– Zarozumiały drań!
– A pewnie.
– W Bostonie roi się od pięknych kobiet. Z radością się z tobą umówią. Twój akcent gwarantuje ci powodzenie.
– Na ogół tak. To nie jest moja pierwsza wizyta w Bostonie.
Oczywiście. Byłam tylko jedną z wielu. Rozdrażniona zacisnęłam zęby i mimowolnie spojrzałam na niego z urazą.
Coś zabłysło w jego oczach. Miałam nadzieję, że to nie błysk triumfu, bo gdyby tak było, chybabym mu przyłożyła. Po chwili jego usta znów znalazły się tuż przy moim uchu.
– Nie pamiętam jednak, żeby z którąkolwiek z nich było mi tak dobrze jak z tobą, Avo.
Zalała mnie fala ciepła, ponieważ przypomniałam sobie, jak mnie było dobrze z nim. Przesunęłam językiem po nagle suchych ustach i spojrzałam mu w oczy. Delikatnie musnęłam wargami jego wargi w lekkim jak piórko pocałunku, który przyprawił mnie o miłe drżenie.
– Jak już powiedziałam wcześniej, ciesz się tym wspomnieniem. – Usiadłam prosto i patrzyłam na niego wyzywająco.
Podświadomie oczekiwałam, że zgromi mnie spojrzeniem, ale w jego oczach pojawiło się coś nowego. Coś na kształt szacunku. Potem, jakby dopiero teraz przypomniał sobie, gdzie jesteśmy, rozejrzał się i zdał sobie sprawę, że już lecimy.
– Zdaje się, że mam wobec ciebie kolejny dług wdzięczności.
Potrząsnęłam głową.
– Nie będziesz miał okazji, żeby go spłacić.
Słysząc w moim głosie głębokie przekonanie, skinął głową.
– Twoja strata.
Chociaż w głowie słyszałam drażniący głosik, który mi mówił, że będę idiotką, jeśli nie skorzystam z jego propozycji i nie pozwolę sobie na kolejny wspaniały seks bez zobowiązań, wbiłam wzrok w czytnik.
Caleb zajął się pracą i na długo zaległa między nami cisza. Nie mogłam skupić się na lekturze. Denerwowało mnie, że mimo woli czuję pociąg do tego faceta. Czy naprawdę musiałam go lubić, żeby się z nim przespać? Naprawdę? Przecież seks to tylko seks, prawda?
Zerknęłam na jego dłonie spoczywające na klawiaturze i zrobiło mi się gorąco, kiedy sobie przypomniałam, jak zręczne są te palce. Zaczęłam się łamać.
Już otwierałam usta, żeby mu to powiedzieć, ale odezwał się pierwszy:
– Nie martw się o mnie. Jak sama powiedziałaś, w Bostonie jest wiele pięknych kobiet. Samotność mi nie grozi.
Wrrr!
Zacisnęłam palce na czytniku tak mocno, że o mało nie pękł. Co za koszmarny typ.
Po prostu koszmarny!
A ja się z nim przespałam.
– Mam nadzieję, że ci odpadnie – wymamrotałam.
– Słucham?
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
– Mam nadzieję, że cię opadną całe tłumy bab.
– Powiedziałaś: „Mam nadzieję, że ci odpadnie”.
– Naprawdę? – Niewinnie wzruszyłam ramionami. – Przejęzyczyłam się.
– Hm. O ile dobrze pamiętam, całkiem dobrze radzisz sobie z językiem.
Zgromiłam go wzrokiem, krzywiąc się gniewnie, kiedy spostrzegłam, że trzęsie się ze śmiechu.
Cholerny Szkot Sukinkot!
8
– Chcesz mi powiedzieć, że po raz pierwszy od siedmiu lat uprawiałaś seks, na dodatek z nieznajomym przystojniakiem, który mówi jak postać z Outlandera? – dopytywała zszokowana Harper.
