Krew to włóczęga. James Ellroy. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: James Ellroy
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Underworld USA
Жанр произведения: Полицейские детективы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-914-7
Скачать книгу
i poszły. Najmici im pomachali. Ekspedientki odmachały. Hipiski pokazały im fucka. Najmici zawyli jak wilki.

      Parking przy stacji Shella, na rogu Beverly i Hayworth. Cztery dystrybutory i zatoka serwisowa/biuro. Trzej najmici rozwaleni w swoich brykach.

      Bobby Gallard miał oldsmobile’a rocketa. Phil Irwin chevy’ego 409. Crutch – pontiaca GTO rocznik ’65. On był najmitą nowicjuszem. Miał najlepszą brykę: silnik o pojemności 6,5 l, czterobiegowa skrzynia biegów, rdzawoczerwony lakier.

      Bobby i Phil zdążyli się już popołudniowo narąbać wysokooktanową wódką. Crutch wkurwił się na dziewczyny. Rozejrzał się w poszukiwaniu innych przechodniów. Zero – tylko jakieś stare żydówy zapierdzielające do synagogi.

      Z powrotem do gazety. Nudy – znowu gadka o Jamesie Rayu i Sirhanie Sirhanie. Chrapnięcie – „Ameryka pogrążona w rozpaczy”/„Kryjówka domniemanego zabójcy”. Ray wyglądał na cieniasa. Sirhan wyglądał na abdula. Ej, Ameryko, już ja cię rozruszam w tej rozpaczy.

      Crutch przerzucił kartki. Trafił na bokserów wagi muszej na Forum i szok – magazyn „Life” oferuje milion dolców za zdjęcia Howarda Hughesa! Przeszła ruda. Crutch jej pomachał. Spojrzała wzgardliwie, jakby na psie gówno. Najmici emitowali bardzo, bardzo złe fale. Byli tandetni i rdzennie chujowi. Wysiadywali na parkingu. Czekali na robotę od szmatławych prywatnych detektywów i prawników od rozwodów. Śledzili zdradzających małżonków, wpadali przez drzwi i robili zdjęcia głupków w trakcie pieprzenia. Była to robota wysoce ryzykowna, wysoce syfiasta, z potencjalnymi golaskami. Crutch był w tym nowy. Chciał zostać w tej robocie na zawsze.

      Gazeta nazywała Howarda Hughesa dzianym pustelnikiem. Crutch miał olśnienie. Mógł się zagłodzić do skóry i kości i wejść przez szyb wentylacyjny. Trzask – jeden polaroid i spadówa.

      Parking przysypiał. Bobby Gallard przerzucił gazetę z cipkami i siorbnął smirnoffa. Phil Irwin przetarł swojego chevy’ego giemzową szmatką. Phil śledził i podsłuchiwał dla Freddy’ego Otasha. Freddy O. był artystą wymuszeń i brutalem do wynajęcia. Kiedyś pracował w policji Los Angeles. Stracił licencję prywatnego detektywa za jakiś przekręt ze szprycowaniem koni. Phil był jego ulubionym najmitą/fagasem.

      Parking przysypiał. Zero roboty, zero przechodzących cipek, nuda stacji benzynowej.

      Było gorąco i wilgotno. Crutch ziewnął i wylot klimy skierował sobie na jaja. To go trochę orzeźwiło i ożywiło. Żegnaj, znużenie stacji benzynowej.

      Miał dwadzieścia trzy lata. Wygnano go z Liceum Hollywood za numery z ukrytą kamerą w damskiej szatni. Jego stary mieszkał w baraku przy Santa Anita. Crutch senior żebrał na ulicy, codziennie stawiał na wyścigach i jadł wyłącznie burito pastrami. Mama Crutcha zniknęła 18.06.1955. Miał dziesięć lat. Wstała, zwiała i nigdy nie wróciła. Co roku na Boże Narodzenie przysyłała kartkę i pięć dolców, z różnymi znaczkami, zawsze bez adresów zwrotnych. Stworzył własne akta osoby zaginionej. Wypełniły cztery kartony. Zabijał tym czas. Obdzwaniał cały kraj i sprawdzał posterunki policji, szpitale, kostnice. Zaczął poszukiwania w liceum.

      Nic – Margaret Woodard Crutchfield jak się zapadła pod ziemię, tak się nie pojawiła na powierzchni.

      Wpadła mu ta robota najmity. Tak to się stało:

      Trzymał się z kumplem z liceum, Buzzem Duberem. Buzz podzielał jego namiętność do zakradania się. Do soft zakradania się, o takiego:

      Hancock Park. Wielkie, ciemne domy. Legowiska panienek z dobrych domów. Puk, puk. Nikogo nie ma w domu? Świetnie.

