Krzyk do nieba. Mons Kallentoft. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mons Kallentoft
Издательство: PDW
Серия: Kryminał
Жанр произведения: Современные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788381887205
Скачать книгу
mogą zro­bić coś takiego. Zapo­mnieć o wła­snym dziecku w samo­cho­dzie. Mam nadzieję, że ta kobieta będzie się sma­żyć w pie­kle.

      15

      Tele­wi­zor gra w dużym pokoju, na twa­rze Malin i Tove pada oso­bliwe nie­bie­skawe świa­tło, migo­ta­nie tele­wi­zora połą­czone z zapa­da­ją­cym zmierz­chem.

      Zja­dły razem kola­cję. Na deser lody. Tove wypiła do posiłku lampkę wina. Kiedy Malin widziała, jak jej córka pod­nosi kie­li­szek do ust, poczuła pra­gnie­nie, naj­pierw deli­katne, ale póź­niej ogar­nęło ją to praw­dziwe, miała ochotę wyjść do mia­sta i upić się do nie­przy­tom­no­ści. Wbiła paznok­cie w kciuki. Doci­snęła mocno, poli­czyła cicho do dwu­dzie­stu i pra­gnie­nie znik­nęło tak szybko, jak się poja­wiło.

      Miała ochotę upo­mnieć Tove, żeby nie piła, nie obu­dziła do życia tego uśpio­nego węża, któ­rego w sobie nosi. Alko­ho­lizm się dzie­dzi­czy, masz go w sobie, chciała jej to powie­dzieć. Uwa­żaj, żeby nie zro­bił z tobą tego, co zro­bił ze mną.

      Pro­szę, Tove.

      Malin przy­siada się bli­żej. Pre­zen­terka w tele­wi­zji opo­wiada o Bóg wie czym.

      – Jak było dziś w pracy? – pyta.

      A Tove naj­wy­raź­niej ma ochotę poga­dać.

      – Ten dyrek­tor chyba nie jest tak mądry, jak mu się wydaje.

      – Ty jesteś oczy­wi­ście mądrzej­sza?

      – Mam to po tobie, mamo.

      – Jest sek­si­stą?

      – Otwar­cie nie, aż tak głupi nie jest. Ale cza­sami łapię go na tym, że zagląda mi w dekolt.

      – Wszy­scy to robią.

      – Co nie zna­czy, że to nie jest oble­śne.

      – Ludzie nie zawsze potra­fią zapa­no­wać nad wzro­kiem – mówi Malin.

      – I nad łapami.

      Malin bie­rze głę­boki oddech.

      – Coś się stało?

      Tove zamyka oczy, waha się, otwiera je i mówi:

      – Wio­sną byłam na takiej impre­zie. Jeden koleś wło­żył mi rękę pod spód­nicę. Tak po pro­stu, jak sta­li­śmy w kolejce do łazienki.

      A więc coś jej się przy­da­rzyło, myśli Malin. Tak czu­łam.

      – Zadzwo­ni­łaś na poli­cję?

      Tove pry­cha.

      – Kto tak, kurwa, robi? Nikt nie widział, co się stało. Dałam mu po gębie i poje­cha­łam do domu.

      – Możesz to zgło­sić teraz.

      Tove patrzy na nią. Odbiło ci, zdaje się myśleć. Nagle jej spoj­rze­nie się zmie­nia, jest w nim smu­tek, a póź­niej złość, praw­dziwa złość.

      – Musisz o tym opo­wie­dzieć – mówi Malin. – Co się wyda­rzyło na tej impre­zie?

      – Dokład­nie to, co powie­dzia­łam. Ale już nie­ważne. Dostał w twarz i to wystar­czyło, jestem tego pewna.

      Tove opiera stopy na ławie, prze­wra­ca­jąc przy tym stertę egzem­pla­rzy „Cor­ren”, które spa­dają na pod­łogę.

      Malin nie naci­ska.

      Co tak wła­ści­wie wie o życiu córki?

      – Zaraz zaczną się wia­do­mo­ści – mówi Malin, a Tove unosi brwi. – Zoba­czymy, z czym znowu wysko­czył dzi­siaj Trump. Komu on wło­żył rękę pod spód­nicę.

      Tove się śmieje.

      – Nie znam nikogo poza tobą, kto wciąż ogląda tra­dy­cyjną tele­wi­zję – mówi. – To strasz­li­wie old­scho­olowe. Tylko z tobą to robię.