Powstrzymując uśmiech, niedbale skinęłam głową.
Siedziała z podwiniętymi nogami na kanapie w moim mieszkaniu. Podekscytowana pochyliła się ku mnie.
– Mówisz poważnie? Bo zaczynam podejrzewać, że tak.
– Jak najbardziej poważnie.
– Przespałaś się z przystojnym Szkotem w hotelu przy lotnisku O’Hare?
– Właśnie tak.
Na twarzy Harper pojawił się szeroki uśmiech.
– Wiesz, że już przedtem byłaś moją idolką, ale teraz jesteś po prostu boginią, do kwadratu.
– Ponieważ przespałam się z obcym facetem?
– Korekta. Przespałaś się ze szkockim góralem w kilcie.
Parsknęłam śmiechem.
– Wiesz, na co dzień nie noszą kiltów i mieczy. O ile wiem, większość z nich skończyła z tym kilkaset lat temu.
– Oj, przecież wiesz, o co mi chodzi! – zawołała, zeskakując z kanapy. Serce skoczyło mi do gardła, kiedy omal nie wylała wina z kieliszka. – Ludzie myślą, że znają cię na wylot, a tu bum! Robisz coś zupełnie do ciebie niepodobnego. – Gwałtownie uniosła kieliszek i przewróciła oczami na widok mojej niespokojnej miny. – To miła odmiana od perfekcyjnej pani domu. – Odstawiła wino na podkładkę i znów usiadła.
Westchnęłam.
– Co widzisz złego w tym, że nie chcę mieć odciśniętych okrągłych śladów na meblach?
– Mogłabym powiedzieć coś nieprzyzwoitego, ale się powstrzymam.
– I kto tu kogo szokuje – odparłam żartobliwie.
Harper przewróciła szaroniebieskimi oczami i potrząsnęła głową.
– Nie wierzę, że zafundowałaś sobie przygodę na jedną noc.
– Przygodę wszech czasów. – Najlepszej przyjaciółce mogłam to wyznać.
Mówiłyśmy sobie wszystko. Moja przyjaźń z Harper zadziwiała wiele osób. Ja miałam trzydzieści lat, wyższe wykształcenie, raczej konserwatywne poglądy, do większości ludzi odnosiłam się z rezerwą i tak, musiałam przyznać, nieco zbyt wiele uwagi przywiązywałam do porządku i organizacji. Wszystko w moim mieszkaniu – i na mnie – było na swoim miejscu. Nawet podczas plotek z Harper byłam ubrana w zgrabne spodnie do jogi i bluzkę z odkrytymi ramionami. Zrobiłam makijaż i starannie ułożyłam włosy. W szafie nie miałam ani jednej pary dżinsów.
Z kolei Harper skończyła dwadzieścia sześć lat, miała włosy w kolorze platynowy blond, ostrzyżone krótko po bokach, a dłużej na czubku głowy, co pozwalało jej czesać się na różne sposoby. Czasami wybierała artystyczny nieład, innym razem zaczesywała włosy gładko, trochę w stylu retro. Ta nieco męska fryzura nie umniejszała jej kobiecego uroku, ale wręcz go podkreślała. Harper miała miękkie rysy – zadarty nosek, pełne usta, duże oczy i długie rzęsy. No i urocze dołeczki w policzkach. Pojawiały się, kiedy wybuchała śmiechem lub się uśmiechała. Była osobą pod wieloma względami bardzo skomplikowaną. Czasami, kiedy patrzyła swoimi wielkimi zadumanymi oczami, wydawała się klasycznie piękna. Ale kiedy chichotała rozbawiona, wyglądała jak psotny dzieciak.
Prawe ucho przekłuwała wielokrotnie, ale jako szefowa cukierników w jednej z lepszych bostońskich restauracji, nosiła tylko małe kolczyki na sztyfcie lub kółeczka. W prawym uchu miała