Fjällbacka. Camilla Lackberg. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Серия: Saga o Fjallbace
Жанр произведения: Современные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788380154810
Скачать книгу
Hedström i Molin byli nierozłączną parą i nigdy nie słuchali rad starszych kolegów, to znaczy Ernsta i Gösty. Ernst zgadzał się, że Gösta nie jest może wzorowym policjantem, ale uważał, że choćby ze względu na staż zasługuje na szacunek. Nic dziwnego, że człowiek się zniechęca, gdy musi pracować w takich warunkach. Jak się dobrze zastanowić, to młodzi funkcjonariusze ponoszą winę za to, że stracił chęć do pracy i raz po raz robi sobie przerwę. Ulżyło mu. Pewnie, że to nie jego wina. Bynajmniej nie dręczyły go wyrzuty sumienia, ale uważał, że dobrze jest nazywać rzeczy po imieniu. Wszystko przez tych gówniarzy. Tu jest pies pogrzebany. Życie od razu wydało mu się przyjemniejsze, gdy o tym pomyślał. Zapukał do kolejnych drzwi.

      Frida ładnie uczesała lalkę. Idzie na przyjęcie, więc powinna wyglądać elegancko. Stojący przed nią stolik był już nakryty. Postawiła na nim maleńkie plastikowe filiżaneczki na pięknych czerwonych spodkach, a także ciasteczka i kawę. Ciasteczka też z plastiku, ale prawdziwych lalki i tak nie jedzą, więc nie szkodzi.

      Sara mówiła, że bawienie się lalkami jest głupie i że są już za duże, że lalki są dla małych dzieci. Ale Frida lubiła się bawić lalkami. Sara bywała męcząca. Zawsze chciała rządzić, wszystko musiało być tak, jak ona chciała. Inaczej się obrażała albo niszczyła, co jej wpadło w rękę. Mama Fridy bardzo się o to na Sarę gniewała. Odsyłała ją wtedy do domu i jeszcze dzwoniła do jej mamy i mówiła takim złym głosem. Ale jak Sara była grzeczna, Frida bardzo ją lubiła i chciała się z nią bawić. Jeśli nadal była grzeczna.

      Nie rozumiała, co się stało z Sarą. Mama powiedziała jej, że Sara nie żyje, że utopiła się w morzu, ale gdzie jest teraz? Mama mówi, że w niebie, ale Frida bardzo długo patrzyła w niebo i nie zobaczyła jej. Była pewna, że gdyby Sara rzeczywiście była w niebie, toby jej pomachała. A skoro tego nie zrobiła, to jej tam nie ma. Pytanie tylko, gdzie jest. Przecież nie można tak po prostu zniknąć. A gdyby mama nagle zniknęła? Przeszył ją dreszcz przerażenia. Jeśli Sara mogła zniknąć, to i mamy mogą znikać, prawda? Mocno przytuliła lalkę, starając się odpędzić złe myśli.

      Zastanawiało ją jeszcze jedno. Mama powiedziała, że panowie, którzy zadzwonili do drzwi i powiedzieli o Sarze, to policjanci. Frida wiedziała, że policji trzeba mówić całą prawdę. Nie wolno kłamać. Ale przecież obiecała Sarze, że nikomu nie opowie o tym złym panu. Czy trzeba dotrzymać obietnicy danej komuś, kogo już nie ma? Jeśli Sary nie ma, to się nie dowie, że opowiedziała o tym panu. Ale gdyby wróciła i dowiedziała się, że naskarżyła? Pewnie rozzłościłaby się jak jeszcze nigdy i może jeszcze porozbijałaby wszystkie zabawki w jej pokoju, nawet lalkę. Dlatego postanowiła, że nic o złym panu nie powie.

      – Gösta, masz chwilkę? – Patrik zapukał cicho i wszedł do pokoju kolegi. Zdążył jeszcze zobaczyć, jak siedzący przed komputerem Gösta szybko zamyka internetowego golfa.

      – Może i mam – mruknął Gösta. Zdawał sobie sprawę, że Patrik widział, jakiemu niezbyt chwalebnemu zajęciu oddaje się w godzinach pracy. – Chodzi o tę dziewczynkę? – spytał bardziej uprzejmym tonem. – Słyszałem od Anniki, że to nie wypadek. Paskudna sprawa – dodał i potrząsnął głową.

      – Poszliśmy z Ernstem porozmawiać z jej rodziną – powiedział Patrik, siadając na krześle dla gości. – Zostali poinformowani, że prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstwa. Pytaliśmy również, gdzie kto był, kiedy zniknęła, i czy przychodzi im do głowy ktoś, kto chciałby zrobić Sarze krzywdę.

