Wyzwanie dla milionera. Линн Грэхем. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Линн Грэхем
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Vows for Billionaires
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-276-4504-3
Скачать книгу
i nie musiał znosić uczucia usidlenia i przytłoczenia życiem według ścisłych zasad. Od dziecka właśnie tego obawiał się najbardziej: po dzieciństwie spędzonym w kompletnej izolacji od normalnego życia na niedostępnym ranczu i po pobycie w szkole z internatem prowadzonej przez księży. Pierwszych chwil prawdziwej wolności zaznał dopiero na uniwersytecie i chyba nic w tym dziwnego, że początkowo odrobinę się „wykoleił”, by po dłuższym czasie wrócić na studia i skończyć ekonomię i zarządzanie.

      Cóż jednak sprowadziło go ponownie na właściwe tory? Proste odkrycie, że czuje się spadkobiercą rodu da Rocha i chce mieć wpływ na należny mu z urodzenia wielki biznes.

      Chociaż nie mógł legalnie uczestniczyć w działalności firmy, zaczął przychodzić na zebrania i spotkania z pracownikami. Szybko zauważył, że kadra zarządzająca wystrzega się jak ognia wrogiego nastawienia do niego. Podobnie jak sam Zac, niewątpliwie rozsądnie myśleli o przyszłości.

      – Jak długo cię nie będzie? – zapytał Charles, świadom, że syn wyjeżdża z Londynu, by odwiedzić kopalnie diamentów w Ameryce Południowej i w Rosji.

      – Pewnie jakieś pięć, sześć tygodni. Mam mnóstwo do nadrobienia, ale będę się odzywał.

      Po wyjściu z biura ojca, Zac skierował się do The Palm Tree, maleńkiego, lecz niezwykle wykwintnego hoteliku, który kupił sobie zamiast mieszkania. Jego myśli, zamiast rozpatrywania ponurych implikacji słusznych, ojcowskich wywodów, automatycznie skierowały się w o wiele frywolniejsze rejony. Nieco wcześniej założył się z bratem, że ten nigdy nie znajdzie zwyczajnej kobiety, chętnej towarzyszyć mu na balu królewskim, na którym mieli się obaj pojawić. Vitale, niemający zazwyczaj za grosz poczucia humoru, nie tylko przyjął zakład, ale i sam zaproponował własny, na tyle kłopotliwy, że Zac, który przecież sprowokował sytuację, poczuł, jakby strzelił sobie w kolano…

      „Pamiętasz tę małą blondyneczkę? Kelnerkę, która nie chciała cię obsługiwać w zeszłym tygodniu i nazwała twoje zachowanie molestowaniem? Przyprowadź ją na bal, wpatrzoną w ciebie z uwielbieniem, i wtedy możemy się zakładać jak równy z równym” – brzmiała zaskakująca riposta Vitalego.

      Freddie? Zakochana? To wyzwanie nie do pokonania! Przecież nawet nie chciała wypić z nim jednego drinka. Zac nigdy przedtem nie zaznał odrzucenia przez kobietę. Obudziło w nim ono furię i wewnętrzną potrzebę walki, którą dziewczyna odebrała jako molestowanie i wybuchła płaczem w obecności Vitalego. Zac zamarł, bo nigdy wcześniej nie uczestniczył w publicznej scenie, a Vitale natychmiast ruszył z odsieczą i rozbroił minę swą kulturą i elokwencją, aż obaj dotrwali do nadejścia innej kelnerki. Trzeba przy tym oddać Vitalemu, że jego ogłada była absolutnie czymś, czego za grosz nie miał w sobie Zac. Był tego jednak w pełni świadom, bo wiedział doskonale, że lata najcenniejsze pod względem kształtowania się osobowości spędził nie na salonach, lecz pośród bywalców klubu motocyklowego.

      Kiedy Zac bawił na salonach, atakowały go kobiety, motywowane jego bogactwem, których unikał jak plag egipskich. Dodatkowo paraliżowała go świadomość, że tak samo zachowywałyby się, gdyby był stary, łysy i paskudny. A że nie był… to tylko pogarszało sytuację.

      Klub motocyklowy uwielbiał męskie towarzystwo, nieskomplikowaną atmosferę, lojalność wśród chłopaków i całkowity brak jakichkolwiek zasad. Dzięki temu w klubie mógł być naprawdę sobą. Spotykał się więc wyłącznie z kobietami bez napiętego grafiku, zainteresowanymi łóżkiem i przyjemnością. Po jakimś czasie niestety trochę się tym znudził i gdy brazylijskie media odkryły jego kryjówkę, po czym opisały barwnie historię miliardera motocyklisty, uznał ten etap w życiu za zakończony i – z żalem – ruszył naprzód.

