– A co z pozostałymi przyjaciółmi Scarlet? – zapytał inny policjant. – Skontaktowaliście się już z nimi? Caitlin spojrzała nieobecnym wzrokiem na Caleba, zdając sobie sprawę, że byli zbyt oszołomieni, by to zrobić.
– Nie pomyślałam o tym – powiedziała. – Jakoś nie przyszło mi to do głowy. Nie szła do żadnego z przyjaciół. Była chora. Nie wyglądało na to, że miała jakiś plan.
– Zróbcie to – powiedział policjant. – Skontaktujcie się ze wszystkimi. Od tego najlepiej zacząć.
– Muszę przyznać, po tym wszystkim, co tu słyszałem – konkludował posterunkowy Hardy, gotowy zakończyć sprawę, – że wygląda mi to na narkotyki. Sądzę, że Bob ma rację. To wygląda na narkotyczny odlot. Tymczasem będziemy patrolowali ulice. Najlepszą rzeczą, jaką możecie zrobić to się stąd nie ruszać. Zaczekajcie na nią tutaj. Wróci.
Policjanci spojrzeli po sobie, po czym wszyscy w jednej chwili wstali. Caitlin zauważyła, że ze zniecierpliwieniem myśleli o wyjściu.
Caleb, Sam i Polly wstali i Caitlin powoli do nich dołączyła, czując, jak drżały jej kolana. Kiedy podała im dłoń na pożegnanie, kiedy wszyscy gotowi byli już wyjść, coś ją naszło. Nie mogła już dłużej milczeć. Nie potrafiła powstrzymać w sobie tego palącego pragnienia, by powiedzieć im wszystkim to, co sama wiedziała. Powiedzieć, że nie podchodzili do tej sprawy z właściwym nastawieniem.
– A jeśli to coś innego? – wypaliła nagle, kiedy gliniarze zbierali się do wyjścia.
Zatrzymali się wszyscy, w połowie zakładania kurtek, po czym odwrócili się w jej stronę.
– Co pani ma na myśli? – spytał posterunkowy Hardy.
Z mocno bijącym sercem odchrząknęła. Wiedziała, że nie powinna im mówić; tylko wyjdzie na szaloną. Ale nie mogła już dłużej tego w sobie trzymać.
– Jeśli moja córka została opętana? – spytała.
Wszyscy stali i patrzyli na nią tak, jakby była szurnięta.
– Opętana? – powiedział jeden z nich.
– Jeśli nie jest już sobą? – spytała Caitlin. – Jeśli zmienia się? W coś innego?
W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Caitlin poczuła, jak dosłownie wszyscy, wraz z Calebem, Samem i Polly gapią się na nią. Zaczerwieniła się z zażenowania. Ale nie mogła przestać. Nie teraz. Musiała brnąć dalej. I wiedziała, już to robiąc, że będzie to punkt zwrotny, chwila, w której całe miasteczko przestanie traktować ją normalnie, kiedy jej życie zmieni się na zawsze.
– Jeśli moja córka staje się wampirem?
ROZDZIAŁ DRUGI
Caleb odprowadził policjantów do drzwi, zamknął je za nimi i wmaszerował z powrotem do pokoju, patrząc gniewnie na Caitlin. Nigdy jeszcze nie widziała, by był na nią taki zły i aż ugięły się pod nią nogi. Miała wrażenie, jakby całe życie przeleciało jej przed oczyma.
– Nie możesz opowiadać takich rzeczy przy ludziach! – warknął. – Oszalałaś! Jeszcze pomyślą sobie, że my wszyscy zwariowaliśmy. Przestaną traktować nas poważnie.
– NIE oszalałam! – odwarknęła Caitlin. – A ty powinieneś trzymać moją stronę, nie ich. I przestań udawać, że wszystko jest w porządku. Byłeś w jej pokoju ze mną. Sam wiesz, co widziałeś. Scarlet przerzuciła cię przez pokój. Myślisz, że to z powodu jakiegoś ataku? Choroby?
– O czym ty mówisz? – ripostował Caleb podniesionym głosem. – Więc myślisz, że jest jakimś potworem? Wampirem? To śmieszne. Tracisz kontakt z rzeczywistością.
Głos Caitlin podniósł się.
– No to jak to wytłumaczysz?
– Może być wiele różnych powodów – odparł.
