– Czy to właśnie mogło być przyczyną poronienia? – zapytała Klara.
– Na to pytanie jednoznacznie pani nie odpowiem. Oczywiście to mogło, ale nie musiało przyczynić się do poronienia. Jest to proces, na który mają wpływ różne czynniki. W pani przypadku doszło w szóstym tygodniu ciąży do tak zwanego poronienia samoistnego. Nie wymagało ono interwencji lekarza ani chirurgicznego zabiegu zwanego łyżeczkowaniem. Ten zabieg jest konieczny u pacjentki, u której poronienie nastąpiło znacznie później.
– W mojej sytuacji to dobrze czy źle?
– Dobrze, ponieważ nie był konieczny żaden zabieg, a to zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Od tego zależny jest również czas kolejnego zajścia w ciążę.
– Przepraszam, panie doktorze, ale wciąż nurtuje mnie pytanie, dlaczego doszło u mnie do poronienia. Czuję się winna. Miałam wtedy w swoim życiu trudny okres. Rozstałam się z partnerem, bardzo dużo pracowałam i… – zawiesiła głos, który zadrżał pod wpływem narastających emocji. Chciało jej się płakać, ale z całych sił próbowała do tego nie dopuścić.
– Czuje się pani winna? – zapytał lekarz. – Nie wiem, czy to panią trochę uspokoi, ale przyczyn poronienia jest zazwyczaj wiele. Co więcej, ujmując sprawę statystycznie, poronienie dotyczy jednej na sześć kobiet. Wiele z nich nawet nie wie, że były w ciąży, a potem poroniły. Myślą, że to po prostu kolejna menstruacja. Zazwyczaj do poronienia dochodzi w pierwszym trymestrze ciąży, co miało miejsce u pani.
– Po wszystkim trochę o tym czytałam, ale i tak nie mogę zaznać spokoju – przyznała, nie ukrywając już swoich uczuć.
– Przyczyn poronienia jest naprawdę wiele: wada genetyczna zarodka, silne zaburzenia hormonalne, infekcje bakteryjne i wirusowe, nadmierny stres, nieprawidłowa budowa narządów rodnych, zaburzenia pracy układu immunologicznego, zła dieta. No i wiek matki, ale w pani przypadku nie ma to znaczenia, jest pani jeszcze przed trzydziestką.
– Staram się sobie to wszystko racjonalnie tłumaczyć, ale jednak czasami emocje biorą górę. Czy nie ma przeszkód do tego, żebym kiedyś została matką? – zapytała pełna strachu.
– Na podstawie wywiadu lekarskiego i wykonanych badań mogę stwierdzić, że nie widzę tu żadnych przeciwwskazań czy ograniczeń. Trzeba być dobrej myśli. W tego typu przypadkach warto odczekać pewien czas i ponownie starać się o dziecko. Będzie pani pod opieką naszej kliniki. Za chwilę przedstawię pani szczegółowy plan leczenia na najbliższe miesiące, który zweryfikują cykliczne kontrole. Naprawdę jestem dobrej myśli i pani również zalecam takie podejście. Czasu nie cofniemy, stało się, ale nie widzę żadnych przeszkód, by w najbliższej przyszłości została pani matką – stwierdził lekarz. – Jutro rano wypiszemy panią do domu, proszę odpoczywać i się nie zamartwiać.
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do babci Anieli, żeby zdać jej szczegółową relację z badań i rozmowy z lekarzem. Bez tego nie mogło się oczywiście obejść. Babcia wstępnie miała taki plan, że przyjedzie do Warszawy razem z Klarą i będzie przy niej w szpitalu po kilka godzin dziennie. Na szczęście wnuczce udało się odwieść ją od tego pomysłu.
Teraz Klara mogła spokojnie zająć się swoimi sprawami. Zamierzała zostać w Warszawie jeszcze kilka dni. Chciała zrobić coś tylko dla siebie. Umówiła się do fryzjera i do kosmetyczki. Ot, takie babskie przyjemności w nagrodę za to, że dzielnie zniosła pobyt w szpitalu.
