W pierwszym rozdziale przedstawiłem kilka obserwacji, dokonanych z psychologicznego punktu widzenia, dotyczących przyjemności. Następnie omówiłem kwestie oddychania, poruszania się i odczuwania, po czym przeanalizowałem znaczenie, jakie ma pełna żywotność dla doznawania przyjemności. W tym rozdziale wrócę do zjawiska przyjemności i spojrzę na nią jako na proces biologiczny.
Każdy wie, że źródłem przyjemności jest zaspokajanie potrzeb. Jedzenie w odpowiedzi na głód, spanie, gdy jesteśmy senni – oto przykłady przyjemnych doznań, które ilustrują tę zasadę. Potrzeba tworzy stan napięcia i kiedy ulega ono rozładowaniu dzięki zaspokojeniu potrzeby, doznajemy przyjemnego uczucia ulgi. Taką wizję przyjemności przyjmował Freud. Lecz koncepcja przyjemności jako rozładowania napięcia lub zaspokojenia potrzeby, choć bez wątpienia trafna, jest zbyt wąska, by wytłumaczyć wszelkie ludzkie zachowania.
W rzeczywistości ludzie znajdują przyjemność w napięciach określonego rodzaju i o określonym natężeniu. Lubią sytuacje związane z wyzwaniami, takie jak współzawodnictwo sportowe, ponieważ z napięciem wiąże się podwyższone pobudzenie. Wzrost pobudzenia może być przyjemnym doznaniem, jeśli towarzyszy mu perspektywa rozładowania. W seksie takie narastanie podniecenia jest określane jako przyjemność wstępna, w odróżnieniu od przyjemności końcowej, czyli rozładowania albo orgazmu. Kiedy natomiast takiej perspektywy brak albo rozładowanie odwleka się nadmiernie, potrzeba czy pożądanie stają się stanami przykrymi. Tak więc, gdy człowiek nie doświadcza wewnętrznych konfliktów ani zaburzeń, potrzeba i spełnienie są u niego dwoma aspektami przyjemności.
Ponieważ elementarną potrzebę organizmu stanowi utrzymanie jego integralności, przyjemność jest połączona z poczuciem dobrostanu, które pojawia się, gdy nic tej integralności nie zagraża. W tej najprostszej formie przyjemność stanowi odzwierciedlenie prawidłowych procesów życiowych przebiegających w ciele. To samo chce wyrazić Leslie Stephan, mówiąc: „Musimy więc przyjąć, że przyjemność i ból są odpowiednikami pewnych stanów, które można ogólnie rozważać jako płynne lub zaburzone funkcjonowanie mechanizmów fizycznych, i w obecności tych stanów zawsze występują”. Nie ma stanu neutralnego. Każdy czuje się albo dobrze albo źle, w zależności od swego fizycznego funkcjonowania. Jeśli jego emocje są tłumione, popada w depresję. Można zatem zdefiniować przyjemność jako wrażenie, którego doznajemy, gdy nasz proces życiowy przebiega płynnie.
Proces życiowy to jednak coś więcej niż po prostu trwanie, czyli coś więcej niż utrzymywanie fizycznej integralności organizmu. Zdolnością przeżycia legitymuje się wiele osób cierpiących na zaburzenia emocjonalne, skarżących się, że nie znajdują w życiu żadnej przyjemności. W ich przypadku procesy życiowe zatrzymały się w miejscu. Przyjemność i trwanie nie są tym samym. Celem życia nie jest utrzymywanie statycznej równowagi, gdyż oznacza to śmierć. Pojęcie życia obejmuje także zjawiska wzrostu i kreatywności. Dlatego właśnie nowość jest tak znaczącym składnikiem przyjemności. Stale powtarzające się doznania nudzą nas i używamy nawet zwrotu „zanudzić się na śmierć”, by zaznaczyć, jak przeciwny życiu jest brak pobudzenia.
Pod względem biologicznym przyjemność jest silnie związana ze zjawiskiem wzrostu, który jest ważnym przejawem ciągłego procesu życiowego. Rośniemy, „wchłaniając w siebie” otoczenie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Chwytamy i przyswajamy powietrze, pokarm i wrażenia. Cieszymy się ekspansją naszej istoty: rosnącą siłą fizyczną, rozwojem koordynacji ruchowej i innych umiejętności, poszerzaniem więzi społecznych, wzbogacaniem naszego życia. Zdrowy człowiek ma apetyt na życie, na naukę i na wcielanie nowych doświadczeń w obręb swojej osobowości.
Ten związek pomiędzy przyjemnością a wzrostem tłumaczy, dlaczego młodość, czyli okres szybkiego rozwoju fizycznego i umysłowego, bardziej obfituje w przyjemności niż wiek dojrzały. Tłumaczy także, dlaczego przyjemności ludzi starszych przybierają bardziej intelektualny charakter – ten aspekt ich osobowości jest wciąż zdolny do rozwoju. Każdy wie, że młodzież łatwiej wpada w podniecenie niż starsi.
