2012 Polityka Pieniądze Służby specjalne. Kazimierz Turaliński. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kazimierz Turaliński
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Политика, политология
Год издания: 0
isbn: 978-83-63574-00-0
Скачать книгу
służb państwowych. Już mamy nad Wisłą mafię. Potężną, jak ta rządząca Sycylią w latach 70-tych i 80-tych. Tylko inaczej skonstruowaną.

      Od 2010 roku organa ścigania i sądy w całym kraju dążyły do szybkiego zamknięcia najgłośniejszych śledztw III RP. Główne wątki wielomiliardowej afery paliwowej zostały umorzone na etapie postępowań przygotowawczych, a odczytane we wcześniejszych latach w Krakowie, Szczecinie i Zielonej Górze akty oskarżenia nie spotkały się z przychylnością składów orzekających. Sądy nie dostrzegły winy nawet tam, gdzie przedsiębiorcy przyznali się do popełnionych oszustw podatkowych, a zabezpieczone przez śledczych faktury, opiewające na setki milionów zł, uznano za niedostatecznie wiarygodne dowody. W strukturze działać miało przeszło 1200 spółek, a ropa Mafii Paliwowej wypełniała nawet zbiorniki lidera polskiego rynku petrochemicznego PKN ORLEN i baki ponad tysiąca radiowozów śląskiej policji. Później tamtejszy komendant wojewódzki oskarżony został o korupcję i ujawnienie „nafciarzom” tajnych dokumentów o śledztwach CBŚ. W zarządach i radach nadzorczych spółek paliwowych zasiadali krewni premiera Oleksego, a także małżonki ówczesnego szefa Biura Ochrony Rządu i jego zastępcy. Jeden z przedsiębiorców zeznawał początkowo, że łapówki, za prowadzenie działalności na taką skalę, trafiały na szwajcarskie konta bankowe m.in. ówczesnego prezydenta. Tego samego, który na szybko (w trybie nadzwyczajnym) ułaskawiał Petera Vogla – bankowca z Zurichu podejrzewanego o obsługę tych właśnie „brudnych” rachunków a skazanego wcześniej w Polsce za brutalne zabójstwo na tle rabunkowym. Ale podobno żadnej mafii na rynku paliw wcale nie było. Nawet wspomniany komendant został uniewinniony.

      Szerzący w latach 90-tych terror kryminalny przywódcy i „żołnierze” Pruszkowa w większości również uniknęli kar, a jeśli już zapadały wyroki skazujące, to wyjątkowo łagodne i za drobne występki. Poważne zbrodnie uniknęły zemsty ślepej Temidy. Najpewniej podobnie zakończy się proces oskarżonych o zgładzenie gen. Papały – pruszkowskiego bossa o pseudonimie Słowik i płatnego zabójcy Ryszarda Boguckiego. Choć akt oskarżenia został już dawno odczytany, nieoczekiwanie za tą samą zbrodnię „konkurencyjny” prokurator zatrzymał drobnego złodzieja i zarazem świadka koronnego o pseudonimie Patyk. Na co dzień kradł on luksusowe limuzyny, lecz tylko w tym wyjątkowym przypadku precyzyjnym strzałem w głowę z pistoletu z tłumikiem zabić miał swego przypadkowego sąsiada, którym pechowo był generał. Ostatecznie porzuconym łupem rozboju paść miało należące do ofiary, niewiele warte, Daewoo Espero. Niedawno w więzieniu zmarł Artur Zirajewski, ostatni ze świadków obciążających o tą zbrodnię liderów Pruszkowa. Przyczyną śmierci był zator tętnicy płucnej związany z ostrym zatruciem lekami psychotropowymi. Pochodzenia leków nie ustalono.

      Ostatecznie umorzono też wątki domniemanych samobójstw morderców Krzysztofa Olewnika oraz pilnującego ich strażnika więziennego. Wszyscy zamieszani w sprawę zostali w krótkich odstępach czasu odnalezieni z pętlami wisielczymi na szyjach, a zarówno rodzina Olewnika, jak i media, upatrywały w tych zdarzeniach eliminacji świadków mogących wskazać rzeczywistych zleceniodawców porwania i zbrodni. Podobnie po cichu zamknięto wiele innych śledztw godzących w przestępczość zorganizowaną. Jak się po dwudziestu latach okazało, Polska to wyjątkowo bezpieczny kraj. Wszystkie poważniejsze przestępstwa obciążać miały przypadkowych opryszków z co najwyżej zawodowym wykształceniem, a żadnych kontaktów półświatka ze służbami specjalnymi, politykami oraz rekinami biznesu nie było. Mafii nie ma, a wszyscy podejrzani są niewinni. I dobrze ustawieni finansowo w nowym, wspólnym biznesie.

