Gomułka. Piotr Lipinski. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Piotr Lipinski
Издательство: PDW
Серия: Reportaż
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380499058
Скачать книгу
im. Głowackiego stoczył walkę w lasach chroberskich (miechowskie). Siła wroga wynosiła 700 ludzi. Nieprzyjaciel stracił 5 zabitych i wielu rannych. Zdobyto broń oraz 5 pełnych umundurowań”.

      W „Kronice Politycznej” odnotowano: „W Londynie odbył się wielki meeting ku czci rewolucji rosyjskiej”.

      Deklarację wiary złożyli w odezwie O co walczymy?. Ostateczną jej wersję Gomułka przygotował w listopadzie 1943 roku. W co więc wówczas wierzyli?

      W to, że sanacja jest polską odmianą faszyzmu.

      W to, że zapoczątkowana przez najczarniejszą reakcję plugawa wojna domowa, w której biorą udział sanacyjne oddziały Armii Krajowej, znajduje swoje źródła ideologiczne w hitleryzmie.

      W to, że reakcja w obłudne hasła demokracji wpisała walkę z komunizmem.

      14 listopada 1943 roku Gomułka zmierzał na posiedzenie Komitetu Centralnego. Widząc stojącą na ulicy limuzynę, poczuł niepokój. Parkowała pod adresem, gdzie mieli się spotkać.

      Był niedzielny poranek, wokół żadnych przechodniów, tylko ten czarny samochód. Przeszedł obok, udając, że zmierza gdzieś dalej. Postanowił, że do mieszkania Stefanii Gruszczyńskiej – dokąd podążał według instrukcji – pójdzie dopiero, gdy zniknie auto.

      Zebranie wyznaczył Paweł Finder, a lokal przy ulicy Grottgera 12 znalazła Małgorzata Fornalska, nieformalna żona Bolesława Bieruta. Tę dwójkę, Findera i Fornalską, aresztowali Niemcy.

      Gomułka uważał, że zgubiło ich słabe wyszkolenie. Przecież musieli zauważyć podejrzany czarny samochód. Ktoś z wyczulonym zmysłem konspiracyjnym powinien odruchowo pomyśleć: na kogo czeka to auto? Kogo przywiozło? Kogo zabierze? Przecież w samochodzie siedział tylko kierowca. Należało więc przejść obok – jak on to zrobił – i obserwować, co będzie się działo później. Kto wyjdzie z podwórka, kto wsiądzie do auta. Tymczasem Finder i Fornalska poszli wprost do konspiracyjnego mieszkania „i jak ślepe koty wpadli w ręce gestapo”61.

      Był pewny, że gdyby sam wszedł do mieszkania, podzieliłby ich los. A po nim kolejni członkowie podziemnego Komitetu Centralnego.

      Kiedy po aresztowaniu Findera wybierano nowego przywódcę, Gomułka nie odzywał się wcale. Ale też nie miał wątpliwości, że to on jest najlepszym kandydatem. Z niesmakiem przyjąłby wybór kogoś innego. Świadczyłoby to przecież, że jego towarzysze partyjni nie potrafią prawidłowo oceniać rzeczywistości.

      Naznaczono go 23 listopada 1943 roku.

      „O wysunięcie mojej osoby na stanowisko sekretarza KC partii nie zabiegałem, ani jawnie, ani skrycie – wspominał. – Z jednej strony nie miałem ochoty brać na swoje barki wiążącej się z tą funkcją odpowiedzialności, której poczucie zawsze tkwiło we mnie głęboko, niezależnie od stanowiska, jakie zajmowałem. W życiu kierowałem się zawsze wrodzoną mi zasadą: im wyższe stanowisko, tym większa odpowiedzialność nie tylko przed ludźmi, lecz także przed samym sobą, przed własnym sumieniem. Z drugiej strony to samo poczucie odpowiedzialności nie pozwalało mi wysunąć kogoś innego na kandydata na sekretarza KC z grona ówczesnych członków KC ani też oponować przeciwko wysunięciu mojej kandydatury. Kierując się przesłankami osobistymi (mniejsza odpowiedzialność), byłbym z pewnością zadowolony, gdyby nikt nie zgłosił mojej osoby do objęcia tego stanowiska, lecz myśląc kategoriami ogólnopolitycznymi – a te zawsze dominowały w sposobie mojego myślenia i moim postępowaniu – równocześnie żywiłbym z pewnością wewnętrzne uczucie rozczarowania do członków KC za to, że nie potrafią oceniać wartości człowieka. Znałem przecież na ogół dobrze z codziennej pracy wszystkich członków KC i byłem przekonany, że żaden z nich nie góruje nade mną, jeśli chodzi o sterowanie polityką i działalnością partii. Godziłem się przeto wewnętrznie na przyjęcie stanowiska sekretarza KC partii w wypadku, jeśli obowiązkiem tym zostanę obarczony”62.