      No pro­szę, myśli Malin. Słowo, które przy­po­mina o cza­sach, gdy Tove była w szkole w Lunds­bergu i na stu­diach w sztok­holm­skiej Wyż­szej Szkole Han­dlo­wej.

      Strasz­li­wie.

      Co to w ogóle za słowo? Chyba tylko w Lunds­bergu uży­wają takiego języka.

      – Wia­do­mo­ści są spoko.

      Malin czuje ramię Tove tuż przy swoim; krew pły­nie jej w żyłach, to moja krew, ale wciąż się zasta­na­wiam, kim jest moja córka, kim się stała i kim się sta­nie.

      Zaczyna się pro­gram infor­ma­cyjny Rap­port, Malin pod­gła­śnia.

      Jest lato, sezon ogór­kowy, Rap­port zamiesz­cza wzmiankę o Oli­ve­rze, ale nie podają jego imie­nia, zdają tylko krót­kie spra­woz­da­nie, poka­zują kilka zdjęć z miej­sca zda­rze­nia, musieli je odku­pić od „Cor­ren”.

      Nie­bie­sko-biała taśma poli­cyjna.

      Las. Sala zabaw. Biuro, fabryka. Ludzie, któ­rzy tam w środku cały czas pra­cują, jakby ni­gdy nic. Tablica z nazwą przed­się­bior­stwa, Nyberg pew­nie jest wście­kły.

      Potem cię­cie, prze­cho­dzą do wywiadu z męż­czy­zną, który jest „kapi­ta­nem” ruchu Chil­dren First, nie­ja­kim Ste­nem Pihl­gre­nem. Wystę­puje w dru­giej czę­ści repor­tażu, w któ­rej dys­ku­tuje się o karze, na jaką zasłu­guje rodzic zapo­mi­na­jący o swoim dziecku w samo­cho­dzie.

      Chil­dren First.

      Prze­ciw­nicy abor­cji, wro­go­wie pedo­fi­lów, opo­wia­da­jący się za tym, by spo­łe­czeń­stwo ota­czało dzieci więk­szą pie­czą, mate­riał poka­zuje, jak prze­śla­do­wali ludzi, któ­rzy w różny spo­sób poprzez nie­uwagę dopro­wa­dzili do śmierci lub uszczerbku na zdro­wiu dzieci.

      Eks­tre­mi­ści, myśli Malin. Ale naj­wy­raź­niej ści­gali też w Inter­ne­cie pedo­fi­lów i dostar­czyli sądom mate­riału dowo­do­wego.

      Pro­ku­ra­tor ze Sztok­holmu tłu­ma­czy, że w podob­nych przy­pad­kach zwy­kle koń­czy się na wyroku za nie­umyślne spo­wo­do­wa­nie śmierci z warun­ko­wym zawie­sze­niem wyko­na­nia kary, ale że pra­wie ni­gdy nie docho­dzi do peł­nego pro­cesu. Wyrok zapada po dobro­wol­nym pod­da­niu się karze. Życie rodzi­ców przed zda­rze­niem wła­ści­wie nie gra roli. Cza­sami odstę­puje się od oskar­że­nia, jeśli sytu­acja jest wyjąt­kowo trudna, na przy­kład jeśli rodzina prze­pra­co­wy­wała wcze­śniej­szą żałobę.

      Póź­niej oma­wiają kilka przy­pad­ków ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych, gdzie rodzi­ców ska­zano na doży­wo­cie za zamor­do­wa­nie swo­ich dzieci po tym, jak zapo­mnieli o nich w samo­cho­dzie. Wyroki czę­sto – ale nie zawsze – były zwią­zane z nie­mo­ral­nym zacho­wa­niem rodzi­ców: jeden z ojców pod­czas jazdy samo­cho­dem ese­me­so­wał z kochanką, a póź­niej zapo­mniał o dziecku na par­kingu przed jej domem, jedna z matek była uza­leż­niona od opia­tów i zapo­mniała o dziecku, kiedy poje­chała do swo­jego dilera.

      Przed­sta­wi­ciel Chil­dren First, wysoki, opa­no­wany męż­czy­zna, komen­tuje ostatni przy­pa­dek. Spo­koj­nym gło­sem mówi:

      – W tej sytu­acji rów­nież powinno się wymie­rzyć karę doży­wo­cia. Ta kobieta prze­cież naprawdę zabiła swoje dziecko przez to, że o nim zapo­mniała. Moim zda­niem zasłu­żyła na śmierć. Dzieci należy chro­nić.