Potentat. Katy Evans. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Katy Evans
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Manhattan
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 978-83-66436-82-4
Скачать книгу
brzuch, podnoszę jej tyłek i w nią wchodzę.

      Wydaje z siebie zduszony jęk i wstrząsa nią kolejny skurcz, a jej cipeczka zaciska się wokół mojego twardego członka. Ujeżdżam ją ostro i szybko, nie mogąc powstrzymać jęku. Przesuwam ręką w dół po jej kręgosłupie. Ściskam jej pośladki. Jej cycki. Kąsam jej kark. Chwytam ją za włosy.

      Zapach jej szamponu drażni moje nozdrza. Jej kość biodrowa jest w mojej ręce. Jej cipeczka zaciska się na mnie. Już za chwilę. Już jestem na krawędzi… i leeecę. Przyciskam ją do łóżka i cały się w niej zanurzam, jęcząc głośno, kiedy zatracam się w orgazmie. Odlatuję, jest mi tak dobrze, że nie jestem w stanie powstrzymać spazmatycznych drgań penisa.

      A jej się to podoba. Podoba się jej, kiedy trzymam w ręku jej cipkę i ją pieszczę. Podoba się jej, kiedy szczypię jej łechtaczkę. Po raz drugi wysyłam ją w kosmos. Dochodzi tak mocno, że musi ukryć twarz w poduszce, żeby stłumić jęki, po czym wstrząsają nią pode mną dreszcze przez kolejne pięć… dziesięć… piętnaście sekund.

      – O mój Boże… – jęczy, przewracając się na bok.

      Kiedy siadam na łóżku, próbując zebrać to, co zostało z mojego mózgu, oboje nadal ciężko oddychamy i jesteśmy zlani potem.

      Przytula się do mojej piersi, a ja ostrożnie zdejmuję rękę z jej pleców. Boję się, że spojrzy na mnie tymi swoimi roziskrzonymi oczami. Nadal jestem cholernie otumaniony. Nie bez trudu zostawiam ją i idę do łazienki, żeby się umyć.

      Ochlapuję twarz wodą i spoglądam sobie w lustrze w twarz.

      I co? Jesteś, kurwa, zadowolony z siebie, Ford?

      Opieram przedramiona o umywalkę i wypuszczam powietrze z płuc, po czym odpycham się i wracam do pokoju – ale nie do łóżka. Podchodzę do biurka. Do miejsca zasypanego papierami.

      Po wielkim „O”

      Sara

      Powinnam już iść, ale celowo zwlekam, ubieram się w ślimaczym tempie. Niespiesznie wkładam z powrotem majtki i poprawiam włosy, przeglądając się w lustrze nad stolikiem w holu.

      On wygłodniałym wzrokiem pożera mój tyłek, jakby już zapomniał, że przed momentem obdarzyłam go wspaniałym orgazmem. Nigdy nie spotkałam faceta, który szczytowałby tak długo. Był pełen spermy aż po brzegi. Mniam!

      – Jak się nazywasz? – pytam, odwracając się i stając z nim twarzą w twarz. Stoi za biurkiem z gołą klatą, ubrany tylko w spodnie. Jego wzrok wędruje to na mnie, to na piętrzące się na biurku papiery, a potem znów na mnie.

      – Myślę, że najlepiej będzie tak to zostawić. Ja nie… –Robi wymowny ruch ręką między nami. – Ja tego nie robię.

      – Nie uprawiasz seksu?

      – To akurat, oczywiście, robię. – Uśmiecha się przelotnie. Jest to raczej smutny uśmiech i nie trwa to dłużej niż sekundę. Ale ta sekunda wystarczy, żeby oddech ugrzązł mi boleśnie w gardle.

      Przełykam ślinę. Ma na myśli związki. Czy zrobiłam na nim wrażenie aż tak zdesperowanej?

      Uśmiecham się do niego tak niedbale, jak to w tej sytuacji jest możliwe, choć nadal mam kłopoty z oddychaniem.

      – Hm, w takim razie żegnaj, nieznajomy – mówię, ruszając w stronę drzwi.

      – Sara. – Zatrzymuję się na dźwięk jego głosu, a kiedy nasze spojrzenia się spotykają, dostrzegam w jego oczach coś ciemnego i intensywnego. – Było miło. Zapamiętam to twoje gorące ciałeczko. Dziękuję.

