Hannibal. Thomas Harris. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Thomas Harris
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Hannibal Lecter
Жанр произведения: Ужасы и Мистика
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-911-6
Скачать книгу
przez chwilę miała ochotę przyznać mu rację.

      – Mówisz tak, jakbyś też w to wierzył. A przecież twoja praca w szpitalu w Baltimore polegała na utrzymywaniu porządku. Byłeś głównym sanitariuszem. Obydwoje zajmujemy się porządkiem. Doktor Lecter nigdy ci się nie wymknął.

      – Już to wyjaśniłem.

      – Bo zawsze miałeś się na baczności. Chociaż w pewnym sensie zbratałeś…

      – Nie zbratałem się z nim – przerwał jej Barney. – On nie jest niczyim bratem. Dyskutowaliśmy tylko o interesujących nas obu sprawach. Przynajmniej dla mnie były interesujące, gdy się o nich dowiadywałem.

      – Czy doktor Lecter żartował kiedyś z ciebie, bo czegoś nie wiedziałeś?

      – Nie. A z pani?

      – Nie – odparła Starling, nie chcąc robić przykrości Barneyowi. Po raz pierwszy zdała sobie sprawę z komplementu zawartego w drwinach monstrum. – A mógłby, gdyby chciał. Wiesz, gdzie są jego rzeczy, Barney?

      – A jest jakaś nagroda za ich odnalezienie?

      Starling złożyła na pół papierową serwetkę i wsunęła ją pod talerz.

      – Nie oskarżę cię o utrudnianie śledztwa. Kiedy założyłeś podsłuch pod moim biurkiem w szpitalu, też ci darowałam.

      – Podsłuch kazał mi założyć nieżyjący doktor Chilton.

      – Nieżyjący? Skąd wiesz, że nie żyje?

      – W każdym razie od siedmiu lat nie daje znaku życia. Niech mi będzie wolno spytać, agentko specjalna Starling: co panią zadowoli?

      – Chcę obejrzeć zdjęcie rentgenowskie. Chcę je dostać. Jeśli są jakieś książki doktora Lectera, też chciałabym je zobaczyć.

      – Powiedzmy, że przypadkiem poznajdujemy te rzeczy. Co się z nimi później stanie?

      – Prawdę mówiąc, nie wiem. Prokurator może przejąć wszystkie materiały jako dowody w sprawie jego ucieczki. Później spleśnieją w magazynie. Ale jeśli wszystko przejrzę i nie znajdę w książkach nic godnego uwagi, będziesz mógł oświadczyć, że dostałeś je od doktora Lectera. Pozostaje in absentia od siedmiu lat, więc możesz rościć sobie do nich prawo. Nie wiadomo nic o jego krewnych. Wystąpię z rekomendacją, aby przekazano ci wszelkie nieprzydatne dla sprawy materiały. Ale moja rekomendacja nie jest dzisiaj wiele warta. Prawdopodobnie nie odzyskasz zdjęcia rentgenowskiego i dokumentów medycznych. Nie należały do doktora i nie mógł ich oddać.

      – A jeśli powiem, że nic nie mam?

      – Będzie bardzo trudno sprzedać materiały związane z Lecterem. Opublikujemy komunikat, w którym zapowiemy, że ich kupowanie i posiadanie jest karalne. Zdobędę pozwolenie na przeszukanie twojego mieszkania.

      – Teraz już pani wie, gdzie zamieszkiwam. Czy raczej zamieszkuję. Jak się mówi?

      – Nie jestem pewna. Słuchaj, jeśli przekażesz mi te materiały, nic ci nie grozi za ich przywłaszczenie, biorąc pod uwagę to, co by się z nimi stało, gdybyś je zostawił w szpitalu. Co do obietnicy, że dostaniesz je z powrotem, nie mogę niczego zagwarantować. – Poszperała w torebce, żeby zrobić przerwę. – Wiesz co, Barney, coś mi się zdaje, że nie możesz zdobyć dyplomu pielęgniarskiego, bo masz na sumieniu jakiś wyrok. Tak? A teraz posłuchaj: nigdy ci nic nie zarzuciłam, nigdy cię nie sprawdzałam.

      – Nie, obejrzała pani tylko moją deklarację podatkową i podanie o przyjęcie do pracy. Jestem wzruszony.

      – Jeśli masz spaprane akta, może prokurator okręgowy szepnie słówko w sądzie, w którym zapadł wyrok, i załatwi ci wykreślenie.

