Kurier z Toledo. Wojciech Dutka. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Wojciech Dutka
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-66229-70-9
Скачать книгу
ac90-f719b33974b1.jpg" alt=""/>

      WARSZAWA 2019

      © Copyright by Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2019

      © Copyright by Wojciech Dutka, 2019

      Projekt okładki: Magdalena Wójcik

      Zdjęcie na okładce: © martacobos/AdobeStock.com

      Zdjęcie Wojciecha Dutki: © Maciej Zienkiewicz Photography

      Redakcja techniczna: Kaja Mikoszewska

      Redaktor inicjujący: Paweł Pokora

      Redakcja: Ewa Popielarz

      Korekta: Joanna Fortuna

      Skład: Klara Perepłyś-Pająk

      Producenci wydawniczy: Marek Jannasz, Anna Laskowska

      Lira Publishing Sp. z o.o.

      Wydanie pierwsze

      Warszawa 2019

      ISBN: 978-83-66229-70-9 (EPUB); 978-83-66229-71-6 (MOBI)

      www.wydawnictwolira.pl

      Wydawnictwa Lira szukaj też na:

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

      SPIS TREŚCI

       PROLOG

       CZĘŚĆ PIERWSZA

       Rozdział I. Dyplomata

       Rozdział II. Paryskie interludium

       Rozdział III. Życie jest snem

       Rozdział IV. Czerwono-czarny

       Rozdział V. Matador z Grenady

       CZĘŚĆ DRUGA

       Rozdział VI. Uwikłanie

       Rozdział VII. Andaluzyjski spleen

       Rozdział VIII. Sewilskie dni i noce

       Rozdział IX. Lunch kanibali

       Rozdział X. Uschłe drzewo pomarańczowe

       Rozdział XI. Carabineros

       CZĘŚĆ TRZECIA

       Rozdział XII. Fajka Hemingwaya

       Rozdział XIII. Krew na ulicach

       Rozdział XIV. Barcelona, Barcelona...

       Rozdział XV. Wróg ludu

       Rozdział XVI. Dług wdzięczności

       CZĘŚĆ CZWARTA

       Rozdział XVII. Entr’acte polonaise

       Rozdział XVIII. Audiencja u Caudilla

       Rozdział XIX. Szklana ściana

       Rozdział XX. W potrzasku

       Rozdział XXI. Matka i syn

       Rozdział XXII. Hefajstion musi umrzeć

       EPILOG

       PODZIĘKOWANIA

       Przypisy

      PROLOG

      Z DZIENNIKA ANTONIEGO MOKRZYCKIEGO,

       NOWY JORK, 28 KWIETNIA 1979 ROKU

      W lipcu 1936 roku w Hiszpanii wybuchła wojna domowa – kiedy prawicowa część armii pod przywództwem generała Francisco Franco wypowiedziała republice hiszpańskiej walkę na śmierć i życie. Znalazłem się tam w owym czasie jako pracownik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a w rzeczywistości jako agent polskiego wywiadu, słynnej Dwójki[1]. Widziałem chaos, śmierć i wzbierającą jak rzeka po burzy nienawiść, która podzieliła ten wspaniały kraj i ludzi. Brat występował przeciw bratu, przyjaciel przeciw przyjacielowi, a dzieci przeciw rodzicom. Poróżniali się sąsiedzi, znajomi ze studiów i kochankowie. Hiszpania płynęła krwią.

      Teraz, kiedy sięgam pamięcią do tamtego lata, znów powracają wspomnienia. Przyblakłe obrazy nabierają barw, a emocje ponownie sprawiają cierpienie. Przeszłość, w której próbowałem zamknąć smak zakazanej miłości, znów dała o sobie znać. Pamiętam każdą chwilę, którą udało się nam spędzić razem w Hiszpanii późną wiosną i latem 1936 roku. Nigdy potem nie oddałem się nikomu z taką pasją życia jak wtedy. I wiem, że ten drugi człowiek kochał mnie najmniejszą swoją cząstką aż po śmierć. Teraz wiem, że te chwile były mi ofiarowane przez Boga jako esencja życia.

      Jestem już stary i moje ciało zwiędło. Nikt na nie już nie patrzy. Nikt go nie pożąda. Żałuję wszystkich grzechów, które popełniłem w życiu, oprócz tego jednego. Pamiętam zapach jego włosów i skóry. To był mój piękny hiszpański grzech.

      Wkrótce moje życie się skończy. Zanim dobry grabarz przykryje mi twarz piaskiem, chcę raz jeszcze przeżyć to wszystko. Choć na krótką chwilę raz jeszcze poczuć w pełni życie i miłość, bez której nic nie ma sensu. Dzięki niej nie żałuję ani jednej minuty, ani jednego pocałunku i ani jednej wspólnie spędzonej chwili.

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      ROZDZIAŁ I

      Dyplomata

      WARSZAWA, WIOSNA 1936 ROKU

      Przed gmach Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie zajechał samochód. Po chwili wysiadł z niego szofer i otworzył drzwi citroëna, z którego wysiadł elegancki mężczyzna w garniturze starannie dopasowanym do jego sylwetki.

      – Nie czekaj na mnie – powiedział mężczyzna do szofera. – Po południu przejdę się na obiad do hrabiny Skirmuntowej.

      Hrabia lubił od czasu do czasu przemieszczać się per pedes. Prośba nie zdziwiła szofera, który szybko odjechał zadowolony, że będzie miał wolne popołudnie.