– Na przykład?
– Może ma to coś wspólnego z jej chorobą? A może jest tak, jak powiedzieli, że była na prochach? Może ten dzieciak, Blake…
– To śmieszne – odburknęła Caitlin. – Blake to dobry dzieciak. Żaden diler. A poza tym, widziałeś, jak nam uciekła. Nie mieliśmy z nią najmniejszych szans. To nie było normalne. Nie udawaj, że nie widziałeś tego, co widziałeś.
– Nie mam zamiaru więcej tego słuchać – powiedział Caleb.
Odwrócił się i przeszedł przez pokój, zerwał wojskową kurtkę z haka, nałożył i szybko zapiął zamek.
– Gdzie idziesz? – spytała Caitlin.
– Zamierzam ją odnaleźć. Nie mogę tu tak po prostu siedzieć. To mnie doprowadza do szału. Muszę jej poszukać.
– Gliniarze powiedzieli, żebyśmy pozostali tutaj. Co będzie, jeśli wróci do domu podczas twej nieobecności? – spytała Caitlin.
– Dlatego ty tu zostań i zadzwoń do mnie – warknął Caleb. – Wychodzę.
To powiedziawszy, wyszedł z pokoju, otworzył drzwi i zatrzasnął je za sobą. Caitlin usłyszała odgłos jego butów oddalających się szybko po schodach ganku, potem żwirze, potem, jak wsiadł do samochodu i odjechał.
Miała ochotę się rozpłakać. Nie chciała sprzeczać się z Calebem – zwłaszcza teraz. Ale nie mogła pozwolić, by przekonywał ją, że traciła kontakt z rzeczywistością. Dobrze wiedziała, co widziała. I wiedziała, że miała rację. Nie zamierzała nikomu pozwolić się przekonywać, że traciła zmysły.
Zwróciła się w stronę Sama i Polly, którzy stali w bezruchu, z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Nigdy jeszcze nie widzieli, by Caitlin i Caleb sprzeczali się ze sobą – aż do tej chwili ich związek był pełen harmonii. Sam i Polly wyglądali na oszołomionych, obawiali się wtrącić cokolwiek. Patrzyli na nią, jakby była szalona, nie przy zdrowych zmysłach. Przyszło jej do głowy, że być może trzymali stronę Caleba.
– Wydaje mi się, że powinienem też jej poszukać – powiedział niepewnie Sam. – Dwa wozy przeszukujące ulice to zawsze lepiej niż jeden. A tu jestem kompletnie bezużyteczny. W porządku? – spytał Caitlin.
Caitlin skinęła głową, obawiając się otworzyć usta, by się nie popłakać. Sam miał rację; tu w domu do niczego nie mógł się przydać. I miała poza tym Polly. Sam podszedł do niej, uściskał szybko, po czym odwrócił się i wyszedł.
– Będę pod telefonem – powiedział na wychodne. – Zadzwoń, jeśli czegokolwiek się dowiesz. Zamknął drzwi za sobą, a Polly podeszła do niej i objęła ją ramionami w długim uścisku. Caitlin odwzajemniła się jej tym samym. Dobrze było mieć teraz przy sobie najlepszą przyjaciółkę. Nie miała pojęcia, co by bez niej zrobiła.
Siedziały we dwie obok siebie na kanapie. Caitlin wytarła łzę zbierającą się w kąciku oka. Jej oczy były już i tak zaczerwienione i opuchnięte od wielogodzinnego płaczu. Teraz czuła się po prostu pusta.
– Tak mi przykro – powiedziała Polly. – To jakiś koszmar. Po prostu ohyda. Nie mam słów. Nie rozumiem, co się tu wydarzyło. Nic z tego nie ma sensu. Wiem, że Scarlet nie wzięła narkotyków. Nie zrobiłaby tego. I masz rację: Blake wydaje się dobrym dzieciakiem. Caitlin siedziała, wyglądając przez okno na zapadający zmierzch i skinęła głową beznamiętnie. Chciała porozmawiać, ale czuła się taka wstrząśnięta i obawiała się, że mogłaby ponownie wybuchnąć płaczem.
– Co myślisz o tym, co powiedzieli policjanci? – spytała Polly. – O skontaktowaniu się z jej przyjaciółmi? Sądzisz, że to dobry pomysł?
Kiedy