Sekret przyjemności kryje się w pobudzeniu. Żywy organizm ma wrodzoną zdolność do utrzymywania i podnoszenia swego poziomu pobudzenia. Nie chodzi o przejście od bezruchu do stanu stymulacji, jak po uruchomieniu silnika lub włączeniu prądu. Mówię o ciągłym pobudzeniu żyjącego organizmu, które może narastać lub słabnąć w odpowiedzi na bodźce napływające z otoczenia. W najszerszym ujęciu wzrost pobudzenia oznacza przyjemność, a jego spadek – znudzenie i depresję.
Zjawisko to występuje również w świecie nieożywionym. W fizyce mówi się, że elektron ulega wzbudzeniu, jeśli przenosi się na bardziej zewnętrzną orbitę. Dochodzi do tego, gdy elektron wchłania foton – cząsteczkę energii świetlnej. Kiedy uwalnia tę energię, również w postaci światła, wraca na poprzednią orbitę, do stanu niższego wzbudzenia. Kolejny przykład występującego w naturze procesu pobudzenia to świecąca atmosfera ziemska. Kiedy słońce wschodzi ponad horyzont, wysyłane przez nie cząsteczki bombardują gazową otoczkę naszej planety. Energię tę wchłaniają elektrony atomów atmosfery, wchodzą w stan podwyższonego wzbudzenia i zaczynają emitować światło. Przestrzeń kosmiczna jest ciemna, więc światło dzienne wynika jedynie z procesu pobudzania atmosfery przez energię pochodzącą ze słońca. Takiemu samemu procesowi możemy przypisać świecenie żarówki elektrycznej. Gdy prąd elektryczny przepływa przez włókno żarówki, wzbudza jego elektrony, które zaczynają wydzielać światło.
Również żywe organizmy w pewnym sensie świecą. Promieniejemy radością, roztaczamy wokół siebie aurę szczęścia, rozsiewamy wesołość. Promieniowanie osoby pełnej życia najwyraźniej widać w jej błyszczących oczach, ale może się też przejawiać w pełnej blasku karnacji. Przypominam sobie, co powiedział mój syn, kiedy matka zwróciła mu uwagę, że nie uśmiecha się na pamiątkowej szkolnej fotografii: „Ależ mamo, moje oczy błyszczą jak diamenty”. W chwili gdy doznajemy intensywnej rozkoszy pełnego orgazmu, w ciele pojawia się doznanie, które postrzegamy jako swoisty blask. A osoba zakochana promienieje szczęściem.
Blask roztaczany przez ludzkie ciało to nie tylko zwykła metafora. Ciało otacza „pole siłowe”, określane jako aura lub atmosfera. Obserwowało je i opisywało wielu autorów, wśród nich Paracelsus, Mesmer, Kilner i Reich. Mój kolega, dr John C. Pierrakos, od piętnastu lat zajmuje się badaniem tego zjawiska. W pewnych warunkach owa aura może być dostrzeżona gołym okiem. W malarstwie wczesnego renesansu ukazywano ją jako aureolę otaczającą głowy świętych.
Znaczenie tego pola dla omawianych tutaj zagadnień polega na tym, że odzwierciedla ono poziom pobudzenia ciała. Kiedy wraz z przyjemnymi odczuciami narasta wewnętrzne pobudzenie, barwa aury staje się intensywniej błękitna, a jej zasięg powiększa się. Natomiast w chwili cierpienia aura kurczy się, prawdopodobnie w związku z działaniem układu współczulnego, który odprowadza krew z zewnętrznych powłok ciała. Ponadto pole to pulsuje, czyli pojawia się i znika, w normalnych warunkach w rytmie piętnastu do dwudziestu pięciu razy na minutę. Częstotliwość pulsacji, podobnie jak barwa aury, wiąże się z poziomem pobudzenia ciała. Kiedy pod wpływem głębszej respiracji i intensywniejszych odczuć ciało zaczyna mimowolnie wibrować, pulsacja pola może przyspieszyć do czterdziestu lub pięćdziesięciu cykli na minutę. Jednocześnie zasięg pola jeszcze bardziej wzrasta, a jego barwa staje się jaśniejsza.
Pobudzenie w żywym organizmie różni się od występującego w przyrodzie nieożywionej, ponieważ przebiega wewnątrz zamkniętego systemu. Ciało jest okryte skórą, która z jednej strony chroni organizm przed zbyt silnymi bodźcami środowiska, a z drugiej stanowi opakowanie utrzymujące wewnętrzny ładunek. Żyjący organizm nie tylko potrafi utrzymywać swoje pobudzenie na poziomie wyższym niż występuje w otoczeniu, lecz także podwyższać ten poziom kosztem środowiska. Życie przeciwstawia się drugiemu prawu termodynamiki, prawu rosnącej entropii. Ewolucja gatunku oraz rozwój każdej odrębnej jednostki świadczą, że życie jest ciągłym procesem zmierzającym ku lepszej organizacji