– Zawołaj Hermana – rzuciła, nie patrząc na dziewczynę.
Parę minut później podbiegł do nich usłużny maître d’hôtel. Nastia otworzyła torebkę i wyjęła z niej trzy banknoty, każdy wartości pięćdziesięciu tysięcy.
– Niech pan pośle kogoś po kwiaty. Różowe goździki dla mnie i żółte na tamten stolik, przy którym siedzi mój wielbiciel. Tylko szybko.
Herman chwycił pieniądze i znikł.
– Nie rozumiem pani – powiedział Saulak.
Nareszcie, z ulgą pomyślała Nastia. Nareszcie pierwszy zacząłeś rozmowę, nie odpowiadasz już tylko na moje natarczywe pytania. Nareszcie czegoś nie rozumiesz. Sprawa ruszyła z miejsca, ale Bóg widzi, ile mnie to kosztowało… Będę teraz miała siniaka na ręce.
– Czego pan nie rozumie? – zapytała ze znużeniem, bezwiednie rozmasowując bolący nadgarstek.
– Dlaczego kupuje pani kwiaty, które się pani nie podobają?
– Dlatego że nigdy nie kupuję kwiatów, które mi się podobają. Dostaję je od osób, które chcą mi zrobić przyjemność.
– To nie jest odpowiedź.
– Innej nie będzie.
– A żółte goździki się pani podobają?
– Nie. Nie lubię żadnych goździków.
– A więc lubi je pani Romeo?
– Skąd mam wiedzieć, co on lubi? – Nastia obojętnie wzruszyła ramionami.
– W takim razie dlaczego…
– Nie wiem – przerwała Pawłowi. – Bez powodu. Przecież nie pytam, dlaczego zrobił pan to, co zrobił na parkiecie. Taki miał pan kaprys albo uznał za konieczne, oto i cała odpowiedź. Nie mam prawa żądać, żeby się pan wytłumaczył, dlaczego postąpił tak czy inaczej. Zrobił pan to, co uznał za stosowne, i koniec.
– No cóż, muszę przyznać, że jest pani niesłychanie liberalną osobą.
– Niestety nie. Jestem anarchistką, zwolenniczką absolutnej wolności. Mam na myśli przede wszystkim wolność podejmowania decyzji. Dlatego nie zadręczam pana pytaniami i nie zamierzam składać wyjaśnień z powodu kwiatów. Jeśli już się pan najadł, możemy wrócić do pokoju.
– A co z kwiatami? Jeszcze ich przecież nie dostarczono.
– Przyniosą je do pokoju.
Nastia uregulowała rachunek, po czym wspięli się znowu na drugie piętro. Za sto dolarów Jelizawieta Maksimowna odnotowała w księdze gości, że półapartament zajmują dwie osoby, więc nowa recepcjonistka, która przejęła dyżur, o nic nie zapytała, tylko odprowadziła Nastię nieżyczliwym spojrzeniem.
– Będzie pan spał w sypialni – oznajmiła Nastia tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Saulak nic nie odrzekł, tylko skinął głową. Nastia szybko zabrała swoje rzeczy i ruszyła do łazienki, żeby się przebrać. Ze wstrętem namydliła twarz, zmywając nazbyt jaskrawy makijaż, po czym stanęła pod prysznicem. Po kąpieli znowu wciągnęła ulubione dżinsy, koszulkę oraz sweter i od razu poczuła się o niebo lepiej.
Gdy weszła do pokoju, od razu zauważyła olbrzymi bukiet na ławie. Paweł siedział w fotelu i Nastia w ogóle się nie zdziwiła, że znowu zamknął oczy, skrzyżował ręce na piersi i założył nogę na nogę. Była to chyba jego ulubiona pozycja, tylko tak czuł się dobrze i było mu wygodnie.
– Kładźmy się – powiedziała. – Jest pan pewnie zmęczony.
– Nie.
– A ja się zmęczyłam. I chcę się położyć.
Saulak wstał i bez słowa ruszył do sypialni. Nastia podążyła za nim, zdjęła pościel z jednego łóżka, po czym wróciła do salonu i przygotowała sobie posłanie na kanapie. Zgasiła światło, zdjęła buty i sweter i zanurkowała pod kołdrę w dżinsach i koszulce. Kto wie, co się jeszcze wydarzy, a nuż będzie musiała się zerwać i pognać gdzieś na złamanie karku.
