Dostrzegam drgnięcie kącika jego ust. Wpatruje się we mnie bacznie.
– Możliwe. Choć niektórzy powiedzieliby, że ja nie mam serca.
– A czemu mieliby tak mówić?
– Bo dobrze mnie znają. – Wykrzywia usta w cierpkim uśmiechu.
– Czy pańscy przyjaciele powiedzieliby, że łatwo pana poznać? – I natychmiast żałuję tego pytania. Nie ma go na liście Kate.
– Mocno bronię swojej prywatności, panno Steele. Rzadko udzielam wywiadów.
– Dlaczego więc na ten się pan zgodził?
– Ponieważ jestem dobroczyńcą waszej uczelni, no i prawdę powiedziawszy, panna Kavanagh nie pozwalała się zbyć. Bez końca wierciła dziurę w brzuchu moim ludziom z PR, a ja podziwiam tego rodzaju upór.
Wiem, jak uparta potrafi być Kate. Dlatego właśnie siedzę tutaj i kulę się pod badawczym spojrzeniem Greya, gdy tymczasem powinnam zakuwać do egzaminów.
– Inwestuje pan także w technologie rolnicze. Skąd pańskie zainteresowanie tą akurat branżą?
– Nie da się jeść pieniędzy, panno Steele, a zbyt wielu ludzi na tej planecie jest niedożywionych.
– Bardzo filantropijne podejście. Czy to właśnie jest pańską pasją? Nakarmienie biednych tego świata?
Wzrusza niezobowiązująco ramionami.
– To całkiem niezły biznes – stwierdza, choć mnie się wydaje, że nie mówi tego szczerze. Jaki to ma sens: karmienie biednych tego świata? Nie widzę w tym żadnych korzyści finansowych. Zerkam na kolejne pytanie, skonsternowana tym, co usłyszałam.
– Ma pan swoją filozofię? A jeśli tak, to jaką?
– Nie mam filozofii jako takiej. Może jedynie zasadę przewodnią, słowa Andrew Carnegiego: „Ten, kto posiądzie umiejętność władania własnym umysłem, może objąć w posiadanie wszystko inne, do czego ma słuszne prawo”. Z determinacją dążę do celu. Lubię kontrolę zarówno nad samym sobą, jak i nad tymi, którzy mnie otaczają.
– A więc chce pan obejmować rzeczy w posiadanie. – Ależ z niego „kontroler”.
– Chcę zasługiwać na to, aby je posiadać, ale owszem, tak to można ująć.
– Mówi pan jak konsument pierwszej wody.
– Bo nim jestem.
Uśmiecha się, ale uśmiech nie dociera do oczu. Po raz kolejny nie pasuje to do kogoś, kto chce nakarmić świat, nie potrafię się więc oprzeć wrażeniu, że mówimy o czymś innym, tyle że nie mam pojęcia o czym. Przełykam ślinę. Panująca w gabinecie temperatura uległa podwyższeniu, a może tylko ja tak to odczuwam. Chciałabym mieć już ten wywiad za sobą. Chyba zgromadziłam dość materiału dla Kate, no nie? Zerkam na kolejne pytanie.
– Został pan adoptowany. Jak dalece ukształtowało to pański charakter? – Och, to akurat pytanie osobiste. Patrzę na swego rozmówcę, mając nadzieję, że go nie uraziłam. Marszczy czoło.
– Nie jestem w stanie tego określić.
Zaintrygował mnie.
– Ile miał pan lat w momencie adopcji?
– To fakt powszechnie znany, panno Steele. – W jego głosie pobrzmiewa surowość. Ponownie oblewam się rumieńcem. Cholera. Gdybym wiedziała, że będę przeprowadzać ten wywiad, to oczywiste, że lepiej bym się przygotowała. Szybko zmieniam temat.
– Dla pracy poświęca pan życie rodzinne.
– To nie jest pytanie – rzuca krótko.
– Przepraszam. – Czuję się jak zbesztane dziecko. Próbuję raz jeszcze. – Czy musi pan poświęcać dla pracy życie rodzinne?