      Wchodzisz niepostrzeżenie, z latareczką, przeczesujesz parę luksusowych mieszkanek. Chodzisz po dziewczęcych sypialniach i wychodzisz z kompletami bielizny.

      Zrobił to z Buzzem parę razy. Zrobił to wiele razy sam. Tatą Buzza był Clyde Duber. Clyde był prywatnym detektywem z najwyższej półki. Robił w sprawach rozwodowych i wyciągał gwiazdy z gówna. Wprowadzał dzieciaki z college’u do lewicowych ugrupowań i dzięki nim je szpiegował. Gliny przyłapały Crutcha na majtkowym zakradaniu. Dupnęły go za jakąś koronkową czarną bieliznę i kanapkę, którą podkradł z lodówki Sally Compton. Clyde zapłacił za niego kaucję i załatwił wyczyszczenie akt. Wziął go do jeżdżenia i śledzenia. Clyde powiedział, że podglądanie przez okno jest w porządku, ale nie ma mowy o włamach. „Ja ci za podglądanie zapłacę, mały” – tak powiedział.

      Parking przysypiał. Bobby Gallard malował sprayem żelazny krzyż na swoim oldsmobile’u. Phil Irwin łyknął kilka pastylek nembutalu i popił burbonem Old Crow. Crutch rozmarzył się o Howardzie Hughesie. Olśnienie: napaść na jego szpanerski penthouse! Wejść na chama!

      Zajechał nieoznakowany radiowóz. Parking się ożywił. Crutch dostrzegł czerwoną muchę w kratkę i wyczuł pizzę.

      Jak po sznurku – Crutch ruszył za Bobbym i Philem. Scotty Bennett wysiadł z wozu i przywrócił krążenie w nogach. Miał sześć i pół dychy. Ważył sto kilo. Zajmował się rozbojami w policji Los Angeles. Do muchy miał przyszytą osiemnastkę.

      Tylne siedzenie było zapchane sześciopakami i pizzą. Bobby i Phil wskoczyli i się uraczyli. Crutch zajrzał do wozu i zerknął na deskę rozdzielczą. Stały wystrój: zdjęcia z miejsca zbrodni, wszystkie przyklejone taśmą i pożółkłe.

      Fiksacja Scotty’ego: tamten wielki rabunek. Zima 1964. Sprawa ciągle nierozwiązana. Martwi strażnicy i spaleni bandyci – nadal niezidentyfikowani. Zrabowano worki z gotówką i szmaragdy.

      Scotty wskazał na zdjęcia.

      – Żebym nie zapomniał.

      Crutch przełknął ślinę. Scotty zawsze się czaił. Nosił dwie czterdziestki piątki, a na rzemieniu pałkę sprężynową. Bobby i Phil żłopali piwsko i wpierdzielali pizzę. Zrobili z tylnego siedzenia koryto. Crutch wskazał muchę Scotty’ego.

      – Ostatnim razem miałeś szesnastkę.

      – Dwa czarnuchy obrabowały monopolowy na rogu Siedemdziesiątej Czwartej i Avalon. Akurat się nawinąłem na tyłach z pompką remingtona.

      Crutch wybuchnął śmiechem.

      – Tak jest w raporcie, co? Strzelanina ze skutkiem śmiertelnym podczas pełnienia obowiązków służbowych.

      – Właśnie tak. Sześcioma punktami pokonałem najbliższego rywala.

      – Co się z nim stało?

      – Zastrzeliły go dwa czarnuchy.

      – Co się stało z nimi?

      – Napadli na monopolowy na rogu Normandie i Slauson. Akurat się nawinąłem na tyłach z pompką remingtona.

      Powietrze śmierdziało dojrzałym serem i piwskiem. Scotty zmarszczył nos. Phil kulił się nad swoim żarciem, z nogami na jezdni. Spodnie mu zjechały. Widać mu było rowa. Scotty podciągnął go za pasek do góry.

      Phil uniósł się w powietrzu. Phil miał to spojrzenie „Ratuj”, które wywoływał u niego Scotty. Phil dotknął stopami ziemi i stanął na baczność. Bobby przełknął i też stanął na baczność. Scotty puścił oko do Crutcha.

      – Szukam dwóch białych w jasnoniebieskim t-birdzie rocznik sześćdziesiąty drugi z granatowymi błotnikami. Walą po steak house’ach, rabują gotówkę, biorą klientów na zakładników i zmuszają kobiety, żeby im obciągały. Byłbym wdzięczny, gdybyście mieli oczy szeroko otwarte.

      – Rysopisy? – spytał Crutch.

      – Nosili maski. – Scotty się uśmiechnął. – Ofiary płci żeńskiej opisały ich jako wyposażonych normalnie.

      – Wyposażonych,