Skup akcji skutkował patem. Zewnętrzny inwestor utracił możliwość przejęcia kontroli nad siecią restauracji a autonomia dotychczasowego właściciela została utrzymana. Rzeczywistą szkodę odnieśli jedynie drobni akcjonariusze, których podstępem wprowadzono w błąd i pod tą presją faktycznie okradziono z zainwestowanego wcześniej kapitału. Spółka gastronomiczna nadal działa, i choć na papierze przynosi duże straty, w praktyce zapewnia i będzie zapewniać dostatnie życie rzeczywistym beneficjentom wypracowanego przychodu.
Podobne pole do popisu uzyskały osoby odpowiadające za prywatyzowanie przedsiębiorstw należących do Skarbu Państwa. Reżyserując wynik finansowy wyprzedawanych spółek sztucznie zaniżano podstawy wyceny. Niekorzystne rozłożenie poszczególnych składników bilansu i zamaskowanie rentowności otrzymać można banalnymi zabiegami. Zakup tzw. śmieciowych wierzytelności, czyli nieściągalnych z powodu np. upadłości dłużnika lub jego śmierci, możliwy jest za promilową część ich nominalnej wartości. Tego typu wielomilionowe, zarazem nieściągalne środki, odpowiednio zaniżają papierową „płynność” finansową podmiotu. Leżakujące na rachunku bankowym pieniądze pożytkuje się na zakup środków trwałych, acz niewykorzystywanych w stopniu uzasadniającym ich nabycie. Stąd np. zbędne inwestycje w nowe parki maszyn, gdy dotychczas eksploatowane linie technologiczne w zupełności wystarczają do zaspokajania popytu na przedmiot produkcji. Niejednokrotnie na „modernizację” zaciągane są niekorzystne, lecz nie naruszające przepisów prawa kredyty, zabezpieczone np. wpisami hipotecznymi w księgach wieczystych nieruchomości stanowiących kluczowy składnik majątku prywatyzowanego zakładu. Dzięki temu grunty i budynki stają się dużo mniej atrakcyjnym atutem spółki. Dalsze kroki to podwyżki zarobków kadry, zyskujące oczywiście pełną aprobatę związków zawodowych, a także zatrudnienie dodatkowych „specjalistów” z odpowiednio wysokim uposażeniem. W razie potrzeby powoływane są nowe, kosztowne wydziały, świadczące usługi wspierające lub zbędne oddziały zamiejscowe. Dzieła „zniszczenia” dopełnia zerwanie kilku strategicznych aliansów biznesowych, narażające na kary umowne niedotrzymanie terminów umownych oraz przedstawienie w paru przetargach ofert o rażąco zawyżonych, w stosunku do jakości, cenach. Menadżer nie naruszył absolutnie żadnych przepisów, ale z oddanego pod zarząd, prężnie funkcjonującego przedsiębiorstwa uczynił formalnie bankrutującego molocha bez żadnej przyszłości. Bez szans na zwycięstwo w wolnorynkowym pojedynku i podbój danej gałęzi przemysłu. Tego typu podmioty nietrudno sprzedać jedynie za symboliczną cenę lub po wartości nieobciążonych składników majątku.
Niezwłocznie po sprzedaży spółki dokonywana jest jej restrukturyzacja. Zwalniani są zbędni pracownicy, a pozostałym na powrót obniża się pensje. Wyprzedane zostają zbędne parki maszyn i nadmierne zapasy, co zasila kasę podmiotu dodatkowym, a dotąd zamrożonym kapitałem, a także umożliwia spłatę zaciągniętych kredytów i oczyszczenie ksiąg wieczystych, przy jednoczesnej eliminacji kosztów bieżącego serwisowania, konserwowania oraz składowania urządzeń. Likwidacji ulegają gałęzie przedsiębiorstwa generujące koszty, a nie zyski. Nieściągalne wierzytelności zostają odsprzedane dalej, za równie symboliczną kwotę za jaką zostały zakupione albo wpisane w koszty uzyskania przychodu. Straty wyeliminowano, bilans wyczyszczono, podmiot zasilił nowy kapitał pochodzący ze sprzedaży środków trwałych, a bieżące koszty działania okrojono ze zbędnych wydatków. W razie potrzeby zmieniona zostaje nazwa, by zła sława skompromitowanego molocha nie pociągnęła nowego właściciela na marketingowe dno. Bankrutujący zakład w ciągu paru tygodni na powrót przemieniono w wydajny i nowocześnie zarządzany podmiot gospodarczy, zdolny skutecznie konkurować z liderami europejskiego rynku.