Zawsze można wybrać inną drogę
Wbrew wszelkim oczekiwaniom początek grudnia był dla Klary bardzo udany. Nie miała czasu na nudę, rozmyślanie nad przeszłością i wyczekiwanie jakiegoś nieszczęścia. Wszystko dzięki babci Anieli, która postanowiła wrzucić Klarę na głęboką wodę i przekazała jej prowadzenie kursu z podstaw malarstwa dla uczestników Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Klara już na samym początku popełniła bardzo poważny błąd, zakładając, że skoro będzie miała pod opieką uroczych i spokojnych seniorów, to nie czekają jej żadne niespodzianki. Chyba nigdy tak się nie pomyliła! Seniorzy wykręcili jej numer już na pierwszych zajęciach, które finalnie się nie odbyły. Zamiast na nie przyjść, uczestnicy w dworskich podziemiach, w sali multimedialnej, zorganizowali sobie wieczorną potańcówkę! I to zakrapianą alkoholem! Na drugi dzień wyglądali na bardzo zmęczonych i wciąż marudzili, że zajęcia powinny się skończyć wcześniej, niż zakładał dzienny plan kursu.
Dzięki temu, że prowadziła zajęcia, miała mnóstwo okazji, by malować dokładnie to, na co jej przyszła ochota. Znowu poczuła, jak to jest za pomocą pędzla przenosić na płótno obrazy, które powstawały w jej głowie w nadzwyczajnym tempie. Odkąd przyjechała na Lipowe Wzgórze, jej uśpiona dotąd kreatywność przeżywała prawdziwy renesans. Malowanie wciągnęło ją tak bardzo, że coraz częściej myślała o powrocie na studia, chociaż ta decyzja wydawała jej się tak odległa jak Droga Mleczna.
Teraz malowała obraz, który jakiś czas temu zobaczyła we śnie. Były to góry spowite mgłą. Widok zapierający dech w piersi, chociaż nigdy nie widziała go w realnym świecie. Nie przeszkadzało jej to jednak. Majka również dostarczała jej sporej dawki rozrywki, co jakiś czas dzwoniąc z kolejnymi rewelacjami. Mimo że dzieliła je spora odległość, nie psuło to ich przyjacielskich relacji.
– Mam nadzieję, że na pytanie o to, co robisz, odpowiesz, że mam ci nie przeszkadzać, bo właśnie szykuje ci się upojna noc z jakimś przystojniakiem – zaśmiała się do słuchawki Majka, kiedy Klara odebrała od niej telefon.
– Widzę, że moja przyjaciółka ma o mnie szalenie złe zdanie. Ja i przystojniak? Proszę cię! Sama sobie zakazałam zbliżania się do facetów przez najbliższy rok albo i kolejną dekadę – wyjaśniła, ciesząc się, że znowu słyszy Majkę.
– A ja coś czuję, że ktoś niedługo skradnie twoje serce.
– Ostatnia miłość skończyła się dla mnie bardzo źle, więc wolę nie kusić losu.
– No cóż… Namawiać cię przecież nie będę. Lepiej powiedz mi, co robisz.
– Jestem w swoim pokoju, zamknęłam się na cztery spusty, udaję, że nikogo tu nie ma, podjadam rogaliki z konfiturą i maluję obraz – wyrecytowała jednym tchem.
– No! Wreszcie wróciłaś do swojej pasji. I dobrze wiesz, że całym sercem popieram pomysł twojej babci, żebyś ponownie podjęła studia.
– Przez was to i ja zaczęłam o tym myśleć. Ale mam wątpliwości. Marzy mi się coś nowego. Niekoniecznie nowy kierunek, ale na przykład nowa specjalność.
– No to na co czekasz? Dzwoń, jedź na uczelnię, dowiedz się wszystkiego.
– Obawiam się, że to mogą być wcale nie tak dobre wieści. Miałam sporą przerwę i boję się tych wszystkich różnic programowych i nadrabiania zaległości.
– Aha, akurat… Wydaje mi się, że to tylko wymówka. Jest coś poważniejszego, prawda?
– Ależ ty mnie dobrze znasz! – stwierdziła z niedowierzaniem Klara.
– O co dokładnie chodzi?
– Zastanawiam się, czy nie powinnam zmienić kierunku. No wiesz, jest przecież tyle innych możliwości, a mnie jakoś ciągnie do poznawania nowych trendów w modzie, w malarstwie, w grafice – przyznała zamyślona Klara.
– Myślę, że mądrze gadasz. Kto powiedział, że masz studiować to samo?
–