      – Cała przyjemność po mojej stronie, proszę pana. Mam nadzieję, że podczas następnej wizyty w Nowym Jorku również wybierze pan hotel Four Seasons. – Z tymi słowami wychodzę, mając nadzieję, że zabrzmiało to wystarczająco lekko. Wchodzę do windy, wzdycham i opieram głowę o drewnianą boazerię. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję.

      Czy ktoś mnie wcześniej tak mocno gryzł?

      Czy ktoś mnie wcześniej tak ostro pieprzył?

      Wydawało mi się, że połamię sobie zęby, ale z drugiej strony, cholernie mi się to podobało. Miałam ochotę zatopić w nim paznokcie i drapać każdy fragment jego boskiej, naprężonej, opalonej skóry. Ciarki mnie przechodzą na samo wspomnienie tego, jak patrzył mi w oczy, kiedy mnie pieścił oralnie. A kiedy mnie brał od tyłu, miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy, do tak dzikiego, wygłodniałego stanu mnie doprowadził. Plątał i targał moje włosy. Dlaczego było to aż tak podniecające?

      Nigdy nie czułam się tak całkowicie wypełniona, w całym swoim życiu nie widziałam tak imponującego penisa. Kolana mi drżą na samą myśl o tym.

      Czy dobrze się nie złożyło, że wpakowałaś mu się do taksówki, Saro? Że zdecydowałaś się odwiedzić go w pokoju? Że pozwoliłaś mu dwa razy doprowadzić się do orgazmu, a sama też zrobiłaś mu dobrze?

      Tak, tak, tak – oto moja odpowiedź na wszystkie te pytania!

      Godzinę później wchodzę do swojego mieszkania, gdzie od razu słyszę hałas dobiegający z mieszkania sąsiadów, którzy głośno grają w gry komputerowe. „Cicho tam!” walę w ścianę sypialni, za którą znajduje się ich mieszkanie, po czym z westchnieniem kładę się do łóżka i otwieram laptopa, żeby sprawdzić, czy nie pojawiło się jakieś nowe ogłoszenie dotyczące pracy na Broadwayu. Ale… nie ma nic.

      Utknęłam na dobre jako konsjerżka. Kiedy sąsiedzi ponownie zaczynają wrzeszczeć w jakimś wyjątkowo emocjonującym momencie gry, z jękiem odkładam laptopa i chowam głowę pod poduszkę z twardym postanowieniem, że kiedy dorwę jakąś dodatkową kasę, natychmiast kupię słuchawki z redukcją hałasu. Nie pierwszy raz tak sobie mówię, ale tak się składa, że w drodze do sklepu moją uwagę zawsze przykuje jakaś niesamowita para szpilek.

      Rozmyślania na temat pieniędzy przypomniały mi o zbliżającym się terminie zapłaty czynszu. Moja współlokatorka wyprowadziła się, co oznacza, że wreszcie jestem sama, ale również to, że muszę w całości pokryć czynsz. Siadam, otwieram komputer i zaczynam pisać ogłoszenie. Tymczasem nie wiadomo dlaczego, przypominają mi się jego ciemne oczy. Serce mi staje, przerywam pisanie. Boże! Ale z niego ciacho…

      ***

      Ian

      Dwa dni temu…

      W słuchawce słyszę jej monotonny głos, gada, i gada, i, kurwa, gada… Wypuszczam powietrze z płuc i przerywam jej szorstko:

      – Zwróć się z tym do mojego prawnika.

      Rzucam słuchawką i wpatruję się ze złością w telefon, po czym przecieram oczy i pozwalam dłoniom opaść na kolana.

      Co się, kurwa, właściwie stało?

      Spotykaliśmy się przez całe studia, a jako świeżo upieczeni absolwenci postanowiliśmy wykonać kolejny logiczny krok i przenieśliśmy się do Nowego Jorku. Skupiłem się na zarabianiu pieniędzy. Szło mi coraz lepiej, dałem jej więcej, niż mogła sobie wymarzyć – penthouse z czterema sypialniami na West End Avenue z widokiem na rzekę Hudson, szalone wypady do domu towarowego Bergdorf i egzotyczne wakacje, na które lataliśmy wyczarterowanymi, prywatnymi odrzutowcami. Myślałem tylko o tym, żeby zarabiać więcej i dawać jej więcej – aż do dnia, kiedy wszedłem do naszego apartamentu i znalazłem spinki do mankietów, które nie należały do mnie.

      Zapytałem, czy mnie zdradza.

      Zaprzeczyła.

      Jak ostatni idiota uwierzyłem w bajeczkę, że spinki miały być prezentem dla mnie.