Wiedziała, że raczej nie uda jej się zasnąć, gdy tuż obok, parę metrów dalej, znajduje się mężczyzna, nad którym unosi się niezrozumiała, ale dobrze wyczuwalna aura niebezpieczeństwa. Powinna jednak poleżeć i spokojnie się zastanowić. Odtworzyć w pamięci dzisiejsze wydarzenia, krok po kroku, słowo po słowie, żeby wyrobić sobie zdanie na temat Pawła Saulaka.
W sypialni było cicho, widocznie jej towarzysz nawet się nie przewracał z boku na bok. Nagle usłyszała skrzypienie, potem rozległy się ledwo słyszalne kroki i otworzyły się drzwi prowadzące z sypialni do salonu.
– O co chodzi? – zapytała półgłosem.
– Chcę pani zadać jedno pytanie. Mogę?
– Proszę.
– Bardzo się pani przestraszyła w restauracji?
Ach, ty draniu! – niemal z rozczuleniem pomyślała Nastia. Czyżbyś poddał mnie eksperymentowi, łobuzie? A teraz umierasz z ciekawości, bo nie wiesz, czy się udało. Ciekawość do tego stopnia cię zżera, że rezygnujesz ze swoich cholernych zasad i pierwszy zadajesz pytania. Tak bardzo cię to dręczy, że nie możesz zasnąć.
– Raczej się zdziwiłam – odparła całkiem życzliwie. – Nagle zaczął pan zwracać się do mnie per „ty”, mimo że nie dalej jak dzisiaj rano kategorycznie się przed tym wzbraniał. Właściwie spodziewałam się czegoś w tym stylu, w końcu spędził pan dwa lata w kolonii karnej, więc to zupełnie naturalne, że w pewnej chwili mógł pan zareagować dość ostro. Ale się nie gniewam.
– A więc w ogóle się pani nie bała?
– Oczywiście, że nie. Czego pańskim zdaniem miałam się bać? Myśli pan, że nigdy nie spałam z facetami?
– Przepraszam. Dobranoc.
Drzwi znowu skrzypnęły. Paweł znikł w sypialni.
Oczywiście, że się przestraszyłam, myślała Nastia, zwinąwszy się w kłębek pod cienką hotelową kołdrą. – Pierwszy raz przy obiedzie. Straszny z ciebie człowiek, Pawle Saulaku. Boże, chciałabym odstawić cię do Moskwy i nigdy więcej nie spotkać.
Rozdział 3
A jednak nie udało jej się zasnąć. W sypialni było cicho, nie dobiegał stamtąd najlżejszy szmer, ale Nastia była pewna, że Saulak nie śpi. Równo o szóstej wstała i zapukała do drzwi.
– Paweł, pobudka.
Saulak niemal natychmiast stanął na progu, jak gdyby nie tylko nie spał, ale też wcale się nie rozbierał.
– Śniadanie zjemy na lotnisku, tutaj wszystko jest jeszcze zamknięte o tak wczesnej porze – powiedziała, szybko pakując rzeczy do torby.
Saulak ruszył do łazienki, nie odzywając się słowem.
Na lotnisko dotarli autobusem podmiejskim. Nastia oparła się pokusie, żeby wezwać taksówkę, bo autobus wydał jej się bezpieczniejszy. Zatrzymanie samochodu na pustej szosie bladym świtem i wygarbowanie skóry dwojgu nieuzbrojonym pasażerom to żadna sztuka, a z autobusem taki numer nie przejdzie. Nastia nawet nie wyglądała przez okno, żeby wypatrzeć prześladowców. Co za różnica, są czy nie? Plan i tak nie ulegnie zmianie. Paweł milczał przez całą drogę, więc chwilami udawało jej się zapomnieć o jego obecności. Dopiero gdy wyjęła bilety z torby, posłał jej pytające spojrzenie, ale się powstrzymał i jak zwykle o nic nie zapytał.
Załatwili formalności związane z odprawą