      Gomułka został przywódcą bez akceptacji Związku Radzieckiego. Polscy komuniści utracili łączność radiową z Moskwą. Czy dzieje potoczyłyby się inaczej, gdyby nie mieli problemów z radiostacją? Zapewne nie. Profesor Andrzej Garlicki przekonywał mnie, że Moskwa przystałaby na wybór Gomułki. Ale wtedy ten byłby wyraźnie naznaczony sowiecką aprobatą. Budziłby większe zaufanie, które po wojnie trudniej byłoby wzruszyć. Przyszłość polskiego komunizmu pozostałaby taka sama, choć już może losy Gomułki inne.

      Gomułka od dawna, zanim jeszcze został przywódcą partii, myślał o zamachu stanu. Na władzę, która łączyła Polaków z przedwojennym krajem.

      Komuniści nigdy nie podporządkowali się rządowi na uchodźstwie w Londynie. Mimo podejmowanych prób porozumienia przedkładali swoje polityczne cele nad jedność wobec okupanta.

      Zamach stanu był pomysłem na utworzenie czegoś w rodzaju podziemnego parlamentu, który nazwał Krajową Radą Narodową. Utworzenie KRN miało przekreślić ambicje emigracyjnego rządu na przejęcie władzy w powojennej Polsce. Jego powstanie to również rezultat fiaska rozmów z Polskim Państwem Podziemnym, które miały zalegalizować komunistów.

      Ale realizując swój plan, Gomułka pokłócił się o Krajową Radę Narodową z Bolesławem Bierutem. To ich drugi okupacyjny spór, który wzmógł wzajemną nieufność.

      Konflikt był co prawda ideowy, właściwie jednak od początku wszystkie różnice zdań między nimi przekształcały się w ambicjonalne zatargi. Albo nawet było odwrotnie – wzajemna niechęć rodziła potrzebę podkreślania ideowych różnic.

      Ale ten konflikt dotyczył nie tylko dwóch zwaśnionych osób. Z czasem zamienił się wewnątrzpartyjną schizmę. Dopóki obaj żyli – a nawet po ich śmierci – polscy komuniści dzielili się na zwolenników jednego albo drugiego. Przedstawicieli obu obozów spotykałem jeszcze wiele lat po upadku komunizmu. Żyli przeszłymi antagonizmami, jakby przed chwilą wyszli z plenarnej sali obrad. Choć był to raczej wybuch niż pożar. Zapalali się w ognistych polemikach, ale szybko gaśli, gdy ich myśli gubiły się w czasie bardzo już przeszłym.

      Kiedy Gomułka przedstawił swój projekt, zakładający powstanie jednej, centralnej i ogólnopolskiej Krajowej Rady Narodowej, Bierut stwierdził, że rada ta powinna działać inaczej. Upierał się między innymi, że KRN należy uzupełnić o sieć wojewódzkich, powiatowych, miejskich i gminnych rad narodowych.

      Paweł Finder (historia z KRN zaczęła się przed jego aresztowaniem) nie spieszył się z podejmowaniem decyzji. Zaproponował, aby Bierut przygotował na następne spotkanie koncepcję manifestu o powstaniu KRN. Finder wyraźnie zwlekał z jednego powodu – nie wiedział, co zrobić, bo nie powiedziała mu tego Moskwa. Finder wciąż nie otrzymał od Georgiego Dymitrowa potwierdzenia, czy władze radzieckie pozwalają stworzyć polski podziemny parlament. Moskwa milczała, bo sama wymyśliła podobny twór, Polski Komitet Narodowy. Ten jednak miał powstać na terenie ZSRR, a nie w okupowanej Polsce. W jego skład zamierzano wprowadzić komunistów ze Związku Patriotów Polskich, który działał w Związku Radzieckim. O tym jednak komuniści w Warszawie nic nie wiedzieli.

      Tymczasem Pawła Findera aresztowali Niemcy, a polscy komuniści stracili łączność radiową z Moskwą. Od tej pory PPR, dziecko Kominternu, błąkała się we mgle.

      Mimo braku radzieckiej decyzji Gomułka postanowił przegłosować powstanie KRN. Obawiał się przy tym, że Bierut zacznie podkopywać powagę instytucji. Aby temu zapobiec, przewodniczenie KRN zaproponował… Bierutowi.

      Bierut uparł się jednak, że nie przyjmie stanowiska. Prawdopodobnie podejrzewał, że Gomułka chce go w ten sposób zepchnąć na margines, powierzając mu kierowanie niezbyt istotnym tworem. Takim na początku wydawał


<p>61</p>

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 2, dz. cyt., s. 354.

<p>62</p>

Tamże, s. 370.