– Mam rodzinę. Mam brata i siostrę, i kochających rodziców. Nie interesuje mnie powiększanie tej rodziny.
– Jest pan gejem, panie Grey?
Wciąga głośno powietrze, a ja kulę się z zażenowaniem. Cholera. Jak mogłam nie zastosować czegoś w rodzaju filtra, tylko od razu głośno to przeczytać? Jak mam mu powiedzieć, że ja jedynie czytam pytania? Cholerna Kate i jej ciekawość!
– Nie, Anastasio, nie jestem. – Unosi brwi, a w jego oczach pojawia się chłodny błysk. Nie wygląda na zadowolonego.
– Bardzo przepraszam. To, eee… jest tu napisane. – Po raz pierwszy wypowiedział moje imię. Szybciej bije mi serce, a policzki znowu czerwienieją. Nerwowym gestem zatykam pasmo włosów za ucho.
Grey przechyla głowę.
– To nie są pani pytania?
Krew odpływa mi z twarzy. O nie.
– Eee… nie. Kate, panna Kavanagh, to ona je przygotowała.
– Pracujecie razem w gazecie studenckiej? – Cholera jasna! Nie mam nic wspólnego z tą gazetą. To zajęcie dodatkowe Kate, nie moje. Twarz mi płonie.
– Nie. To moja współlokatorka.
W zamyśleniu gładzi się po brodzie, przyglądając mi się uważnie.
– Zaoferowała się pani, że przeprowadzi ten wywiad? – pyta niebezpiecznie cichym głosem.
Chwileczkę, kto ma komu zadawać pytania? Jego spojrzenie przewierca mnie na wylot, a ja zmuszona jestem powiedzieć prawdę.
– Zostałam oddelegowana. Kate jest chora – mówię przepraszająco.
– To wiele wyjaśnia.
Rozlega się pukanie do drzwi i do gabinetu wsuwa głowę Blondynka Numer Dwa.
– Panie Grey, przepraszam, że przeszkadzam, ale za dwie minuty ma pan kolejne spotkanie.
– Jeszcze nie skończyliśmy, Andreo. Odwołaj, proszę, to spotkanie.
Andrea waha się, wpatrując się w niego. Sprawia wrażenie zagubionej. Grey odwraca powoli głowę w jej stronę i unosi brwi. Kobieta oblewa się pąsowym rumieńcem. Uff, nie tylko ja tak mam.
– Oczywiście, panie Grey – bąka, po czym zamyka za sobą drzwi.
Mój rozmówca marszczy brwi, a następnie skupia uwagę z powrotem na mnie.
– Na czym skończyliśmy, panno Steele?
Och, a więc wracamy do „panny Steele”.
– Ja naprawdę nie chcę w niczym panu przeszkadzać.
– Chciałbym dowiedzieć się czegoś na pani temat. Dla wyrównania rachunków. – W jego szarych oczach błyszczy ciekawość. Kurde i jeszcze raz kurde. Po co mu to? Opiera łokcie na poręczach fotela, a palce krzyżuje na wysokości ust. Jego usta są bardzo… rozpraszające. Przełykam ślinę.
– Niewiele tego jest – mówię, rumieniąc się po raz enty.
– Co ma pani w planach po ukończeniu studiów?
Wzruszam ramionami, zakłopotana jego zainteresowaniem. Jechać do Seattle z Kate, znaleźć pracę. Tak naprawdę nie wybiegam zbytnio myślami w przyszłość.
– Jeszcze nie poczyniłam planów, panie Grey. Na razie muszę zdać egzaminy końcowe. – Do których powinnam się teraz przygotowywać, a nie siedzieć w tym okazałym, eleganckim, sterylnym gabinecie, kuląc się pod twoim badawczym spojrzeniem.
– Mamy tutaj doskonały program dla stażystów – mówi cicho. Unoszę z zaskoczeniem brwi. Proponuje mi pracę?
– Och. Będę to miała na uwadze – dukam skonfundowana. – Choć nie jestem pewna, czybym