Dla zysku z tego typu operacji istotny jest nabywca. Może on od początku współdziałać z osobą dbającą o odpowiednie przygotowanie spółki do sprzedaży lub zostać wyłoniony w drodze późniejszych negocjacji, już w trakcie procesu prywatyzacyjnego. W pierwszym przypadku korzyścią może być cicha spółka albo zagwarantowany dobrze płatny etat, zaś w drugim wynagrodzeniem za twórczą reżyserię jest zazwyczaj prowizja wprost proporcjonalna do stopnia obniżenia wyceny.
Wyciągnięcie konsekwencji natury karnej z tytułu przeprowadzenia większości z wymienionych działań jest zazwyczaj niemożliwe.
Rozdział IX Jak oszukać komornika
Uniknięcie odpowiedzialności karnej za pozyskanie z pominięciem uczciwości fortuny, tudzież fortunki, nie gwarantuje utrzymania raz zdobytego majątku. Wierzyciel nawet po umorzeniu śledztwa zazwyczaj nadal będzie dysponował podstawą do dochodzenia swych należności na drodze cywilnej – fakturami VAT, umowami, wekslami. Jeśli tylko oszustwa dokonano na bazie prawdziwych danych osobowych i przy pomocy sztuczek prawniczych nie uczyniono roszczenia bezzasadnym, prędzej czy później zapaść może niekorzystny wyrok sądu. A po uzyskaniu klauzuli wykonalności egzekucję najpewniej przejmie komornik.
Egzekucja komornicza oznacza zaangażowanie w rozliczenie wierzytelności przymusu państwowego i pociąga za sobą zaostrzoną odpowiedzialność karną w przypadku udaremnienia wykonania orzeczenia sądu lub innego organu państwowego i udaremnienia lub uszczuplenia zaspokojenia swego wierzyciela w taki sposób, że dłużnik usuwa, ukrywa, zbywa, darowuje, niszczy, rzeczywiście albo pozornie obciąża albo uszkadza składniki swojego majątku zajęte lub zagrożone zajęciem. W takich przypadkach kara sięgać może do 5 lat pozbawienia wolności, a jeśli czynem tym zaszkodzono większej liczbie wierzycieli wzrasta maksymalnie do 8 lat więzienia (art. 300 § 2 i 3 Kodeksu karnego). Sam komornik posiada na mocy art. 115 § 13 kk status funkcjonariusza publicznego, co oznacza, że popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa związanego z prowadzoną przez niego działalnością, np. pobicia lub zastraszenia, karane jest surowiej niż w przypadku identycznego ataku na szarego obywatela. Jednak jedynie amator postawiony zostanie przed sądem z powodu podjęcia działań blokujących egzekucję. I tylko amator spróbuje popełnić przestępstwo kryminalne, by utrzymać się w posiadaniu wcześniej zagarniętego majątku. Polskie prawo umożliwia przecież cały szereg w pełni legalnych, banalnych i skutecznych sztuczek, czyniących komornika bezbronnym na wzór małego, samotnego dziecka pozostawionego nocą w ciemnym lesie.
Najprostsza, to likwidowanie kont bankowych. Zazwyczaj komornik próbując zablokować środki na rachunku dłużnika wskazuje konkretny numer konta w konkretnym banku. W kilka tygodni po przesłaniu pisemnej dyspozycji wskazany rachunek, wraz z ulokowanymi na nim pieniędzmi, zostaje zabezpieczony na poczet spłaty zadłużenia. Jednak niewielu komorników z własnej inicjatywy przesyła zapytanie z żądaniem ujawnienia przez bank wszelkich rachunków należących do dłużnika, a już w ogóle ewenementem jest „obstrzał” wszystkich polskich banków celem blokady wszelkich środków zdeponowanych na konkretny PESEL. Zazwyczaj oczekuje się precyzyjnego wskazania przez wierzyciela nawet nie centrali danej sieci bankowej a konkretnej placówki terenowej i na niej się poprzestaje. Jedynie w sprawach alimentacyjnych oraz przy egzekucji należności Skarbu Państwa komornik z urzędu sam poszukuje majątku, choć w praktyce także wtedy jego aktywność jest znikoma, a bywa wręcz symboliczna. Jak się okazuje, wierzyciel zazwyczaj osobiście musi ustalić numer konta dłużnika, a jak wielu przedsiębiorców lub szarych obywateli potrafi to zrobić?