIC NIE ZNACZĘ. NIE BIERZ MNIE POD UWAGĘ. POSZUKAJ KOGOŚ INNEGO

      Dla każdego Zielonego liczy się zespół. Ekipa jest ważniejsza od jednostki. Nie wolno o tym zapominać. Wśród Zielonych to prawda objawiona, więc nie należy jej podważać. Współpracownicy, drużyna, klub czy rodzina – te wszystkie grupy są ważne. Zielony często zaniedbuje własne potrzeby, jeśli tylko potrzeby zbiorowości potrzebują zaspokojenia.

      Można powiedzieć, że zbiorowość składa się z jednostek i jeśli każda jednostka jest usatysfakcjonowana, to cała zbiorowość będzie zadowolona. Może i tak, ale uwaga Zielonego będzie skupiona na kolektywie, a nie na poszczególnych jego członkach. Zielony wierzy, że jeśli grupa czuje się dobrze, to każdy czuje się dobrze.

      Uwidacznia się tu niezwykła troskliwość Zielonego i jego szacunek dla otoczenia. Może dlatego trudno uzyskać od Zielonego jasną odpowiedź, bo chce zadowolić wszystkich.

      Opowiem wam poruszającą historię. Kilka lat temu, w niedzielę, zadzwonił