      Gösta spojrzał pytająco na Patrika.

      – Myślisz, że zabił ją ktoś z rodziny?

      – W tej chwili nic nie myślę. Chodzi o to, żeby można ich było jak najszybciej wykluczyć ze śledztwa. Trzeba jeszcze sprawdzić, czy w okolicy mieszka jakiś przestępca seksualny lub ktoś w tym rodzaju.

      – Ale mała nie została wykorzystana, prawda? Tak przynajmniej zrozumiałem z relacji Anniki.

      – Z ustaleń lekarza sądowego tak wynika, ale kiedy zostaje zamordowana mała dziewczynka… – Patrik nie dokończył, ale Gösta zrozumiał. Tyle się opowiada w mediach historii o wykorzystywaniu dzieci, że nie da się tego wykluczyć. – Ale – mówił dalej Patrik – co mnie bardzo dziwi, otrzymałem bardzo konkretną odpowiedź na pytanie, kto mógłby chcieć im zaszkodzić.

      Gösta podniósł rękę.

      – Niech zgadnę. Lilian rzuciła na pożarcie Kaja.

      Patrik uśmiechnął się.

      – Można to tak nazwać. W każdym razie nie pałają do siebie gorącym uczuciem. Wstąpiliśmy też do Kaja, porozmawialiśmy i można spokojnie powiedzieć, że pod powierzchnią tlą się zadawnione urazy.

      Gösta prychnął.

      – Pod powierzchnią – tak bym tego nie ujął. To jest dramat, który od dziesięciu lat rozgrywa się w pełnym świetle, choć dla postronnych to tylko jakaś męcząca historia.

      – Też tak pomyślałem, kiedy Annika mi powiedziała, że od lat trafiają do ciebie doniesienia, które nawzajem na siebie składają. Mógłbyś mi o tym powiedzieć coś więcej?

      Gösta nie odpowiedział. Odwrócił się i sięgnął po segregator stojący na regale za biurkiem. Szybko przekartkował i znalazł, czego szukał.

      – Mam tylko skargi z ostatnich lat, domyślasz się, że reszta jest w archiwum.

      Patrik skinął głową.

      Gösta szybko przejrzał papiery.

      – Możesz sobie wziąć. Sporo tego jest. Doniesienia obu stron, na każdy temat.

      – Na przykład?

      – Bezprawne wtargnięcie: pewnego razu Kaj przeszedł przez ich działkę, żeby sobie skrócić drogę. Grożenie śmiercią: Lilian powiedziała Kajowi, żeby uważał, jeśli mu życie miłe. – Gösta wertował dalej. – Są jeszcze doniesienia dotyczące Morgana, syna Kaja. Lilian twierdziła, że ją szpieguje. Cytuję: „Słyszałam, że tacy jak on mają szczególnie silny popęd płciowy, więc pewnie chce mnie zgwałcić”, koniec cytatu. To tylko niewielka część.

      Patrik, zdziwiony, potrząsnął głową.

      – Że też nie mają nic lepszego do roboty.

      – Widać nie mają – odrzekł sucho Gösta. – W dodatku z jakiegoś powodu upierają się, żeby się z tym paskudztwem zawsze zwracać do mnie. A ja lekką ręką daję ci to na jakiś czas – powiedział i podał segregator Patrikowi. Patrik wziął go z wyraźną niechęcią.

      – Ale – dodał Gösta – chociaż są okropnymi awanturnikami, trudno mi uwierzyć, żeby Kaj posunął się do zabicia tej dziewczynki.

      – Na pewno masz rację – odpowiedział Patrik, wstając. W rękach trzymał segregator. – Tylko że, jak wspomniałem, został wymieniony jako podejrzany, więc muszę to sprawdzić.

      Gösta zawahał się.

      – Powiedz, gdybyś potrzebował pomocy. To niepoważne ze strony Mellberga, że do tego śledztwa wyznaczył tylko ciebie i Ernsta. Chodzi w końcu o morderstwo. Więc gdybym mógł pomóc…

      – Dziękuję, doceniam to. Myślę, że Mellberg chciał mi zrobić na złość. Przecież nie może mu chodzić o to, żebyście ani ty, ani Molin nam nie pomagali. Postanowiłem zrobić jutro krótkie zebranie wszystkich pracowników. Niech mi Mellberg powie, jeśli będzie miał coś przeciwko temu. Ale nie sądzę, żeby miał.

      Podziękował koledze skinieniem, wyszedł na korytarz i skręcił w lewo, do swojego pokoju. Usadowił się wygodnie na krześle, otworzył