      Wielki projekt budowy dróg i autostrad zagospodarować miał środki publiczne w kwocie sięgającej 150 miliardów zł, w tym liczne dofinansowania unijne. Odnowa infrastruktury komunikacyjnej była nie tylko szansą na awans cywilizacyjny kraju, ale i okazją do malwersacji na nieodnotowaną w historii skalę. W tym punkcie, po raz pierwszy, spotkały się wszystkie liczące się struktury przestępcze. Od nizin aż po sam szczyt. Jak jedna, wielka i zgodna rodzina. Wiodące spółki giełdowe uzyskały zamówienia publiczne o wielomiliardowej wartości, lecz w dużej mierze niezgodnie z prawem zamówień publicznych i logiką. Strategiczne kontrakty GDDKiA przydzielała bez przetargu i nawet 50% poniżej kosztorysów podmiotom nieposiadającym ani doświadczenia w budowie dróg, ani parku maszyn, ani też wykwalifikowanej kadry. Było oczywiste, że uniknięcie gigantycznych strat, już o zysku nie wspominając, możliwe będzie jedynie w przypadku nierozliczenia podwykonawców. Po otrzymaniu zapłaty spółki ogłaszały upadłość, a pieniądze zamiast na budowniczych dróg wydawane były na inne – wcześniej sztucznie wyreżyserowane – zobowiązania. Do kontrolowanych „wierzycieli” z każdego odcinka robót trafiało po kilkaset milionów zł. Inni liderzy rynku budowlanego korzystali z rejestrowanych na figurantów spółek pośredniczących – również nieposiadających sprzętu i kadry, które po zakończeniu prac i przed rozliczeniem rzeczywistych podwykonawców pozostawiano bez pieniędzy. W obu przypadkach środki publiczne trafiały do zewnętrznych beneficjentów, a drogi powstawały nakładem uczciwych, małych firm budowlanych. Kreatywny biznes żerujący na słabości prawa gospodarczego oddziela od działalności mafijnej cienka granica, za którą na porządku dziennym są zabójstwa, zastraszanie i korupcja na szczeblu rządowym. W Polsce, tak jak wieki temu we Włoszech, już ją przekroczono.

      Pierwszą oznaką afery była nagła śmierć prezesa jednej z najbardziej zadłużonych spółek – budującej autostradę A2 DSS. Na nim właśnie kończyła się większość tropów umożliwiających połączenie katastrofy finansowej z masowymi oszustwami i najbogatszymi biznesmenami. Zmarły zawsze mógł liczyć na protekcję ze strony polityków prawicy, a w sprawie kontraktu autostradowego w imieniu DSS skutecznie interweniował w ministerstwach Infrastruktury, Spraw Zagranicznych i Skarbu Państwa dawny premier, wywodzący się z ZChN Kazimierz Marcinkiewicz. Wiele lat temu prezes był jednym z dwóch pełnomocników zamieszanego w machinacje finansowe majątkiem spółki PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka. Drugi pełnomocnik (Piotr Głowala) został zamordowany przez nieznanych sprawców. Innym przyjacielem Wieczerzaka jest pochodzący z Kielc multimiliarder Michał Sołowow, który fortunę zbił na budowie biurowców PZU oraz w wyniku serii kontrowersyjnych transakcji skutkujących m.in. zubożeniem Skarbu Państwa i przejęciem za ułamek realnej wartości lub zupełnie bezpłatnie atrakcyjnych działek budowlanych. Jeszcze przed inwestycją w autostrady DSS przejął właśnie w Kielcach kopalnię niezbędnego do budowy nasypów drogowych kruszywa, a już po upadku spółki zaufani podwykonawcy prezesa, w ramach nieoficjalnej kompensaty strat, przejmowali w województwie świętokrzyskim grunty i właśnie kopalnie. Wśród szczęśliwców znalazły się osoby z kręgu byłego premiera Leszka Millera, byłego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka oraz „żołnierze” dawnych zbrojnych gangów. DSS zakończyła działalność z zaległościami rzędu 700 milionów zł, choć Minister Nowak cały czas zapewniał, że spółka jest sprawdzona i nie grozi jej upadłość...

      Podobnie wyglądały realia realizacji innych kontraktów autostradowych. Zewnętrzni podwykonawcy niepowiązani ze środowiskami politycznymi ani przestępczymi w dużej części stali się sponsorami polskich dróg, bez większych szans na odzyskanie utraconego wynagrodzenia. Tzw. Ustawa Nowaka miała ochronić interes finansowy budowniczych, lecz w praktyce objęła jedynie pierwsze ogniwa łańcucha podwykonawców, czyli głównie spółki rejestrowane na „słupów” i niewystępujące z roszczeniami, albo właśnie zaufanych kontrahentów giełdowych gigantów. Tym samym Rzeczpospolita otoczyła szczególną opieką prawną oszustów, tak jak miało to miejsce w latach 90-tych przy wprowadzaniu ustaw i rozporządzeń regulujących polski rynek paliwowy. Co najmniej jedna z wiodących spółek do zamknięcia kontraktu musiała też przedstawić GDDKiA sfałszowaną dokumentację, bowiem choć podwykonawcy nie podpisali rozliczeń, to do kierownika odpowiedzialnego za rozliczenie projektu trafiły oświadczenia potwierdzające zapłatę wszystkim podwykonawcom. Podobnych tolerowanych nieprawidłowości było mnóstwo, a oficjalne pisma, w których wyjaśniano dostawcom materiałów budowlanych, sprzętu i robotników powody braku uregulowania należności pozostawały wzajemnie sprzeczne. Skala tych oszustw sięgnęła setek milionów