      Barney wytarł talerz kawałkiem chleba.

      – Skończyła pani? Przejdźmy się.

      – Spotkałam Sammiego, pamiętasz go? Zajął celę po Miggsie. Wciąż tam mieszka – powiedziała Starling, gdy wyszli na ulicę.

      – Myślałem, że budynek jest przeznaczony do rozbiórki.

      – Bo jest.

      – Sammie jest objęty programem?

      – Nie, po prostu mieszka tam w ciemnościach.

      – Myślę, że powinniście coś z nim zrobić. Ma zaawansowaną cukrzycę, umrze. Wie pani, dlaczego doktor Lecter namówił Miggsa do połknięcia języka?

      – Chyba tak.

      – Zabił go, bo panią obraził. Właśnie za to. Niech się pani nie przejmuje, i tak mógł go zabić.

      Minęli dom Barneya i doszli do trawnika, gdzie gołąb wciąż krążył wokół ciała martwej towarzyszki. Barney przegonił go, machając rękami.

      – Już mi stąd – powiedział do ptaka. – Wystarczy tej żałoby. W końcu dopadnie cię kot. – Gołąb odfrunął, łopocząc skrzydłami. Nie widzieli, gdzie przysiadł.

      Barney podniósł martwego ptaka. Ciało o gładkich piórach z łatwością wśliznęło się do kieszeni.

      – Doktor Lecter mówił kiedyś trochę o pani. Może ostatnim razem, kiedy z nim rozmawiałem, a w każdym razie podczas jednej z ostatnich rozmów. Ptak mi o tym przypomniał. Chce pani wiedzieć, co mi powiedział?

      – Pewnie. – Starling czuła, że śniadanie podchodzi jej do gardła. Postanowiła, że zachowa zimną krew.

      – Rozmawialiśmy o dziedzicznych zachowaniach. Za przykład podał genetykę gołębi, zwanych fajferami. Wzbijają się wysoko w powietrze i, obracając do tyłu, szybują w dół. Są płytkie i głębokie fajfery. Nie można łączyć w pary dwóch głębokich fajferów, bo młode będą obracać się dotąd, aż spadną na ziemię i zginą. Powiedział wtedy: „Agentka Starling jest głębokim fajferem, Barney. Miejmy nadzieję, że jej rodzice nimi nie byli”.

      Starling się zamyśliła.

      – Co zrobisz z ptakiem? – zapytała.

      – Oskubię i zjem – odparł Barney. – Chodźmy do domu, dam pani zdjęcie i książki.

      Gdy Starling wracała obładowana do samochodu, usłyszała z drzew pojedynczy, żałosny krzyk gołębia.

      Rozdział 13

      Starania jednego szaleńca i obsesja drugiego sprawiły, że marzenia Starling wreszcie się spełniły: zajęła gabinet w podziemnej siedzibie Sekcji Behawioralnej. Żałowała tylko, że dostała się tam w taki sposób.

      Nigdy nie przypuszczała, że po ukończeniu Akademii FBI trafi prosto do elitarnej sekcji, ale wierzyła, że w końcu zasłuży sobie na to miejsce. Wiedziała, że najpierw spędzi kilka lat w biurach terenowych.

      Była świetną agentką, ale niezbyt dobrym dyplomatą. Dopiero po długim czasie zrozumiała, że nigdy nie dostanie się do Sekcji Behawioralnej, pomimo przychylności jej szefa, Jacka Crawforda.

      Głównej przyczyny długo nie dostrzegała, dopóki niczym astronom, który odkrywa czarną dziurę, obserwując jej wpływ na otaczające ją ciała niebieskie, nie zwróciła uwagi na zastępcę inspektora generalnego, Paula Krendlera. Nigdy jej nie wybaczył, że przed nim odnalazła seryjnego mordercę Jame’a Gumba, i nie mógł znieść popularności, jaką przyniosły jej media.

      Pewnego słotnego zimowego wieczoru Krendler zadzwonił do niej do domu. Odebrała telefon w szlafroku, kapciach i z ręcznikiem na głowie. Nigdy nie zapomni dokładnej daty; był to pierwszy tydzień operacji „Pustynna Burza”. Starling, wówczas agentka do spraw technicznych, wróciła właśnie z Nowego Jorku, gdzie wymieniła radio w limuzynie