      Chwilowo napawał się anonimowością życia w Londynie i unikał, o ile mógł, pojawiania się w kręgach znajomych obu braci, by jej zbyt szybko nie stracić. Wszędzie tam, gdzie byli oni, narażał się na spotkanie młodych, rozpuszczonych kobiet z akcentem z wyższych sfer, dla których jawił się jako trofeum do zdobycia. Z większym zrozumieniem i uczciwością spotkał się ze strony ludzi, których jego bracia z pewnością uznaliby za niewyedukowanych prostaków. Chociaż… nawet konserwatywny Vitale docenił, że Freddie jest nieprawdopodobnie atrakcyjna.

      A Zac? Doskonale zdawał sobie sprawę, że nigdy przedtem żadna kobieta aż tak nie zawróciła mu w głowie. Ironia losu! Bo właśnie ona jedna go nie chciała, ba, nawet szczerze go nie lubiła. Poza tym naprawdę nie widział ani odrobiny prawdy w jej oskarżeniu o molestowanie; spotkała go kompletna niesprawiedliwość! Co więcej, prowokowało go to do zmiany jej nastawienia za wszelką cenę, ale z drugiej strony przez ten wybuch w miejscu publicznym nie zamierzał już nigdy spojrzeć w kierunku Freddie. Oznaczało to, że z góry przegrał zakład z Vitalem, który dostanie jego ukochany samochód sportowy…

      Dobrze, że akurat wyjeżdża stąd na parę tygodni!

      Ostatnia próba…

      Kiedy wróci za miesiąc do Londynu, nie będzie miał nic do stracenia. Może nawet spróbuje przekupić Freddie! Po raz pierwszy w życiu cynicznie i z premedytacją wykorzysta swoje bogactwo, by kogoś do czegoś nakłonić. Przecież dziewczyna najpierw żachnęła się na jego szczodry napiwek, lecz po chwili przyjęła go chętnie. Ostatecznie na pewno okaże się podobna do wszystkich znanych mu kobiet i ulegnie dla pieniędzy. Chyba nie pracuje tak ciężko jako kelnerka, całe dni na nogach, wyłącznie dla zabawy?

      Freddie śniła dziwny sen o mężczyźnie o oczach w kolorze kostek lodu. Sen był niesamowity, dopóki nie przerwał go szczebiot i przytulanie się dzieci, trzyletniej siostrzenicy Eloise i prawie rocznego siostrzeńca Jacka.

      – Prosiłam tyle razy, Eloise, żebyś sama nie wyciągała Jacka z łóżeczka, kiedy ja śpię… to niebezpieczne i dla niego, i dla ciebie!

      – Przecież już nie śpisz – zauważyła radośnie dziewczynka.

      Freddie zaczerwieniła się na myśl o swym śnie.

      I co? Jeszcze ci się nie włącza światełko ostrzegawcze, ty naiwniaczko? – pomyślała o sobie z wielką niechęcią i ze złowrogim błyskiem w pięknych brązowych oczach.

      Ojciec Eloise i Jacka, Cruz, także był niezwykle przystojnym facetem, elegancko ubranym i uprzejmym. Tyle że potem okazał się przerażającym, agresywnym dilerem i alfonsem. Starsza siostra Freddie, Lauren, zmarła z przedawkowania wkrótce po urodzeniu Jacka, całkowicie zniszczona przez człowieka, którego kochała, a który nie tylko nie uznał swoich dzieci, ale również jak dotąd zdołał nie zapłacić na nie ani grosza.

      Zac „jakiś tam” nie był co prawda ani zbytnio elegancki, ani uprzejmy, lecz zajmował całymi tygodniami bardzo drogi apartament – penthouse – znajdujący się na szczycie ekskluzywnego hoteliku, w którym Freddie pracowała w barze. Teraz, gdy wyjechał na ponad miesiąc, najwyraźniej trzymano dlań ten apartament. Jak, u diabła, mógł za niego płacić, jeśli, z tego co dotychczas widziała, nie chodził do żadnej normalnej pracy? Poza tym spotykał się z różnymi dziwnymi ludźmi, wyglądającymi na biznesmenów i to nieraz z zagranicy. Jednym słowem, był dość podejrzany i dlatego Freddie była wściekła na siebie, że z jej doświadczeniem właśnie ten Brazylijczyk potrafił się jej przyśnić w nocy. Co gorsza, zdarzyło się to podczas jego nieobecności, więc dlaczego natychmiast o nim nie zapomniała?

      Może dlatego, pomyślała z irytacją, że taki osobnik zainteresował się akurat nią. Dobrze widziała, jak zabijały się o niego kobiety wieczorami w barze. Robiły dosłownie wszystko, by zwrócić jego uwagę, chyba tylko jeszcze żadna nie odważyła się rozebrać. Zagadywały, kupowały mu drinki, ocierały się… A on? Zachowywał się, jakby były powietrzem, a on mnichem żyjącym w celibacie. Dziwaczne i podejrzane, prawda?

      Poza