Kupiec Wenecki. Уильям Шекспир. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Уильям Шекспир
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Драматургия
Год издания: 0
isbn: 978-83-270-1537-2
Скачать книгу
tylko idzie, jakbym mógł uczciwie

      Wybrnąć z tych długów, w które mię pogrążył

      Dotychczasowy za pański tryb życia.

      Tobie, Antonio, winienem najwięcej,

      Bom ci jest dłużny pieniądze i przyjaźń:

      Twoja zaś przyjaźń pozwala mi śmiało

      Wywnętrzyć wszystkie myśli me i plany,

      W których spełnieniu leży możność spłaty

      Wszystkich mych długów.

      ANTONIO.

      Mów, mów, mój Bassanio.

      Jeżeli, o czem, znając cię, nie wątpię,

      Zamiary twoje są zgodne z honorem,

      Mieszek mój, moja osoba, i wszystko

      Czem rozporządzam, jest na twe usługi.

      BASSANIO.

      Za szkolnych czasów, gdym uronił strzałę,

      Puszczałem drugą, takiej samej miary,

      Tą samą drogą; lecz z większą uwagą,

      By tamtą znaleść, i ważąc obiedwie,

      Obiedwie często znajdowałem. Przykład

      Ten z lat dziecinnych przewodzęć dlatego,

      Że to, co powiem, jest równie niewinnem.

      Kredytowałeś mi wiele, i wszystko

      Coś mi pożyczył, marnie utraciłem;

      Jeżeli jednak zechcesz jeszcze jedną

      Strzałę wypuścić w tym samym kierunku,

      W którym poprzednia poszła, to nie wątpię, —

      Ze albo znajdę obiedwie u mety,

      Albo ci zwrócę niebawem w całości

      Ową powtórnie zaryzykowaną,

      Wdzięcznie za pierwszą pozostając dłużnym.

      ANTONIO.

      Znasz mię i tracisz tylko czas napróżno,

      Krętą przemową obchodząc mą przyjaźń.

      Pochopną moją chęć przyjścia ci w pomoc

      W stanowczej chwili podając w wątpliwość,

      Większą zaiste krzywdę mi wyrządzasz,

      Niż żebyś wydał wszystko, co posiadam.

      Powiedz mi zatem tylko, co mam czynić,

      Co się, twem zdaniem, przezemnie stać może,

      A znajdziesz k'temu mię gotowym: mów więc.

      BASSANIO.

      Jest w Belmont młoda, bogata dziedziczka

      I piękna, piękna nad wszelkie wyrazy;

      Rzadkich przymiotów, nierazem otrzymał

      Z jej oczu słodką, milczącą przesyłkę.

      Zowie się Porcya, nie tylko imieniem

      Ale i sercem podobna do owej

      Córy Katona, Brutusowej Porcyi. Świat też wartości jej nie jest nieświadom,

      Bo wszystkie cztery wiatry ze wszech krańców

      Stałego lądu sprowadzają do niej

      Niepospolitych zalotników. Świetne

      Promienie włosów wiszą u jej czoła

      Jak złote runo, czyniąc Belmont, miejsce

      Jej zamieszkania, krainą Kolchidy.

      Nie jeden Jazon kusi też się o nią.

      O! mój Antonio, gdybym tylko w ręku

      Miał środki do współzawodnictwa z nimi,

      Coś mi pochlebnie w duszy przepowiada,

      Że niezawodniebym szczęśliwym został.

       ANTONIO.

      Mienie me całe jest, jak wiesz, na morzu;

      Nie mam gotówki, ani źródeł, z których

      Znaczniejszą sumę terazbym mógł podnieść:

      Idź więc i spróbuj, co mój kredyt zdoła.

      Wyciągnę go jak strunę, byś mógł w Belmont,

      Przed piękną Porcyą godnie się pokazać.

      Idź zaraz, pytaj, ktoby miał pieniądze

      Do pożyczenia: ja toż samo zrobię.

      Nie wątpię, że ich z łatwością dostaniem

      Za mą poręką i wspólnem staraniem.

      Wychodzą.

      Scena druga.

       Belmont. Pokój w zamku Porcyi.

       PORCYA i NERYSSA.

       PORCYA.

      Tak, Nerysso, moje maluczkie ja znudzone już tym wielkim światem.

       NERYSSA.

      Mogłoby to być, pani, gdyby cię był los upośledził tak szczodrze, jak cię uposażył. A przecież, nieraz to widzę, że tym, co opływają we wszystko, równie źle bywa na świecie jak tym, co marnieją z niedostatku. Niepomierne to więc szczęście żyć w mierności; nadmiar wcześniej dostaje białych włosów i krócej żyje niż dostatniość.

       PORCYA.

      Dobry to argument i dobrze wyłożony.

       NERYSSA.

      Dobrze wykonany byłby lepszym.

       PORCYA.

      Gdyby czynić dobrze tak było łatwo, jak wiedzieć, co jest dobrem, kaplice zamieniłyby się w kościoły, a chaty biedaków w pałace. Ten jest dobrym kaznodzieją, co postępuje według własnych przestróg; jabym prędzej dwudziestu osobom wskazała, co byłoby dobrze zrobić, niż poszła za własną wskazówką, będąc jedną z tych dwudziestu. Niech mózg dyktuje krwi, jakie chce prawa, gorący temperament przeskoczy zimne nakazy. Młodość-szał, jak zając, jednym susem przesadza sieć morału kaleki. Ależ to rozumowanie nie doprowadzi mię do wyboru męża. Wyboru! Jak czczym jest dla mnie ten wyraz! Nie mogę ani wybrać tego, kogobym chciała, ani odrzucić kogoś, coby mi się nie podobał; tak dalece wola żyjącej matki skrępowana jest wolą zmarłego ojca. Nie smutneż-to położenie, Nerysso, nie módz ani wybrać sobie kogoś ani odrzucić?

       NERYSSA.

      Ojciec pani był wypróbowanej cnoty człowiek, a bogobojni ludzie miewają przy śmierci dobre natchnienia; nie można więc wątpić, że w tej loteryi, którą wymyślił z trzema skrzynkami, złotą, srebrną i ołowianą, z pomiędzy których wybierający właściwie ciebie, pani, ma posiąść, że mówię, w tej loteryi nie kto inny będzie szczęśliwy, jak ten, którego pani kochać będziesz, bo będzie godnym twej miłości. Ale jakiż stopień skłonności czujesz pani w sobie do tych książąt, którzy już przybyli ubiegać się o ciebie?

       PORCYA.

      Wymień ich,